wtorek, 31 sierpnia 2021

Przemysł i militaria. "Ekomuzeum" w Starachowicach i Muzeum im. Orła Białego w Skarżysku-Kamiennej

Na zakończenie naszej wędrówki po województwie świętokrzyskim odwiedziliśmy dwa ciekawe miejsca: Muzeum Przyrody i Techniki "Ekomuzeum", w którym zobaczyć można Wielki Piec z zachowanym kompletnym ciągiem produkcyjnym, oraz Muzeum im. Orła Białego w Skarżysku-Kamiennej oferujące jedną z największych kolekcji militariów pod gołym niebem w Polsce. Co nam się spodobało i czy warto je odwiedzić? Przekonajcie się sami :-)

W pierwszej kolejności udaliśmy się do Starachowic, aby zapoznać się z sięgającymi średniowiecza tradycjami hutniczymi województwa świętokrzyskiego. W XIX wieku Starachowice stały się ważnym ośrodkiem przemysłu metalowego w Królestwie Polskim, częścią tzw. Staropolskiego Okręgu Przemysłowego. Z inicjatywy Stanisława Staszica w latach 1836-41 powstał tutaj zakład wielkopiecowy. Najcenniejszym obiektem na terenie muzeum jest pochodzący z 1899 roku Wielki Piec oraz jego kompletny ciąg produkcyjny, który podczas zwiedzania poznajemy. Jest to najważniejsza część stałej ekspozycji, jaką można zobaczyć w "Ekomuzeum".



Wielkopiecowy zakład przemysłowy to także kolebka Zakładów Starachowickich, których częścią była była fabryka zbrojeniowa powstała w latach dwudziestych XX w.  Po II Wojnie Światowej zamiast dział i pocisków artyleryjskich produkowano tam samochody ciężarowe Star. Kto z nas nie pamięta kultowych ciężarówek, które na stałe wpisały się w motoryzacyjny krajobraz PRL-u oraz lat 90.? Sentymentalną podróż w przeszłość można odbyć na prezentacji wybranych modeli samochodów ze starachowickiej fabryki (między innymi Star 20 - pierwszy model produkowany w latach 1948-1957; Star 266R - uczestnik X Rajdu Paryż-Dakar czy Star 660M2 - będący wierną repliką jedynego polskiego papamobile). Obecnie trwają starania na pozyskanie środków na rozbudowę ekspozycji, za co trzymam kciuki, bo to ciekawy temat o wielkim potencjale. 



W muzeum zobaczyć można również wystawę paleontologiczną. Na ekspozycji prezentowane są między innymi odciski łap dinozaurów znalezione na wykopaliskach prowadzonych w województwie świętokrzyskim. Uzupełnieniem wystawy są figury nieistniejących już gatunków zwierząt. Jak widać, "Ekomuzeum" to prawdziwy misz-masz tematyczny, co wiele osób może odebrać jako jego wadę. Z pewnością każdy z tych tematów zasługuje na osobną placówkę, lecz widocznie taki podział nie był na razie możliwy. Natomiast ogromnym plusem tego miejsca jest zaangażowana i sympatyczna przewodniczka, dzięki której ponad dwugodzinne zwiedzanie w ogóle nam się nie dłużyło. 


Z wytopem żelaza powiązane jest także Muzeum im. Orła Białego w Skarżysku-Kamiennej, które odwiedziliśmy na sam koniec naszej świętokrzyskiej przygody. Siedziba placówki oraz część wystawy znajduje się w XIX-wiecznym budynku, będącym zapleczem administracyjnym dawnej Huty "Rejów". Muzeum podjęło się misji zachowania dziedzictwa kulturowego związanego z historią wojska i wojskowości oraz przekazywania wiedzy o dziejach regionu.  Największa część wystawy znajduje się jednak w plenerze, na terenie o powierzchni ponad 1,5 hektara. 


