piątek, 27 czerwca 2025

Krośnicka Kolej Wąskotorowa – z parą przez stawy

Czy wiesz, że przez Dolinę Baryczy jeszcze niedawno jeździły wąskotorowe pociągi łączące Wrocław z Miliczem? Choć linia z 1894 roku już nie działa, to parowóz z 1955 roku znów świszczy wśród stawów Doliny Baryczy, a zabytkowy pałac Volmersteinów błyszczy odrestaurowaną fasadą. Gotowy na przejażdżkę turystyczną następczynią historycznej wąskotorówki?

Kolej wąskotorowa w Dolinie Baryczy, zbudowana w 1894 roku jako Żmigrodzko-Milicka Kolej Powiatowa (później wcielona do Wrocławskiej Kolei Dojazdowej), łączyła Wrocław z Sulmierzycami, przebiegając przez Trzebnicę, Żmigród, Sułów i Milicz. Linia o długości 94 km funkcjonowała przez niemal 100 lat, przewożąc pasażerów oraz towary, w tym do Milicza. Po jej zamknięciu w 1991 roku i rozebraniu torów, wciąż planowano jej reaktywację. Obecnie część trasy, głównie odcinek Sułów – Milicz – Grabownica, przekształcono w ścieżkę rowerową, a na stacjach można podziwiać zabytkowe budynki dworców, fragmenty torów oraz ekspozycje taboru, które przypominają o historii tej wyjątkowej linii.

Ale to nie oznacza, że w tym rejonie nie ma już kolei wąskotorowej. Nawiązaniem do tradycji jest działająca od 2013 roku Krośnicka Kolej Wąskotorowa – parkowa atrakcja turystyczna zlokalizowana w malowniczym Zespole Pałacowo-Parkowym Krośnice–Wierzchowice. Oferuje ona przejazd niemal 3-kilometrową trasą w kształcie ósemki, biegnącą wśród stawów, drzew i rzek, z pięcioma przystankami wyposażonymi w tablice edukacyjne. W weekendy kursy obsługuje zabytkowy parowóz Px48-1907 z 1955 roku, który przed laty jeździł po ziemi milickiej, co dodaje przejazdom wyjątkowego, sentymentalnego charakteru. W tygodniu na trasie pojawia się lokomotywa spalinowa, a dla dzieci przygotowano lokomotywę edukacyjną „Tomcio”. 

Jeden z przystanków kolei znajduje się przy malowniczo położonym pałacu w Krośnicach. Jest on częścią założenia parkowo-folwarcznego o historii sięgającej końca XVIII wieku. Pierwotnie został wzniesiony przez rodzinę von Reichenbach z Goszcza około 1785 roku jako barokowy dwór. Przez lata przeszedł szereg przebudów, które nadały mu dzisiejszy kształt. Największą rozbudowę przeprowadził hrabia Adalbert von der Recke von Volmerstein po nabyciu majątku w 1845 roku, przekształcając skromny dwór w neorenesansowy pałac. Ostateczny wygląd rezydencja zyskała w latach 1927–1929, kiedy to według projektu architekta Hansa Thomasa z Wrocławia nadano jej charakter neoklasycystyczny z elementami modernistycznymi. Po II wojnie światowej pałac został splądrowany i znacjonalizowany; od 1996 roku, po przejęciu przez Gminę Krośnice i przeprowadzeniu gruntownego remontu, pełni funkcję siedziby Urzędu Gminy.

Dolina Baryczy to nie tylko kraina stawów i przyrody, ale także region z bogatym dziedzictwem kolejowym i architektonicznym, które dziś zachwyca na nowo. Krośnicka Kolej Wąskotorowa, dawne tory przekształcone w ścieżki rowerowe oraz zabytkowy pałac w Krośnicach tworzą wyjątkową opowieść o historii tego miejsca. Jeśli lubisz takie klimaty – docenisz tę okolicę. 




Luboradz – pałac z włoskim akcentem

Gdzie na Dolnym Śląsku można znaleźć miejsce, w którym czas zatrzymał się w renesansowych kasetonach, a echo włoskich podróży śląskich arystokratów brzmi do dziś w stiukach eliptycznej kaplicy? Pałac w Luboradzu, choć z zewnątrz może wydać się skromny, kryje w sobie historie, które mogłyby zapełnić niejeden tom. Od XVI-wiecznego dworu obronnego, przez barokową świetność i biblioteki pełne unikalnych dzieł, aż po magazyn ziemniaków, PGR i dewastację – to historia, którą trzeba poznać...

