piątek, 25 grudnia 2020

Ale urosłaś! Kamienica na Wyspie Słodowej

Jeśli znasz dobrze Wrocław, to wiesz, że gdy umawiasz się z kimś w galerii, to jest to Galeria Dominikańska, a nie np. Magnolia. Gdy gdzieś jedziesz, to na tramwaj biegniesz na plac 1 Maja, a nie na plac Jana Pawła II. A gdy znajomi mówią Ci, że idziecie na wyspę, to chodzi o tę jedną, wyjątkową Wyspę Słodową. O tej ostatniej dziś będzie mowa. Sporo się w tym miejscu zmieniło w ostatnich miesiącach za sprawą przebudowy jedynej ocalałej w tym miejscu kamienicy...

Z Wyspy Słodowej można mieć wiele wspomnień. Można też wielu nie mieć, jeśli uleciały gdzieś w niebyt sobotniej nocy. Jednak nie o ciepłych nocach i wędrówkach chwiejnym krokiem chciałabym dziś napisać. Na Wyspie Słodowej niedawno otwarto nowy obiekt - Concordia Design. Powstał on w wyniku przebudowy od lat niszczejącej kamienicy mieszkalnej. Projekt wzbudził wiele kontrowersji już na etapie wizualizacji - zarzucano mu brak oryginalności i zdominowanie bryły historycznego budynku mało atrakcyjną nadbudową. Choć z wieloma zarzutami nie sposób się było nie zgodzić, to projekt doczekał się swojej realizacji i stał się faktem.

Concordia Design z założenia ma być miejscem otwartym i przyjaznym dla przedsiębiorców, artystów i mieszkańców. W jego wnętrzach przestrzeń mają znaleźć start-upy, nie zabraknie strefy co-workingowej, sal konferencyjnych oraz miejsca na kulturę. Na parterze otwarto restaurację, a na przeszklonym dachu - drink bar z największą ścianą zieloną w Polsce. Kilka dni po oddaniu obiektu do użytku (w lipcu 2020 roku) postanowiłam na własne oczy obejrzeć tę kontrowersyjną inwestycję. 


Nie byłam jedyną osobą, która wpadła na ten pomysł. Wraz ze mną na najwyższe piętro wjeżdżała rodzina z dziećmi, zaciekawiona możliwością odwiedzenia i "zwiedzenia" Concordii. Górny taras rzeczywiście robi wrażenie. Przeszklenia dają nam możliwość odpoczęcia w miejscu, w którego roztacza się widok na całe centrum Wrocławia. Zobaczcie sami.

Widok w kierunku północnym na ul. Drobnera i Nadodrze na pierwszym planie Odra oraz Wyspa Bielarska

Widok w kierunku zachodnim na Wyspę Słodową. Z lewej strony widać Uniwersytet Wrocławski

Widok w kierunku południowo-zachodnim. Wyspa Tamka, Wyspa Piasek i Wyspa Daliowa (z rzeźbą). Widać Ossolineum, Wydział Filologiczny UWr i Halę Targową

Widok w kierunku południowo-wschodnim. Widoczna przebudowa na cele mieszkaniowe Młynu Maria oraz apartamentowiec nad Odrą. W tle Kościół Rzymskokatolicki pw św. NMP

Widok w kierunku północno-wschodnim. Widać Hotel Tumski, Barkę Tumską oraz zabudowę wokół Placu Bema

Aby nieco więcej zobaczyć, postanowiłam, opuszczając Concordię, nie korzystać z windy, lecz zejść schodami. Surowa, betonowa klatka schodowa z pewnością wpisuje się we współczesne trendy architektoniczne. W części biur już trwało wyposażanie wnętrz, w pozostałych wciąż widać było tylko puste przestrzenie. Z pewnością z biegiem czasu każde z pięter zatętni życiem. 

Na ile w najbliższym czasie Wyspa Słodowa zmieni swoje oblicze, dzięki nowej inwestycji? Może już wkrótce zamiast na piwo w plenerze będziemy przychodzić tu na luksusowe drinki na dachu wieżowca? A może uda się pogodzić jedno z drugim? Z pewnością pandemia nie sprzyja rozwijaniu takich planów, ale zmiany w tym miejscu już teraz stają się faktem.



Zdjęcia wykonałam w lipcu 2020 roku.

niedziela, 6 grudnia 2020

Pałac Schaffgotschów we Wrocławiu - młodszy brat Kopic

Jeśli interesujecie się dziejami Górnego i Dolnego Śląska, to z pewnością spotkaliście się z nazwiskiem Schaffgotsch. Ten arystokratyczny ród wielokrotnie przewija się przez karty historii regionu. W sercu Wrocławia znajdziecie jedną z rodowych rezydencji - zapomniany, nieco zaniedbany, ale wciąż piękny pałac właścicieli Kopic. 