Zgromadzono tutaj sprzęt bojowy będący na wyposażeniu armii polskiej po 1945 r. Część ekspozycji stanowi też uzbrojenie z okresu II wojny światowej pochodzące z pól bitewnych. Wystawa podzielona jest tematycznie na części: lotniczą, pancerną, morską, artylerii lufowej oraz artylerii rakietowej - łącznie zobaczyć można 130 eksponatów. Część z nich można doświadczyć z bardzo bliska - możliwe jest zwiedzanie wnętrza samolotu transportowego Ił-14 oraz wejście po specjalnej platformie na kuter torpedowy ORP "Odważny". To własnie te dwa pojazdy zrobiły na nas największe wrażenie. 


Takimi przemysłowymi i militarnymi akcentami zakończyliśmy nasz długi weekend czerwcowy w województwie świętokrzyskim. To były bardzo intensywne cztery dni, podczas których zwiedzaliśmy zamki, jaskinię, chodziliśmy po górach, oglądaliśmy osobliwości przyrody, pałace i nie tylko... Jeśli chcecie poczytać więcej o naszych wycieczkach, to kliknijcie w tag ŚWIĘTOKRZYSKIE, i zakochajcie się w tym rejonie tak, jak my :-)

czwartek, 19 sierpnia 2021

Zamek w Iłży. Gotycka wieża nad miastem

Już jadąc w stronę Iłży, widzimy górujący nad miastem zamek z XIV-wieczną gotycką wieżą. Zbudowany na wysokim wzniesieniu dominuje nad krajobrazem, choć od lat jest w stanie ruiny. Samo podejście do niego jest dość męczące, a na miejscu czekają na nas kręte schody na wieżę... 

Zamek w Iłży, w południowej części województwa mazowieckiego, zabudowano w pierwszej połowie XIV wieku z inicjatywy biskupa krakowskiego Jana Grota. Początkowo budowla charakteryzowała się stylem gotyckim, który do dziś widoczny jest w jednym z najstarszych elementów zamku - wieży. Warownia podlegała przebudowom, m. in. w  połowie XVI i w XVII wieku, zyskując wystrój renesansowy i nowe fortyfikacje bastejowe. 

Zamek został zniszczony dwukrotnie w XVII wieku: podczas potopu szwedzkiego oraz w wyniku najazdu księcia Siedmiogrodu, Jerzego Rakoczego. Został odbudowany,  jednak już wkrótce miał nastąpić jego upadek. Poważnych zniszczeń na zamku dokonano podczas walk z konfederatami barskimi, a po rozbiorach znalazł się w zaborze austriackim. To właśnie wtedy strawił go pożar, po którym warownia już nigdy nie podniosła się z ruiny. 


Zniszczony zamek był wykorzystywany jako źródło materiału budowlanego. Mimo interwencji Tadeusza Lubomirskiego, który pod koniec XIX wieku kupił ruinę i oddał ją pod opiekę Towarzystwu Opieki nad Zabytkami, proceder trwał w najlepsze. W wyniku rozbiórek zniszczono między innymi zabytkowy gotycki portal. W 1939 w wieżę uderzył niemiecki pocisk artyleryjski.

Obecnie zamek jest zabezpieczony w formie stałej ruiny i można go zwiedzać za opłatą. Nawiasem mówiąc, za bilety płaci się dwa razy - za wejście na teren oraz za wstęp na wieżę. Podobno w tygodniu za wstęp na teren ruin nie jest pobierana, ale ciężko znaleźć wiarygodne informacje na ten temat. 

Pod zamkiem znajduje się bezpłatny parking na kilka samochodów, a drogę do warowni wyznacza kamienna brama. Uwaga - idzie się ostro pod górkę. Plus jest taki, że szybko znajdujemy się na miejscu, a minus - można się zmęczyć i ciężko się schodzi. Jest możliwość wybrania dłuższej, lecz łagodniejszej trasy, ale nie korzystaliśmy z tej opcji. Niedaleko zamku znajduje się pole bitwy pod Iłżą (8-9 września 1939 r.) jednej z najważniejszych potyczek wojny obronnej po ataku Niemców na Polskę. Polskie oddziały dążące do Wisły zostały tutaj zatrzymane, a następnie rozbite przez dywizję niemiecką. Miejsce upamiętnia tablica informacyjna. 


