niedziela, 21 maja 2023

Historyczny Kluczbork i zamek książęcy. Panie Kazimierzu, czy ma Pan klucz od kabiny?

Leżący na Dolnym Śląsku Kluczbork raczej nie jest popularnym celem wycieczek, a szkoda, bo to całkiem ciekawe miasto o średniowiecznym rodowodzie. Zamek książęcy, zabytkowe kościoły, ratusz z dwoma z "Dwunastu apostołów", park miejski z wyjątkowym pomnikiem... To wszystko pokażę Wam podczas wspólnego spaceru po mieście. 

Kluczbork po raz pierwszy wzmiankowany był w 1252 roku, a prawa miejskie uzyskał w 1274 r. Na przestrzeni wieków był częścią księstwa głogowskiego oraz brzeskiego. Pod koniec XIII wieku istniał tu dwór książęcy, a pod koniec XIV wieku wzniesiono pierwszy zamek obronny, będący częścią miejskich fortyfikacji. W czasie wojen husyckich polski rycerz, Dobko Puchała, zdobył Kluczbork i śląscy książęta długo nie mogli go odzyskać. Udało się to dopiero w 1536 r. Pod koniec XVI wieku przebudowie uległy mury miejskie oraz sam zamek, który stał się piętrową budowlą o gotyckich oknach. Pod koniec XVII wieku budowla popadła w ruinę.

Początek XVIII wieku przyniósł odrodzenie zamku - został on przebudowany na siedzibę administracji kluczborskich dóbr cesarskich; z kolei w połowie XIX wieku powstało drugie piętro, a w budynku ulokowano sąd. Największe zmiany nastąpiły już w wieku XX. Najpierw, w 1907 r., dawna zamkowa wieża została przerobiona na wieżę ciśnień. Z kolei w latach 1931-32 wyburzono dolną część zamku oraz XVII-wieczny magazyn solny, dzięki czemu udało się wyprowadzić ulicę poza obręb murów miejskich. W takim kształcie obiekt zachował się do dziś i obecnie jest siedzibą Muzeum im. Jana Dzierżonia. 

Zamek nie jest jedynym wartym zobaczenia zabytkiem Kluczborka. Podczas spaceru po mieście trafiłam na rynek z wyjątkowo pięknym ratuszem utrzymanym w stylu renesansowo-barokowym. Wcześniej w tym miejscu znajdował się stary ratusz, jednak strawił go ogień w 1738 r.  Obecna budowla pochodzi z XVIII wieku i była kilkukrotnie przebudowywana - ostatni raz w 1926 r. po kolejnym pożarze miasta. Na szczególną uwagę zasługuje wieża z zegarem z 1859 roku oraz płaskorzeźba przedstawiająca budynek wraz z "Dwunastoma apostołami" - kamieniczkami zniszczonymi podczas pożaru w 1925 roku. Z tuzina przetrwały tylko dwie. 


W południowo-zachodniej części rynku znajduje się przejście do ewangelickiego Kościoła Zbawiciela. Pierwsza drewniana świątynia istniała w tym miejscu już w 1298 roku. Obecna budowla pochodzi z XIII-XIV wieku, jednak była wielokrotnie niszczona i przebudowywana. Największa renowacja miała miejsce po 1737 roku, po pożarze, który strawił niemal całe miasto. 

Poza murami obronnymi znajduje się jeszcze jeden ciekawy kościół, tym razem katolicki. Mowa o kościele Matki Bożej Wspomożenia Wiernych - neogotyckim gmachu z lat 1911-13. Jego konstrukcja wzorowana była na wrocławskim kościele Świętego Krzyża. Tuż obok zlokalizowany jest atrakcyjny teren zielony - Park Miejski z gloriettą. Pomnik został zaprojektowany, aby uczcić pamięć 448 mieszkańców Kluczborka poległych podczas I wojny światowej. Na czterech filarach wypisano ich nazwiska - niemiecko- i polskobrzmiące, a nawet francuskie. Te ostatnie należały do potomków żołnierzy wojen napoleońskich, którzy osiedli na Śląsku. 


Położony daleko od turystycznych szlaków Kluczbork okazał się być ciekawym i wartym odwiedzenia miastem. Atrakcyjna jest także jego okolica: pałac w Proślicach, baszta w Bolesławcu czy pałac oraz piramida w Rożnowie. Jeśli więc znaliście Kluczbork tylko z kultowego "Rejsu", to warto samodzielnie przekonać się, że nie leży on nad Wisłą ;-)

czwartek, 18 maja 2023

Pałac Watzdorfów w Proślicach. Raczek w Dolinie Słowików

Okolice Kluczborka w województwie opolskim obfitują w zabytki. Jednym z nich jest zbudowany na przełomie XVIII i XIX wieku pałac w Proślicach, dziś mocno nadgryziony przez ząb czasu. Czytając o historii posiadłości, dowiecie się, czym jest Dolina Słowików, jaki był polski wątek w dziejach Proślic i dlaczego nad wejściem znajduje się herb z wizerunkiem raka. 

