poniedziałek, 18 września 2023

Nieczynne lotnisko Tempelhof. Duma Hitlera i symbol zimnej wojny

Trudno wymienić inne lotnisko, które tak mocno, jak Tempelhof zapisało się w historii XX wieku. Hitlerowi z pewnością nie śniło się, że jego oczko w głowie, jeden z największych portów lotniczych w Europie, po wojnie stanie się siedzibą amerykańskiego wojska i służb albo że co czwarty porwany samolot na świecie kierował się będzie do Berlina Zachodniego - na Tempelhof. Choć zimna wojna dawno się skończyła, ostatnia maszyna wylądowała tu w 2008 roku, to lotnisko nadal obrasta w legendy i wywołuje wypieki na twarzy...

Zlokalizowane w centralnej części Berlina lotnisko Tempelhof powstało na terenie dawnego placu apelowego, na którym pierwsze loty odbywały się już w 1909 roku. Miejsce to uchodzi zresztą za najstarszy pasażerski port lotniczy. Budowa infrastruktury rozpoczęła się w 1923 roku i nie zakończyła się... de facto do dziś, ponieważ nigdy nie udało się w 100% wykończyć budynków oraz całego kwartału budynków skupionych wokół placu der Luftbrücke. Odwiedzając Tempelhof można odnieść wrażenie, że jest to całe lotnicze miasteczko, a nie tylko port lotniczy. Pierwszy terminal otwarto w 1927 roku i można było na niego dojechać metrem, co było wówczas ewenementem na skalę światową.



W latach 30. Tempelhof obsługiwał więcej pasażerów niż Paryż czy Londyn i osiągnął granice swojej przepustowości. Po dojściu do władzy narodowych socjalistów Hitler nakazał budowę nowego obiektu, nadając mu podwójne zastosowanie jako lotniska wojskowego i cywilnego. W 1935 roku kontrakt na budowę otrzymał architekt Ernst Sagebiel. Budowniczym było Ministerstwo Lotnictwa Rzeszy. Prace budowlane rozpoczęte w 1936 roku zostały zatrzymane w czasie II wojny światowej; nie powstały między innymi schody prowadzące do planowanych trybun na dachach, które miały pomieścić ponad 80 000 widzów na pokazach lotniczych Luftwaffe. Mimo intensywnych bombardowań Berlina, port lotniczy przetrwał wojnę niemal nienaruszony. Już wówczas alianci dostrzegli potencjał tego miejsca i planowali zachować je na swoje potrzeby.


W 1945 roku port lotniczy przejęli Amerykanie, wykorzystując je jako bazę wojskową. Na ich potrzeby powstała nawet kręgielnia czy boisko do koszykówki! Jednak zapotrzebowanie na loty pasażerskie po wojnie rosło i w 1950 roku otwarto Tempelhof ponownie także dla ludności cywilnej. Lotnisko miało ogromne znaczenie dla berlińczyków w okresie zimnej wojny. Podczas trwającej 11 miesięcy blokady Berlina przez władze ZSRR w mieście brakowało żywności, węgla i paliw. Lotnisko Tempelhof okazało się doskonałym miejscem na przyjmowanie z powietrza towarów i szacuje się, że w szczytowym okresie samoloty lądowały tu co 30 sekund! Tempelhof ma także swój akcent Polski. Ze względu na jego bliskość do granicy z naszym krajem, zdarzały się uprowadzenia samolotów krajowych i kierowanie ich do Berlina Zachodniego. W latach 80. powstało nawet żartobliwe rozwinięcie skrótu LOT - Landing On Tempelhof albo Linie Okęcie-Tempelhof.



Kiedy w 1993 roku Siły Powietrzne USA wycofały się z Berlina, lotnisko zostało w całości udostępnione lotnictwu cywilnemu i było użytkowane do 2008 roku. Ze względu na stosunkowo krótki pas startowy obsługiwało ono głównie loty krajowe i europejskie małymi samolotami. Po zamknięciu część zewnętrzną lotniska zamieniono je na park miejski Tempelhofer Park. Pasy startowe dostępne są dla rolkarzy, rowerzystów i biegaczy. Budynki pozostają częściowo zagospodarowane - swoje siedziby mają tam służby miejskie oraz różne firmy. Port lotniczy trudno nazwać typową atrakcją turystyczną, ale nam udało się zapisać na jego zwiedzanie z przewodnikiem, podczas którego zajrzeliśmy nie tylko do dawnej hali przylotów i odlotów czy restauracji, ale nawet do dawnych biur służb amerykańskich.


Tempelhof wywarł na nas ogromne wrażenie i był doskonałym uzupełnieniem naszego zwiedzania Berlina śladami zimnej wojny, które rozpoczęliśmy dzień wcześniej, udając się do nieczynnej stacji nasłuchowej Teufelsberg. Choć nie jest to miejsce powszechnie dostępne i trzeba się zapisać na zwiedzanie, które odbywa się tylko w ściśle określonych terminach, to nie wyobrażam sobie pominąć tego miejsca na mapie Berlina. Punkt obowiązkowy dla miłośników lotnictwa i historii XX wieku.




czwartek, 14 września 2023

Stacja szpiegowska Teufelsberg. Co skrywa berlińska Góra Diabła?