Iłża jest ciekawym przystankiem w trasie, gdy podróżuje się po styku województw świętokrzyskiego i mazowieckiego Z zamku rozciąga się bardzo ładny widok na okolicę, a na zwiedzenie ruin można poświęcić chwilę. Trochę nas jednak rozczarowała wysoka opłata za zwiedzanie, bowiem trzeba było kupić aż dwa bilety: wstęp na zamek i osobno na wieżę. Trochę to zepsuło nam odbiór tego miejsca. Mimo wszystko nie sposób nie docenić walorów historycznych warowni. 

środa, 18 sierpnia 2021

Pałac Karskich we Włostowie. Co by było, gdyby...

Bardzo chcieliśmy zwiedzić ruiny pałacu Karskich we Włostowie (woj. świętokrzyskie), ale po raz kolejny roślinność wygrała z naszą ciekawością. Nie pokażę Wam zbyt wielu zdjęć, ale chociaż opowiem historię miejsca, w którym Stefan Żeromski pisał "Popioły". Po wojnie pałac popadł w ruinę. Współcześnie mógł trafić w dobre ręce stowarzyszenia, które zadbało o Zamek Krzyżtopór, ale... No właśnie, zawsze jest jakieś "ale", a my możemy sobie marzyć...

Włostów w ręce Karskich trafił w 1795 roku, kiedy to majątek kupił Antoni Karski, łowczy sandomierski. W latach 1854-1860 na zlecenie Stanisława Karskiego wzniesiono neoklasycystyczny pałac zaprojektowany przez Henryka Marconiego, jednego z najwybitniejszych architektów pierwszej połowy XIX wieku tworzących na ziemiach polskich. Był to piętrowy budynek z 30 pokojami, salą balową, trzema salonami, biblioteką, salą bilardową i prywatną kaplicą. Na przełomie XIX i XX wieku dokonano przebudowy, podczas której zostały doprowadzone media: prąd elektryczny, linia telefoniczna i wodociąg. Pałac wyposażono w centralne ogrzewanie, a w łazienkach można było korzystać z ciepłej i zimnej wody. W tamtych czasach był to prawdziwy luksus.

W pałacu gościło wielu znamienitych gości, między innymi nuncjusz apostolski Achilles Ratti, który później został wybrany na papieża Piusa XI.  Z kolei Stefan Żeromski podczas pobytu we Włostowie napisał część swojej najbardziej znanej powieści "Popioły". Podczas II wojny światowej Karscy zdecydowali się pozostać w majątku mimo represji (pod przymusem zakwaterowano w pałacu żołnierzy niemieckich), równocześnie właściciel - Szymon Karski - potajemnie wspierał działania polskiego podziemia. W 1942 Karski został aresztowany przez gestapo i rodzina musiała opuścić Włostów. 

Pałac wojnę przetrwał w w stanie stosunkowo dobrym. Po 1945 r.  obiekt trafił w ręce PGR. Parter budynku zajęła szkoła, a piętro miejscowa ludność, która wprowadziła się do zabytkowych wnętrz... z żywym inwentarzem. Rozpoczęły się dewastacje, które doprowadziły pałac do kompletnej ruiny. Nic nie zostało z drogich parkietów, stiuków czy luster. Nie oszczędzono nawet parku, z którego wycięto większość starodrzewu. Obecnie z pałacu zostały już tylko zniszczone mury, dwie bramy (ta z lwami robi szczególne wrażenie) i ruiny budynku (prawdopodobnie gospodarczego). Karskim nigdy nie udało się odzyskać rodowej posiadłości. W 2007 o zgodę na zakup i odbudowę pałacu starało się stowarzyszenie, które opiekuje się Zamkiem Krzyżtopór, niestety bezskutecznie - już wcześniej wojewoda świętokrzyski użyczył zespół dworsko-pałacowy we Włostowie Sekcji Diecezjalnego Instytutu Akcji Katolickiej Diecezji Sandomierskiej. Obiekt do dziś niszczeje.