Proślice są niewielką wsią w województwie opolskim, w okolicy Kluczborka. Miejscowość istniała już w okresie średniowiecza, jednak jej najcenniejszy zabytek pochodzi z dużo późniejszego okresu. Na przełomie XVIII i XIX wieku Ernst Graf von Strachwitz wzniósł pałac utrzymany pierwotnie w stylu klasycystycznym. W rękach jego potomków majątek pozostał do 1857; kolejnym właścicielem był Ernst von Rittberg, a następnie, od 1882 roku do końca drugiej wojny światowej - rodzina von Watzdorf. Jak tylko zobaczyłam kartusze herbowe nad głównym wejściem, to pomyślałam o pałacu w Przyszowicach (woj. śląskie), który należał do rodziny von Raczeck (Raczek). Rzeczywiście, okazało się, że jeden z właścicieli - Rudolf von Watzdorf - pojął za żonę Polkę z roku Raczków.

To właśnie Rudolf von Watzdorf dokonał w 1914 roku znacznej przebudowy pałacu, w wyniku której uzyskał on styl eklektyczny z elementami barokowymi i romantycznymi. Zmienione zostały oba skrzydła i środek pierwotnego budynku, a także dobudowano trzecie piętro. Pojawiły się także wspomniane kartusze herbowe Watzdorfów i Raczków. Wnętrze ponownie zostało przebudowane w 1946 roku, kiedy to postanowiono zaadaptować pałac na cele edukacyjne. Szkoła podstawowa mieściła się w tym miejscu do 2003 roku. Następnie prywatni właściciele zaaranżowali go na funkcje hotelowe oraz eventowe. Organizowano tu m. in. konferencje, wesela oraz imprezy okolicznościowe ("w stylu rycerskim"). Gdy odwiedziliśmy Proślice w kwietniu 2023 roku, obiekt był zamknięty i wystawiony na sprzedaż za 3,4 miliona złotych. (Wcześniej cena wynosiła 4,2 mln).

Ciekawa jestem, jakie będą dalsze losy pałacu w Proślicach. Wnętrza nadgryzione przez ząb czasu z pewnością będą wymagać horrendalnych nakładów, a remont po okiem konserwatora bywa wyzwaniem. Jednak jest to atrakcyjny obiekt, a w jego pobliżu znajduje się największe w Europie skupisko lęgowe słowika. Pałac w Dolinie Słowika brzmi obiecująco... pod warunkiem, że zajmie się tym odpowiedzialny inwestor. Trzymajmy kciuki.


środa, 17 maja 2023

Baszta w Boleslawcu - pierwszy murowany zamek Kazimierza Wielkiego

Jeśli Bolesławiec kojarzy Wam się tylko z dolnośląską ceramiką, to najwyższa pora to zmienić! W pobliżu trójstyku województw łódzkiego, opolskiego i wielkopolskiego, na terenie tego pierwszego, leży niepozorna wieś Bolesławiec. O tym, że kiedyś był on miastem królewskim leżącym w Koronie Królestwa Polskiego, przypominają dziś ruiny zamku, którego zdobycie było nie lada wyczynem.

Ruiny w Bolesławcu są pozostałością po zamku wzniesionym przez Kazimierza Wielkiego we wczesnym okresie jego panowania. Rozbudowa w latach 1336-1338 wcześniejszego, drewniano-ziemnego zamku była początkiem dzieła, jakie na kartach historii zapisało się pod hasłem "zastał Polskę drewnianą, zostawił murowaną". Waga zamku była znacząca - miał on bowiem bronić Królestwa Polskiego przed ewentualnym atakiem ze strony Czech. Warownia uchodziła za bardzo trudną do zdobycia ze względu na jej położenie oraz zastosowane rozwiązania architektoniczne. 


W 1390 roku znaczącej przebudowy dokonał książę Władysław Opolczyk, który dostał zamek jako lenno. To właśnie z tego okresu pochodzi zachowana do dziś, górująca nad okolicą wieża. O tym, jak skuteczne były mechanizmy obronne zamku świadczy fakt, że do Korony Polskiej wrócił on mimo licznych oblężeń dopiero w 1401 roku i to nie zdobyty, a sprzedany królowi Władysławowi Jagielle przez wdowę po księciu Władysławie. 