Słyszeliście kiedyś o śląskim Kopciuszku? Joanna Gryzik była biedną dziewczynką adoptowaną przez potentata przemysłowego - Karola Godulę, po którym odziedziczyła ogromny majątek. Wyszła za mąż za Hansa Ulricha von Schaffgotscha i mieszkała w przepięknym pałacu w Kopicach. Historia rezydencji jest tragiczna - po II wojnie światowej pałac został splądrowany i podpalony. Do dziś zachowały się tylko zgliszcza. Pisałam o tej historii TU i TU. Nieco więcej szczęścia miała wrocławska siedziba Schaffgotschów, do której zaproszę Was dziś.

Pałac, a w zasadzie willa, znajduje się przy ulicy Kościuszki. W 1887 roku Schaffgotschowie kupili parcelę z domem z 1862 roku i zlecili jego rozbudowę. W w efekcie w 1890 roku powstał pałacyk trójskrzydłowy w stylu renesansowym, z wieżą i licznymi wykuszami. Na tyłach znajdował się ogród w stylu angielskim. Właścicielem majątku był Hans Ulrich von Schaffgotsch, czyli mąż śląskiego Kopciuszka. 

Po śmierci Hansa Ulricha w 1915 roku właścicielem pałacu została gmina ewangelicka z parafii św. Marii Magdaleny. Budynek został uszkodzony w czasie oblężenia Festung Breslau, a po wojnie mieściły się w nim mieszkania. W roku 1956 miasto przekazało budynek Zrzeszeniu Studentów Polskich, które urządziło w nim klub studencki "Pałacyk". W 1972 r. pałac spłonął. Po trwającym trzy lata remoncie mieściły się w nim różne placówki rozrywkowo-kulturalne - między innymi kino i dyskoteka. W 2012 roku nieruchomość kupiła firma z wietnamskim kapitałem, a w zabytkowych wnętrzach mają siedzibę firmy różnych branż (m. in. sklep ze sprzętem sportowym). 

Schowany wśród innych budynków pałac Schaffgotschów raczej nie pretenduje sobie miana do najsłynniejszego wrocławskiego zabytku. Nie ma zresztą co ukrywać, że konkurencja w tym mieście jest silna. Urocza willa jest jednak historyczną ciekawostką, o której warto pamiętać, spacerując po wrocławskich ulicach. Patrząc na to, jak kunsztowny jest to budynek, możemy jedynie wyobrazić sobie, jak wspaniale w czasach świetności musiały prezentować się Kopice. 

czwartek, 3 grudnia 2020

Krobielowice - z wizytą u pogromcy Napoleona

Żeby zwiedzać dolnośląskie zamki i pałace, nie trzeba wcale jechać daleko. Już 20 kilometrów od Wrocławia znajdziemy prawdziwą perełkę. W Dolinie Bystrzycy znajduje się malowniczy pałac w Krobielowicach, który zachwyci niejednego. W przeszłości należał on do człowieka, który zwyciężył samego Napoleona Bonapartego. Gotowi na wycieczkę?

Aby poznać historię tego miejsca, musimy cofnąć się do XIV wieku. Wówczas w Krobielowicach powstała wieża obronna, a następnie ufortyfikowany dwór. Dwa wieki później, gdy majątek znalazł się w rękach klasztoru premonstratensów, dobudowano 3 skrzydła w stylu renesansowym. Tak powstały pałac z czasem jeszcze bardziej się rozrósł - dobudowano barokową fasadę i 3 wieże. 

Najbardziej znanym właścicielem pałacu był Gebhard Leberecht von Blücher - pruski feldmarszałek, który pokonał Napoleona Bonapartego w słynnej bitwie pod Waterloo. W podzięce za zasługi król Prus Fryderyk Wilhelm III obdarował zasłużonego wojskowego majątkiem w Krobielowicach. Feldmarszałek zmarł w wyniku nieszczęśliwego wypadku w 1819 roku i został pochowany w pobliskich Wojtkowicach. Po paru latach, jako ostatecznie miejsce pochówku bohatera wybrano wzgórze sosnowe w Krobielowicach i wybudowano tam, stojące do dziś, mauzoleum.

Początkowo planowano postawienie grobowca w formie piramidy, na której ściętym wierzchołku miał spoczywać lew, a po bokach pomnika miały stać dwa sfinksy. Do zbudowania chciano wykorzystać granit ze Ślęży, jednak trudności techniczne spowodowały porzucenie tego planu. Finalnie zbudowano walcowate mauzoleum o wysokości 11 metrów. Nad jego wejściem znalazł się medalion z popiersiem feldmarszałka - niestety obecnie mocno zniszczony. Mimo upływu lat grobowiec prezentuje się tajemniczo i dostojnie. Znajduje się tuż przy drodze wojewódzkiej 346 w Krobielowicach. 

Majątek w Krobielowicach pozostał w rękach potomków von Blüchera do 1945 roku. Po drugiej wojnie światowej w pałacu mieściły się mieszkania pracownicze PGR-u. Wnętrza pałacu zostały zdewastowane i nie zachował się ich oryginalny wystrój. Obecnie obiekt znajduje się w prywatnych rękach dalekiego krewnego Blücherów, który odrestaurował pałac i urządził w nich hotel, restaurację, a na pobliskich terenach powstało pole golfowe.