Mogło być tak pięknie, ale wyszło tak, jak zwykle... Patrząc na dzieje pobliskiego pałacu w Kurozwękach, który wrócił w ręce prawowitych właścicieli i powoli odzyskuje swój blask, smutno się robi na widok majątku Karskich. Gdyby nie powojenne dewastacje, to historia tego obiektu mogłaby być zupełnie inna. Gdyby tylko znalazła się możliwość zadbania o to miejsce w odpowiednim czasie, mielibyśmy tutaj perełkę. A tak mamy tylko zarośniętą, zapomnianą ruinę. 


wtorek, 17 sierpnia 2021

Łysa Góra - misjonarze i czarownice

Po Łysicy przyszedł czas na Łysą Górę - drugi pod względem wysokości szczyt Gór Świętokrzyskich. Według mnie także ciekawszy, bo sporo tu można zobaczyć. Od pogańskiego miejsca kultu do relikwii krzyża, na którym umarł Chrystus. Od cmentarza jeńców wojennych po opactwo benedyktynów. Od gołoborza po wieżę przekaźnikową. A do tego niektórzy twierdzą, że na szczycie gromadzą się czarownice...

Na Łysą górę wybraliśmy się tego samego dnia, co na Łysicę. Oba szczyty są na tyle łatwe, że spokojnie można zdobyć oba jednego dnia. Ma to też swoje plusy - wystarczy jednodniowy bilet do parku narodowego (z którym ma się również zniżkę na wejście na gołoborze - nigdzie nie jest to napisane, a warto wiedzieć). Na Łysą Górę wyruszyć można jednym z trzech szlaków: z Huty Szklanej, z Trzcianki lub z Nowej Słupi. Ta pierwsza opcja jest najbardziej przystępna - jest to zwykła droga (można wjechać nawet wózkiem dziecięcym albo... meleksem), o drugiej wiem niewiele, a wybraliśmy trzecią. W Nowej Słupi, na skraju parku narodowego, znajdują się spore parkingi (płatne), które czynią to miejsce dobrą bazą wypadową na szczyt. Ruszajmy!

Podchodziliśmy niebieskim szlakiem - tak zwaną "drogą królewską". Idzie się niemal cały czas przez las jodłowo-bukowy, na drodze towarzyszą nam stacje drogi krzyżowej, a co jakiś czas pojawiają się miejsca na odpoczynek, a nawet ułatwienia w postaci schodów. Trasa nie jest trudna - już drugi raz tego dnia nasza półtoraroczna córka zaskoczyła nas chęcią samodzielnego wchodzenia. Choć to może to za wiele powiedziane, bo więcej niż wchodzenia było zbierania patyków, ale i tak spory kawałek pod górę weszła sama. Duma mnie rozpierała!

Po dojściu do miejsca zwanego Kopcem Czartoryskiego, jesteśmy już niemal na szczycie. Warto w tym miejscu odbić w prawo na ścieżkę prowadzącą do niewielkiej nekropolii. Na zboczach góry znajduje się cmentarz jeńców radzieckich z okresu 1941-43. W jego centralnym punkcie postawiono pomnik, na którym napisano: "Wieczna pamięć i sława sześciu tysiącom jeńców radzieckich zamordowanym przez hitlerowców w więzieniu na Świętym Krzyżu w latach 1941-43". (Święty Krzyż to inna nazwa Łysej Góry). Wrócimy do tego jeszcze.

Najwyższa pora napisać coś więcej o szczycie, który przyszło nam zdobyć. Łysa Góra, znana też jako Łysiec albo Święty Krzyż, jest drugim co do wielkości, po Łysicy, szczytem Gór Świętokrzyskich. Mierzy 594 m n.p.m. W przeszłości była miejscem kultu Słowian, co potwierdzają relikty wału kultowego. Wzniesiono go między VII a XIX wiekiem, a podobna konstrukcja znajdowała się między innymi na dolnośląskiej Ślęży. Na Łysej Górze czczono trzy bóstwa: Świst, Poświst  i Pogodę. Nasi przodkowie gromadzili się w obrębie walu w celu odprawiania modłów i składania ofiar. To nie jedyny "pogański" akcent w tym miejscu - do dziś istnieją legendy o odbywających się na szczycie góry sabatach czarownic (na które wiedźmy mają lecieć z Góry Zborów).