Teufelsberg - Góra Diabła. To już wystarczyłoby za rekomendację, ale to dopiero początek. W Zachodnim Berlinie na gruzach nazistowskiego uniwersytetu technicznego powstała po wojnie amerykańska stacja szpiegowska. W okresie Zimnej Wojny było to jedno z najpilniej strzeżonych miejsc w Berlinie. Po zjednoczeniu Niemiec pojawiały się różne pomysły na adaptację Teufelsbergu, a w jeden z nich zaangażował się nawet reżyser David Lynch. Dziś przyciąga fascynatów urbexu i street-artu. Co jeszcze przed nami kryje owiana tajemnicą Góra Diabła?

Aby dotrzeć na Teufelsberg trzeba się przygotować na dłuższy spacer, co jest rzadkością w świetnie skomunikowanym Berlinie. Najpierw należy dotrzeć pociągiem S-Bahn na stację Heerstrasse, a następnie podążać Teufelsseestraße aż pojawi się wejście w las. A potem iść pod górę. Ścieżek jest kilka i zdecydowanie najłatwiej jest podążać tą od drugiego parkingu... ale najłatwiej nie zawsze znaczy najciekawiej. Mimo niewyobrażalnego upału wyciągnęłam nas najpierw na punkt widokowy na wzgórzu Drachenberg, z którego wspaniale prezentował się zarówno Berlin, jak i zarys stacji nasłuchowej, do której zmierzaliśmy. Problem polegał tylko na tym, że z górki trzeba było zejść, a później ponownie wejść na docelowy Teufelsberg, a samo zejście po osuwającej się ziemi zapamiętamy na długo. Na szczęście się udało i po kolejnych kilkunastu minutach spaceru dotarliśmy na Teufelsberg - Górę Diabła.


Jedna z najwyższych gór Berlina jest tak naprawdę wzniesieniem usypanym z gruzów i to nie byle jakich. W latach 40. XX wieku na zlecenie Hitlera w miejscu dzisiejszego Teufelsbergu rozpoczęto budowę wojskowego Wydziału Techniki Obronnej. Obiekt został oddany do użytku w stanie surowym w 1940 roku, ale jego dokończenie okazało się niemożliwe ze względu na wysokie koszty i sytuację na froncie. Po II wojnie światowej obiekt wysadzono w powietrze, a jego pozostałości zasypywano gruzem ze zniszczonego Berlina. W latach 50. armia amerykańska uznała Teufelsberg za doskonałe miejsce do prowadzenia nasłuchów i wkrótce powstała stacja szpiegowska - Field Station Berlin.


W tym celu zbudowano pięć kopuł antenowych, które w okresie Zimnej Wojny pozwalały na inwigilację sięgającą aż do obszaru Układu Warszawskiego. Obiektem na Teufelsbergu zarządzała amerykańska Agencja Bezpieczeństwa Narodowego (NSA), która działała tu jako część globalnej sieci szpiegowskiej Echelon. Od 1957 roku z obiektu korzystały także amerykańskie i brytyjskie służby. Po zjednoczeniu Niemiec z obiektu usunięto sprzęt elektroniczny, gdyż istnienie stacji przestało mieć jakikolwiek sens. Amerykanie i Brytyjczycy opuścili Teufelsberg w 1991 roku.


Budynki zostały jednak ponownie zagospodarowane i używano ich do 1999 roku do cywilnego nadzoru ruchu lotniczego. Po tym czasie pojawił się projekt zaadaptowania Teufelsbergu na centrum konferencyjne i muzeum szpiegowskie z ekskluzywnymi apartamentami i restauracją. Projekt nie doczekał się realizacji ze względu na rosnące koszty budowy i opór ekologów. W 2008 roku Fundacja Maharishiego planowała zakup terenu z zamiarem budowy Wedyjskiego Uniwersytetu Pokoju z 50-metrową Wieżą Niezwyciężoności. W pomysł zaangażował się nawet reżyser David Lynch, jednak projektu nie udało się zrealizować ze względów formalnych.


Po latach burzliwych dyskusji w 2018 roku obszar Teufelsbergu został objęty ochroną zabytków. Same budynki doczekały się także adaptacji na nowe cele, które nie ingerują w ich historyczny charakter i równocześnie nadają im funkcję społeczną i kulturową. Mówiąc wprost - obecnie Teufelsberg jest czymś pomiędzy gigantyczną galerią sztuki street-art a urbexem. Wstęp jest biletowany, więc obiekt jest zabezpieczony, ale mimo tego poruszanie się po nim robi ogromne wrażenie. Można wejść niemal wszędzie, na każdym kroku natykając się na fantastyczne graffiti i rzeźby. Te oczywiście zmieniają się co jakiś czas, więc cały czas coś tutaj się dzieje. Punktem kulminacyjnym było dla nas wejście na dach najwyższego budynku, na którym wciąż stoją trzy kopuły stacji nasłuchowej, a panorama Berlina z tego miejsca nie ma sobie równych.


Położony nieco na uboczu Teufelsberg należy do raczej niszowych i nietypowych atrakcji Berlina, ale dla nas był absolutnym strzałem w dziesiątkę. Nic, naprawdę nic w tym fascynującym mieście nie wywarło na nas aż takiego wrażenia. To absolutny must-see dla osób interesujących się historią XX wieku oraz tematyką Zimnej Wojny. A liczne graffiti i urbexowy klimat tylko potęgują ten niesamowity nastrój berlińskiej Góry Diabła... 

W podobnym klimacie polecam też nieczynne lotnisko Tempelhof