poniedziałek, 28 lutego 2022

Będzin. Średniowieczny zamek, tajemnicze podziemia i zapomniana synagoga

Jedno z najstarszych miast Zagłębia Dąbrowskiego najczęściej kojarzy się ze średniowiecznym zamkiem, który przez stulecia stanowił serce królewskiego grodu. Jednak Będzin ma wiele więcej do odkrycia: tajemnicze podziemia drążone przez hitlerowców pod Górą Zamkową, świetnie zachowany XVIII-wieczny pałac oraz liczne ślady kultury żydowskiej, której przedstawiciele stanowili przed wojną ponad połowę mieszkańców miasta. Zapraszam na wędrówkę od średniowiecznych murów po ukrytą synagogę.

Będzin jest miastem w Zagłębiu Dąbrowskim i stanowi historyczną stolicę tego regionu oraz część dawnej ziemi krakowskiej Małopolski. Z jego nazwą związana jest legenda o Kazimierzu Wielkim, który miał, spoglądając na okolicę, rzec "tutaj będziem My, a tam czeladź nasza". Tym samym nadał miano nie tylko Będzinowi, ale też pobliskiej Czeladzi (w pełnej wersji pojawiły się też nazwy Sosnowca, Dąbrowy [Górniczej] i kilku dzielnic okolicznych miast). Prawa miejskie Będzin uzyskał ponad 660 lat temu, co czyni go jednym z najstarszych miast Zagłębia i Małopolski. Był miastem królewskim Korony Królestwa Polskiego. Jego symbolem jest wzgórze zamkowe ze średniowiecznym zamkiem.

Gotycki zamek za wzgórzu powstał w połowie XIV wieku na polecenie Kazimierza Wielkiego, w systemie tzw. Orlich Gniazd (budowano je często w trudnym terenie, a ich zadaniem było strzeżenie granicy Królestwa Polskiego). Na zamku gościli królowie polscy - w 1574 r. Henryk Walezy, w 1683 Jan III Sobieski w drodze pod Wiedeń, a w 1697 August II Mocny. W 1616 r. spaliła się część miasta z warownią, którą później odbudowano. 40 lat później zamek został ograbiony podczas szwedzkiego najazdu i w XVIII wieku popadł w ruinę. W XIX wieku częściowo go odbudowano, między innymi tworząc nań kaplicę ewangelicką, a później szpital, lecz był to krótkotrwały renesans. Ostateczna odbudowa zamku miała miejsce 1956 roku i od tego czasu zamek jest w rękach Muzeum Zagłębia Dąbrowskiego. Można go zwiedzić i wejść na wieżę.


Pisząc o zamku, muszę wspomnieć także o murach, które niegdyś ochraniały średniowieczne miasto. Powstały one w tym samym czasie, co twierdza i stanowiły jego integralną część. Ich łączna długość wynosiła ok. 1000 m, grube były na 2 m, a bezpieczeństwo zapewniały co najmniej cztery baszty. Wjazd do miasta możliwy był przez jedną z dwóch bram: Krakowską (zwaną też Sławkowską) na wschodzie i Bytomską (zwaną również Czeladzką) na zachodzie. Zrekonstruowany fragment średniowiecznego muru zobaczyć można u zbiegu ulic Zawale i Modrzejowskiej.

Pod zamkiem znajdują się podziemia, o których przez lata krążyły rozmaite legendy. Mówiło się o tajemniczej nazistowskiej fabryce oraz o tunelach łączących Będzin z zamkiem w Siewierzu (oddalonym o niemal 20 km, ale co tam:-)).  Najbardziej prawdopodobna jest jednak hipoteza, że pod Wzgórzem Zamkowym powstał po prostu schron dla niemieckich oddziałów wojskowych i administracji oraz ludności cywilnej. Tunele o długości 500 m zaczęto drążyć w sierpniu 1943 r. przy użyciu niewolniczej pracy więźniów: Polaków i Żydów. Prace przerwano 27 stycznia 1945 r. kiedy to na teren Będzina wkroczyła armia Sowietów. W 2011 r. rozpoczęły się prace mające na celu udostępnienie podziemi turystom. Obecnie możliwe jest ich zwiedzanie (szczegóły tutaj).