Luboradz (przed 1945 r. Lobris) to niepozorna wieś położona zaledwie 8 km od Jawora, u stóp Wzgórz Strzegomskich, nad rzeką Wierzbiak. Już samo położenie – bliskość szlaku z Jawora do Wrocławia – sprawiło, że wieś szybko zyskała na znaczeniu. W XVI wieku, powstał pierwszy dwór obronny. Początkowo należał do rodów von Bock i von Zedlitz, ale prawdziwa historia zaczęła się wraz z rodziną von Nostitz (właścicielami zamku Czocha), która przejęła majątek w połowie XVII wieku i pozostała jego właścicielem przez... 230 lat.

Początki obecnego pałacu sięgają końca XVI wieku. Pierwsza poważna przebudowa miała miejsce między 1681 a 1686 rokiem – to wtedy renesansowy dwór został przemieniony w reprezentacyjny pałac barokowy. Budowla zyskała cztery skrzydła rozmieszczone wokół wewnętrznego dziedzińca, ogromną kubaturę (ponad 19 tys. m³!) i aż 90 pomieszczeń. Wnętrza kryły bogactwa: renesansowe stropy, gabinet sztuki, zbrojownię, a nawet imponującą bibliotekę, której początki dał Otto von Nostitz.

Wśród licznych pomieszczeń szczególne miejsce zajmują dwie kaplice – prostokątna, starsza od północy, i eliptyczna od wschodu. Ta druga powstała jako jedna z pierwszych takich realizacji na Śląsku. Ukończona jesienią 1681 roku, została poświęcona dokładnie 14 września 1682 roku – w dniu 34. urodzin hrabiego Christopha Wenzla von Nostitz, fundatora i estety w jednej osobie.

To właśnie Christoph Wenzel wyniósł Luboradz na artystyczne wyżyny. Znający biegle francuski, wykształcony, miłośnik sztuki – rozpoczął gruntowną modernizację majątku. Sprowadził z Włoch Antonia Domenica Rossiego, architekta i sztukatora, który przez sześć lat tworzył barokowe arcydzieła: od kaplicy, przez stiuki, po portale skrzydła północnego. Dekoracje miały nie tylko zdobić – były manifestem lojalności wobec Habsburgów.

Po II wojnie światowej pałac był w dobrym stanie – pełen mebli i dzieł sztuki. Niestety, brak odpowiedzialnych gospodarzy szybko zrobił swoje. Przez lata służył jako magazyn (m.in. na ziemniaki), mieszkania dla pracowników PGR-u, a później opustoszał. Zniszczono stolarkę, wybito szyby, zdarto dekoracje, a nieszczelny dach pozwolił wodzie zniszczyć to, co przetrwało wojnę.

Dopiero w XXI wieku sytuacja zaczęła się zmieniać. Pałac trafił w prywatne ręce, dach został odnowiony, pojawiła się izolacja, a prace remontowe ruszyły. Niestety droga do pełnej rewitalizacji jest wciąż daleka, a mieszkańcy i turyści czekają na widoczny postęp prac. Obecnie pałac jest zabezpieczony i można go obejrzeć tylko z zewnątrz.

Nie sposób opisać pałacu w Luboradzu bez wspomnienia o jego dawnych ogrodach. Choć dziś nie ma po nich śladu, kiedyś ciągnęły się aż do Mściwojowa (również własnością Nostitzów) – wzdłuż alei z bliźniaczymi wieżami. Były tam oranżerie, kamienne mostki, sztuczne wyspy i pawilony – przypominające bardziej królewskie rezydencje niż wiejskie majątki. Mieszkańcy Jawora przyjeżdżali tu, by słuchać śpiewu słowików i spacerować cienistymi alejkami.

Luboradz to miejsce, które wciąż czeka na swoje drugie życie. Choć pałac z zewnątrz nie zachwyca bogactwem, to w jego murach kryją się pozostałości prawdziwych skarbów architektury i sztuki. Być może znów stanie się miejscem otwartym – nie tylko dla miłośników historii, ale też dla tych, którzy szukają odrobiny magii w cieniu renesansowych stropów. Może w końcu się doczekamy renowacji z prawdziwego zdarzenia?



