niedziela, 3 sierpnia 2025

Opuszczony pałac, który sam wybiera swoją historię

Na pograniczu dawnych Moraw i Górnego Śląska, w zakolu leniwej rzeki, kryje się rezydencja, której mury pamiętają początek XIII stulecia. Powstała jako warowny zamek obsadzony kamiennymi basztami, strzegąc ważnego traktu handlowego. Kiedy husyckie ognie przetoczyły się przez tę ziemię, twierdza legła w ruinie i – jak głosi miejscowe podanie – jedynie dzwon kapliczny ocalał, ukryty w podziemnym korytarzu. Przez trzy stulecia wzgórze milczało pod zaroślami, aż w XIX wieku wzniesiono tu dwór o eleganckich mansardach, który wkrótce przyciągnął przedsiębiorców marzących o złocistym trunku – i sprowadził na rezydencję pierwszy zapach chmielu.

Zapał browarników szybko zgasł, lecz los znalazł dla pałacu nowe przeznaczenie. Na początku XX wieku przybył tu charyzmatyczny duchowny, który przemienił posiadłość w azyl dla tych, których umysł zbłądził w mrok – nazwano go „Miasteczkiem Miłosierdzia”. W okresie wojny ciszę korytarzy przerwały rozkazy III Rzeszy: pacjenci zostali wywiezieni ku zagładzie, a rezydencja ponownie stała się fortecą, jednak tym razem w służbie strachu. Nocą z 1 na 2 kwietnia 1945 roku, pod zasłoną wczesnowiosennej mgły, jeden z najsmutniejszych konwojów ruszył ku czeskiej granicy, ratując kilkaset istnień przed pewną śmiercią.


Dziś dwuskrzydłowy pałac w kształcie litery „L” stoi w milczeniu, otoczony zaniedbanym parkiem, którego ścieżki wplatają się między omszałe gzymsy a ocalałe fragmenty klasycystycznych faset. Wnętrza – poza chyba cudem ocalałą kaplicą – opustoszały; echo dawnych kroków przebiega po spróchniałych deskach niczym wspomnienie niespokojnych duchów. Choć ostatni właściciele rozpoczęli remont, prace ustały równie nagle, jak niegdyś zamarła tu linia browarniczych kadzi. Oferty sprzedaży co jakiś czas krążą w sieci, ale miejscowi powtarzają, że to dom, który sam wybiera następną historię – i nowego opiekuna przywoła dopiero wtedy, gdy uzna, że czas odsłonić kolejną kartę ze swej tajemniczej księgi.


















Pałac w Mysłowie – zapomniany strażnik dolnośląskich skarbów

Czy to właśnie tu ukryto dzieła sztuki Trzeciej Rzeszy? Czy wśród zawalonych stropów, spróchniałych belek i zarośniętego parku wciąż czekają nieodkryte skarby? Pałac w Mysłowie (dawny Schloss Seitendorf) znalazł się na słynnej liście Günthera Grundmanna – niemieckiego konserwatora zabytków, który w czasie wojny wskazywał miejsca do ukrycia cennych kolekcji. Poznaj historię zapomnianego dolnośląskiego pałacu, który, nawet jeśli nigdy nie skrywał kosztowności, sam mógłby być lokalnym skarbem... gdyby ktokolwiek o niego zadbał. 

Jego historia sięga XVIII wieku, gdy około 1700 roku wzniesiono tu barokowy dwór dla cystersów z klasztoru w Lubiążu. Miał być miejscem wytchnienia dla zakonników – ucieczką od chłodnych murów klasztoru. Przez dziesięciolecia rozbudowywany i przekształcany, w XIX wieku zyskał cechy stylu neorenesansowego. Po sekularyzacji dóbr zakonnych w 1810 r., na mocy dekretu pruskiego króla, pałac przeszedł w ręce prywatne. W 1891 roku posiadłość nabył podporucznik Konrad Titze, a jego potomkowie zarządzali majątkiem do 1945 roku. W szczytowym okresie należało do nich blisko 650 ha ziemi. Po wojnie, upaństwowiony przez nowe władze, pałac został oddany w użytkowanie Fabryce Maszyn Rolniczych „Jawor”.

Jednak historia Mysłowa to nie tylko daty i nazwiska. W latach powojennych folwark zamieszkiwali repatrianci, a sam pałac przeszedł z rąk do rąk: od zakładów produkcyjnych, przez Uniwersytet Wrocławski (który prowadził tu ośrodek kolonijny), po prywatnego inwestora, który planował przekształcić zabytek w zajazd. Jeszcze w latach 90. stan budynku oceniano jako bardzo dobry. Niestety, brak opieki i niewłaściwe użytkowanie sprawiły, że dziś pałac przypomina bardziej scenografię z filmu grozy niż dawną perłę architektury. Ślady dawnej świetności – kasetonowe stropy, kominek w holu, sala balowa – podlegają dewastacjom i samoistnemu rozpadowi.

A co z legendami? W czasie II wojny światowej pałac trafił na słynną listę Günthera Grundmanna – konserwatora zabytków Trzeciej Rzeszy, który opracował katalog miejsc do przechowywania dzieł sztuki. Czy w pałacu rzeczywiście ukryto bezcenne przedmioty? Czy coś zniknęło stąd w chaosie powojennych lat? Oficjalne komisje niczego nie znalazły – ale kto wie, jak było naprawdę?

Dziś pałac w Mysłowie, mimo że należy do Gminy Bolków, stoi opuszczony. W 2023 roku odbyła się jego licytacja, jednak losy sprzedaży pozostały niejasne. Czy znajdzie się ktoś, kto tchnie w niego nowe życie? Jedno jest pewne – Mysłów zasługuje na więcej niż zapomnienie.