Nieopodal zamku znajduje się  barokowo-klasycystyczny pałac Mieroszewskich wzniesiony w w 1702 r. Pałac ma dwie kondygnacje i amfiladowy układ pokoi, a w jego wnętrzach zachowały się XVIII-wieczne polichromie. Choć rezydencja kilkukrotnie zmieniała właścicieli (po Mieroszewskich przejęli go Siemieńscy, Mycielscy a następnie von Kramstowie), to do dziś zachowała się jej nazwa nawiązująca do rodziny Mieroszewskich, która była jednym z najpotężniejszych rodów dawnego Księstwo Siewierskiego. Podczas II wojny światowej pałac zajęło przedsiębiorstwo Sosnowitzer Bergwerks und Hutten A.G.; po wojnie mieściła się z nim Spółdzielnia Rolnicza i Dom Kultury, a od 1982 r. jest on siedzibą Muzeum Zagłębia. Wystawa stała prezentuje wnętrza stylowe XVIII - XIX wieku.

Pałac Mieroszewskich (Muzeum Zagłębia)

Andrzej Hajdas, CC BY-SA 3.0 , via Wikimedia Commons

Historia Będzina to także historia Żydów zamieszkujących niegdyś miasto. Zaczęli się oni osiedlać wewnątrz murów miejskich w XVI wieku i parali się głównie handlem. Na przestrzeni lat powstała m. in. murowana synagoga (1880-1881, zniszczona w 1939 r.) i trzy cmentarze żydowskie (do dziś ostał się jeden). W XIX i XX wieku Żydzi byli aktywną politycznie i społecznie ludnością Będzina, inwestowali też w przemysł. Szacuje się, że w 1939 r. społeczność żydowska stanowiła 50-60 % mieszkańców miasta. Kres temu położyła okupacja hitlerowska, utworzenie getta, a następnie masowa eksterminacja Żydów w obozach zagłady. Choć tamtych osób już nie ma, to pozostawili oni po sobie trwały ślad w tkance miasta. O ich historii przypomina między innymi kawiarnia-muzeum Cafe Jerozolima

Będzin-Ghetto-1942-ul-Modrzejowska

Getto w Będzinie, ul. Modrzejowska, 1942 r. Public domain, via Wikimedia Commons

Na północno-wschodnim zboczu Góry Zamkowej zachował się jedyny ocalały cmentarz żydowski. Powstał on w czasie epidemii cholery, która nawiedziła miasto w 1831 r. Z tego roku pochodzi najstarsza zachowana macewa (nagrobek). Zmarłych chowano tu do końca lat 80. XIX wieku. Macewy z będzińskiego kirkutu wyróżniają się bogatą ornamentyką, wśród której wypatrzeć można motywy zwierzęce, drzewa, dzbany, misy, świeczniki, menory. Najcenniejszą macewę przeniesiono do zamku. Upamiętnia ona będzińskiego rabina, Jakuba Natana, który miał opinię mędrca i cudotwórcy. Był też polskim patriotą, stąd na jego nagrobku znalazł się symbol orła w koronie. Cmentarz można odwiedzić swobodnie, nie jest ogrodzony. Najwygodniej do niego dojść od ul. Podzamcze.



Innym śladem żydowskiej historii w mieście jest Dom Modlitwy "Mizrachi" (ul. Potockiego 3, w oficynie), który jako jedyny przetrwał czasy II wojny światowej bez żadnych zniszczeń i uszkodzeń. Po 1945 r. został zapomniany i służył jako skład węgla oraz rupieciarnia. Dopiero w 2004 roku członkom Zagłębiowskiego Centrum Kultury Żydowskiej udało się dotrzeć do dawnej synagogi i natychmiast przystąpiono do prac porządkowych. Wewnątrz głównej sali modlitewnej zachowały się malowidła i freski będzińskiego malarza Altka Winera. Dom modlitwy jest jednym z siedmiu w Polsce, w którym zachował się pełny cykl znaków zodiaku. Po trwającym pięć lat remoncie synagoga została otwarta z początkiem 2012 r. Zarządza nią Muzeum Zagłębia, a na zwiedzanie można umówić się TUTAJ.


W tym miejscu kończymy nasz krótki spacer po będzińskich zabytkach. Podróżowaliśmy przez wieki, poznaliśmy różne kultury i wydarzenia historyczne, a to z pewnością nie wszystko, co można w tym fascynującym mieście odkryć. Jeśli udało mi się choć trochę rozbudzić w Was ciekawość, to pojedźcie do Będzina i koniecznie dajcie znać, co jeszcze warto tu zobaczyć. 

niedziela, 27 lutego 2022

Zamek Świny. Jedyny taki zamek na Dolnym Śląsku

Zaledwie dwa kilometry na północ od Bolkowa znajduje się kolejny zamek - Świny. Choć jest on starszy i nawet nieco bardziej malowniczy od swojego sąsiada, to od lat pozostaje w jego cieniu. To miejsce wyjątkowe nie tylko ze względu na swój urok. Jako jeden z nielicznych na Dolnym Śląsku obronił się przed husytami i w czasie wojny trzydziestoletniej. Jest także najstarszym rycerskim zamkiem w naszym kraju. Poznajcie zamek Świny. 