Ostatnia przebudowa zamku miała miejsce w latach 1625-28, a jej efektem było utworzenie barokowej rezydencji z zachowanymi elementami obronnymi. Choć został zdobyty podczas potopu szwedzkiego, to w 1656 był jednym z ostatnich punktów oporu w naszym kraju. Następnie został, co prawda, odbudowany, ale w wyniku wojny północnej został ponownie zniszczony i od tego czasu pozostaje w ruinie. 

Niepozorny Bolesławiec kryje w sobie ciekawą i burzliwą historię zmian zachodzących w naszym kraju na przestrzeni wieków. Choć ruiny zamku nie są tak znane, jak inne zamki w Polsce, to stanowią wartościowy punkt nie tylko dla pasjonatów historii. Dziś podziwiamy ich malownicze położenie, a kiedyś było to strategiczne miejsce podczas militarnych potyczek. 

poniedziałek, 15 maja 2023

Opuszczony park miniatur sakralnych. Watykan po apokalipsie

Czego tu nie było? Na turystów czekał park linowy, kino 5D, figury postaci biblijnych, obiekty gastronomiczne, miniaturowe budowle sakralne, a nawet największy na świecie pomnik Jana Pawła II, o którym złośliwi mówili, że ma twarz Pudziana. Choć, Bogiem a prawdą, trudno się z nimi nie zgodzić. Niestety nawet gigantyczny papież nie uchronił tego miejsca przed bankructwem. Dziś park miniatur sakralnych znów stoi przed zwiedzającymi otworem, choć tym razem jest to otwór w ogrodzeniu.

Park miniatur sakralnych powstał w 2011 roku na terenie dawnego kamieniołomu. Na jego terenie znalazło się kilkanaście budowli sakralnych z całego świata wykonanych w skali 1:25 oraz 1:10. Znalazły się tu tak rozpoznawalne miejsca, jak plac Świętego Piotra w Watykanie, bazylika Grobu Świętego w Jerozolimie, kościół św. Jakuba w Medjugorie, bazylika w Fatimie czy bazylika w Lourdes. Stworzono także rekonstrukcję rzymskich katakumb, na dzieci czekał park linowy, a zwiedzanie urozmaicały figury postaci biblijnych. Chętni mogli przenocować w drewnianych domkach tuż obok parku, udać się na seans kina 5D albo zjeść hamburgera. Bilet wstępu kosztował 17,50 zł, a ulgowy 13,50 zł. 


Do tych ekscytujących atrakcji w 2013 roku dołączyła prawdziwa petarda - czternastometrowy pomnik papieża Jana Pawła II. Figurę odsłonięto z wielką pompą i wieszczono, że wkrótce stanie się ona nowym symbolem miasta. Był to w końcu największy pomnik papieża-Polaka na świecie! Informacja o wydarzeniu obiegła media polskie, a nawet niemieckie i brytyjskie, a internauci uczynili z figury mema, zauważając, że papież z twarzy wyjątkowo przypomina Mariusza Pudzianowskiego - Pudziana. Trudno się zresztą z nimi nie zgodzić.


Niestety sukces parku nie trwał wiecznie i nawet rekordowy papież mu nie pomógł. Prawdopodobnie w 2015 roku (z marca pochodzi ostatni post na Facebooku) obiekt zakończył swą działalność. W ciągu tych ośmiu lat pozostawione na pastwę losu figury znalazły niestety swoich "amatorów" i ekspozycja została zdewastowana. Mimo zniszczeń mieliśmy sporo radości z wizyty w tym miejscu - ja i Dawid, bo takiego urbexu jeszcze nie zaliczyliśmy; a Natalia - bo "małe domki" byłyby super dla lalek. W czasach świetności musiało być to ciekawe miejsce, bo miniatury zostały wykonane naprawdę starannie i nawet dziś wzbudzają podziw. 


Miało być tak pięknie, a wyszło, jak wyszło. Pewnie nigdy nie wybralibyśmy się do parku miniatur sakralnych, gdyby był on normalną biletowaną atrakcją, ale w takiej wersji wydał nam się na swój pokrętny sposób atrakcyjny. Mimo wszystko szkoda nam ogromu pracy, którą ktoś włożył w wykonanie modeli i po raz kolejny zadajemy sobie pytanie: co trzeba mieć w głowie, żeby coś takiego specjalnie niszczyć? Chyba nigdy się nie dowiemy.



Celowo nie podaję lokalizacji, choć miejsce stało się już dość znane i z pewnością bez problemu je odszukacie, jeśli chcecie.