Wokół pałacu, oprócz wspomnianego mauzoleum, zachowało się kilka wartych wspomnienia budynków. Wśród nich należy wspomnieć zabudowania gospodarcze: oficyna, stajnia, folwark i dom czeladny - niestety nie wszystkie zostały odnowione. Do posiadłości prowadzi brama z 1878 roku zbudowana częściowo z granitu i drewna. Pierwotnie miała ona spuszczaną kratę oraz most, do którego budowy użyto jednego z pałacowych portali.


Krobielowice są przyjemnym dla oka przykładem na to, jak można odrestaurować zabytek i urządzić w nim dobrze prosperujący biznes. Historia przenika się tu ze współczesnością i coś dla siebie w tym miejscu znają zarówno miłośnicy luksusowego wypoczynku, jak i pasjonaci historii. A to wszystko "pod nosem" - zaledwie rzut beretem od Wrocławia. Wybierzecie się?

piątek, 27 listopada 2020

Feniks z gruzowiska - ośrodek wypoczynkowy Kozubnik

Od popularnego ośrodka wypoczynkowego dla PRL-owskich notabli, poprzez jeden z najciekawszych urbexów w województwie śląskim aż po luksusowe apartamenty... Tak na przestrzeni lat zmieniał się Kozubnik. Nie wierzyłam w tę metamorfozę póki nie zobaczyłam jej na własne oczy. Dziś wyciągnę parę zdjęć z archiwum i pokażę Wam, jak totalna ruina zamieniła się w spełnione marzenie dewelopera. Jak przebiegła metamorfoza Kozubnika - ocenicie sami.

W uroczej dolinie w przysiółku wsi Porąbki, u stóp góry Żar... prawie jak za górami, za lasami... powstał 1968-72 Zespół Domów Wypoczynkowo-Szkoleniowych Hutniczego Przedsiębiorstwa Remontowego w Porąbce. Pełna nazwa doskonale oddaje pompatyczność tego miejsca - ośrodek powstał z dbałością o najmniejsze szczegóły i był całkiem samowystarczalny. Posiadał własne ujęcie wody, oczyszczalnię ścieków i awaryjny system zasilania, a nawet stację benzynową. Na stałe zatrudniony był personel medyczny, a do dyspozycji była prywatna karetka. Na gości czekały liczne bufety i restauracje, sale konferencyjne, wyciąg narciarski, kompleks basenów, korty tenisowe, kręgielnia, sala kinowa, amfiteatr... Nic dziwnego, że miejsce upodobali sobie przedstawiciele władzy PRL. Podobno w Kozubniku bywał też syn Leonida Breżniewa.

Problemy zaczęły się po przemianach ustrojowych. Kompleks został zakupiony przez firmę z USA, która szybko popadła w długi. Turyści przestali odwiedzać ośrodek z powodu zaprzestania dotowania wczasów pracowniczych, a także z braku wkładu nowego właściciela w remonty ośrodka. W połowie lat 90. odbył się tu ostatni turnus kolonii, ale został przerwany z powodu skandalicznych warunków, w jakich przebywały dzieci. w 1996 roku ogłoszono upadłość firmy. Kozubnik zaczął obracać się w ruinę - wywieziono wszystko, co miało jakąkolwiek wartość, a następnie do dzieła zniszczenia przystąpili złomiarze, wandale i grafficiarze. Z budynków zostały niemal tylko nagie ściany i szkielety konstrukcji.

Kiedy nikt już nie wierzył w odrodzenie Kozubnika, pojawił się inwestor. Ośrodek w ciągu paru lat odrodził się jak Feniks z popiołów (albo raczej gruzów...). Poprzedni właściciel pozostawił zadłużenie rzędu 28 mln złotych i dopiero w 2005 roku, gdy sąd orzekł wygaśnięcie wieczystego użytkowania terenów przez właściciela - bankruta, pojawiła się szansa na rewitalizację. Prace rozpoczęły się w 2012 roku. Prace wciąż trwają - obecnie (2020 r.) do użytku oddano 30 apartamentów, które można kupić na własność lub wynająć na urlop. Nie zabrakło też znanych sprzed lat luksusów - restauracji, siłowni, jacuzzi, solarium, a nawet lądowiska dla helikopterów. Przaśny dizajn PRL-u zastąpiły modne biele i szarości oraz przeszklenia. Widać, że nie postawiono tu jeszcze kropki nad i - ciekawe, jak to miejsce rozwinie się w ciągu kolejnych kilku lat?

Zmieniają się realia gospodarcze, następuje transformacja systemu i gdy wydaje się już, że nie ma nadziei - coś jednak dzieje. Z wielką przyjemnością eksplorowałam w 2011 r. zrujnowane budynki upadłego ośrodka, ale z szerszej perspektywy patrząc - pustostany nie są nikomu potrzebne. Mam ogromną nadzieję, że nowo narodzony Kozubnik zaświeci jeszcze podobnym blaskiem, jak kilkadziesiąt lat temu - choć oczywiście w zupełnie innej rzeczywistości.