Tuż pod szczytem zobaczyć można charakterystyczne dla Gór Świętokrzyskich gołoborze. Jest to malownicze rumowisko skalne na północnym stoku Łysej Góry. Na jego powstanie miały wpływ zmiany temperatury - zamarzanie i rozmarzanie podłoża; zamarzanie wody w szczelinach, powodujące rozpad blokowy skał. Podziwiać je można z tarasu widokowego, na który należy zakupić osobny bilet. Z biletem wstępu do parku narodowego jest on tańszy.

Szczyt Łysej Góry został zdominowany przez współczesną budowlę - wieżę o wysokości 157 metrów, w której mieści się Radiowo-Telewizyjne Centrum Nadawcze Święty Krzyż. Zbudowano ją w latach 1959-66 mimo protestów Ministerstwa Leśnictwa oburzonego tak wielką inwestycją na terenie parku narodowego. Interweniować musiał sam premier, Józef Cyrankiewicz i finalnie inwestycja została zrealizowana. Sygnał radiowy oraz telewizyjny emitowany z wieży swoim zasięgiem pokrywa całe województwo świętokrzyskie i spore fragmenty województw ościennych - jest odbierany w promieniu 150 km. 

W końcu dochodzimy do jednego z najciekawszych miejsc na Łysej Górze - do opactwa benedyktyńskiego, które według legendy założył Bolesław I Chrobry w 1006 r.  Od XIV w. nazywane jest ono Świętym Krzyżem w nawiązaniu do przechowywanych tu relikwii krzyża świętego, na którym miał umrzeć Jezus Chrystus. Jednym z powodów założenia klasztoru właśnie w tym miejscu było zapobieżenie kontynuacji pogańskich praktyk, o których wcześniej pisałam.  W okresie panowania dynastii Jagiellonów było to najważniejsze sanktuarium religijne w Królestwie Polskim, wielokrotnie goszczono tu królów naszego kraju. 

Opactwo parokrotnie było niszczone i odbudowywane. W latach 1852-1865 mieścił się tu zakład poprawczy dla księży, który następnie władze rosyjskie przekształciły w więzienie, a status budowli utrzymały władze polskie, tworząc tu najcięższy areszt swoich czasów. Podczas wojny Niemcy utworzyli tu obóz zagłady jeńców radzieckich, których pamięć uczczono na opisanym wcześniej cmentarzu. W 1961 budynki po więzieniu przejął Świętokrzyski Park Narodowy, a obecnie w obiekcie mieści się nowicjat Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. 

Ciekawostką są krypty, które można zwiedzać za niewielką opłatą (2 zł za osobę). W krypcie kaplicy Oleśnickich złożone jest zmumifikowane ciało, które przypisywano przez długi okres Jeremiemu Wiśniowieckiemu - księciu i dowódcy wojsk koronnych, który żył w latach 1612-1651. Jednak badania naukowe z roku 1980 wykluczyły, że szczątki należą do niego. W drugim pomieszczeniu eksponowane są zmumifikowane zwłoki nieznanego powstańca styczniowego z 1863 r. 

Na tym zakończyliśmy naszą wycieczkę na Łysą Górę i zeszliśmy tym samym, niebieskim szlakiem do Nowej Słupi. To była ciekawa wyprawa, podczas której udało się wiele zobaczyć, a Święty Krzyż śmiało można zaliczyć do obowiązkowych punktów zwiedzania województwa świętokrzyskiego. To jeszcze nie koniec atrakcji, jakie na nas czekały podczas tamtego wyjazdu, ale dojdziemy do tego w swoim czasie.