Pałac w Kazimierzu – cystersi, arystokraci i PGR

Pałac w Kazimierzu – rezydencja, której neogotyckie mury dawniej gościły arystokratyczne bale, a później… tony nawozów sztucznych. Wystarczy zjechać z głównej drogi między Głogówkiem a Prudnikiem, by pośród pól i zdziczałego parku natknąć się na trzy­kondygnacyjny pałac, którego losy są bardziej burzliwe niż nurt pobliskiej Osobłogi. To tutaj, w Kazimierzu (woj. opolskie), na przestrzeni wieków spotykają się cystersi, pruscy arystokraci i pegeerowskie magazyny, tworząc historię, która nie pozwala przejść obojętnie. Zobacz, co zostało z rezydencji, która miała być wizytówką wpływowego rodu von Prittwitz und Gaffron.

Kazimierz po raz pierwszy trafił do źródeł w 1198 r., choć jego dzieje zaczynają się jeszcze wcześniej – około 1175 r. książę Bolesław Wysoki darował te ziemie cystersom z Pforty. W 1226 r. książę opolski przekazał kościół i okoliczne grunty zakonnikom z Lubiąża, czyniąc z Kazimierza centrum ogromnego kompleksu dóbr klasztornych. Prosperity przerwał najazd husytów w 1428 r.; osada zdegradowała się do roli zwykłej wsi i pozostała własnością cystersów aż do sekularyzacji w 1810 r.

Nowy rozdział otworzył Fryderyk Wilhelm Bernard von Prittwitz und Gaffron – królewski radca finansowy, który w 1813 r. wykupił dawną siedzibę cystersów. Na przełomie lat 30. i 40. XIX wieku polecił wznieść pałac w modnym barokowo‑klasycystycznym stylu, z elewacją skierowaną na południowy zachód. Po jego śmierci (1842/1843) majątek przejął jego siostrzeniec Aleksander, powiększając posiadłość o okoliczne folwarki i sąsiedni pałac w Klisinie.

Przebudowa z 1894 r. dodała rezydencji neogotyckiego sznytu: ostrołukowe okna, sterczyny i fryz arkadowy ozdobiły jedenastoosiową fasadę z centralnym ryzalitem. Wnętrza mieściły reprezentacyjne salony, a otaczający pałac park krajobrazowy ze stawem tworzył romantyczny dodatek do arystokratycznego życia. Mimo zniszczenia pobliskiego dębowego lasu po 1930 r., kompleks wciąż zachwycał harmonią architektury i przyrody.

Sielankę przerwał kolejny zwrot akcji. W 1929 r. Joachim Bernard von Prittwitz sprzedał Kazimierz Górnośląskiej Spółdzielni Wiejskiej i wyjechał do Namibii w Afryce. Gmina urządziła w pałacu biura, przedszkole i mieszkania dla dawnych pracowników Prittwitza, a po II wojnie światowej PGR zamienił salony w magazyny pasz, węgla i nawozów. Przekazany prywatnemu właścicielowi w 1990 r. obiekt dalej niszczał; dopiero odzyskany przez gminę Głogówek w 2005 r. doczekał się nowego dachu – pierwszego, ale póki co jedynego, kroku do renowacji.

Otaczający pałac park oraz pozostałości oficyny i budynków gospodarczych świadczą o dawnej potędze tego miejsca. Niestety po wyjeździe ostatniego Prittwitz do Afryki rozpoczął się rabunkowy karczunek przypałacowego parku. Dziś zachował się on już tylko w szczątkowej formie, w większości zajęty przez współczesną zabudowę. Na obrzeżach dawnego majątku niszczeje rodzinne mauzoleum dawnych właścicieli Kazimierza. Nad głównym wejściem zdewastowanej kaplicy zachował się herb rodowy przedstawiający szachownicę oraz czarnoskórą kobietę bez rąk i nóg.


Dziś pałac i park, chronione od lat 80. wpisem do rejestru zabytków, wciąż czekają na kogoś, kto zdecyduje się na zakup ruiny i tchnie w nią życie. To urokliwe miejsce zasługuje na coś więcej, tylko czy doczeka się zmiany losu?