Zamek Świny wymieniony jest w źródłach historycznych już w roku 1108, co czyni go najstarszym prywatnym zamkiem na terenie obecnej Polski. W XIII wieku utracił status kasztelanii na rzecz Bolkowa i przeszedł we władanie rycerskiego rodu Świnków, który utrzymał go aż do XVIII wieku. Doprowadzili oni do rozkwitu zamku. W XIV wieku w miejsce drewnianych umocnień postawili kamienną czterokondygnacyjną wieżę mieszkalno-obronną o potężnych 2,5-metrowych murach. Wieża o wymiarach 12x18 metrów była podpiwniczona i przykryta dwuspadowym dachem. Do dziś istnieje w jej ścianie gotycki portal wejściowy. W połowie XV wieku dobudowano do wieży nowy budynek mieszkalny oraz umocnienia. Ostatnią i zarazem największą przebudowę przeprowadzono w latach 1614-1660, zamieniając gotycki zamek w renesansową rezydencję. 


Zamek Świny jako jeden z nielicznych przetrwał wojny husyckie i wojnę trzydziestoletnią. W 1769 r. Świnowie sprzedali warownię pruskiemu ministrowi, jednak obiekt pozostał niezamieszkały i w kolejnych latach często zmieniał właścicieli. Ostatnimi byli austriaccy hrabiowie Hoyos von Sprinzenstein, którzy posiadali go aż do 1941 r. Następnie zostali zmuszeni do sprzedania posiadłości Rzeszy i Wehrmacht urządził w zamku magazyn części do samolotów. W XVIII i XIX wieku nastąpił upadek zamku, który stopniowo niszczał. Dopiero XX wiek przyniósł zabezpieczenie ruin. 


Od 1991 roku zamek Świny znajduje się w rękach prywatnych. Od wielu lat trwa jego renowacja. Obecnie obiekt jest na co dzień zamknięty, ale po umówieniu się na zwiedzanie, można go bliżej poznać. My trafiliśmy do niego w majówkę 2018 roku. Zrobił na nas duże wrażenie, a szczególnie ciekawe okazały się podziemia, które zdają się ciągnąć pod całą budowlą. Jak widać legendy o tunelu łączącym Świny i Bolków nie wzięły się znikąd. 


Niepozorny i istniejący w cieniu bardziej znanego Bolkowa zamek Świny ma wiele do zaoferowania. To piękna, malownicza warownia, która po zakończeniu remontu ma szansę stać się jednym z bardziej znanych zamków Dolnego Śląska. Tego mu życzymy, choć muszę przyznać, że jego bardziej kameralna forma też bardzo mi się podoba. 

Zamek w Bolkowie - gotyckie rytmy w gotyckich murach

Nad dolnośląskim miastem - Bolkowem - góruje średniowieczna forteca. Widoczny z daleka zamek jest największą atrakcją turystyczną okolicy, ale słynie też z czegoś innego. Co roku w jego murach odbywa się festiwal muzyki rockowej i gotyckiej - Castle Party. Zobaczcie, jakie jeszcze ciekawostki skrywa zamek w Bolkowie...

Bolków położony jest na Dolnym Śląsku, w powiecie jaworskim. Znajduje się w dolinie rzeki Nysy Szalonej, na pograniczu Sudetów Zachodnich i Sudetów Środkowych. Powstanie zamku Bolków pod koniec XIII wieku związane jest najsilniej z postacią Bolka I Surowego - księcia jaworskiego. Za jego czasów warownia została otoczona murami, postały kamienne budynki oraz charakterystyczna wieża dziobowa. Kolejna rozbudowa zamku przypadła na czasy Bernarda i Bolka II - powstał tzw. Dom Gotycki oraz dodatkowe mury i umocnienia. 


Bolko II zmarł bezpotomnie i zamek (oraz całe Księstwo Świdnicko-Jaworskie) znalazło się pod panowaniem czeskim. Ostateczny kształt zamek przybrał po rozbudowie w XVI wieku i był wówczas największą taką budowlą na Dolnym Śląsku. Był wielokrotnie atakowany i zdobywany. Obronił się co prawda podczas wojen husyckich, ale nie oparł się Jerzemu z Podiebradu w 1463 roku. Zdobyli go także Szwedzi podczas wojny trzydziestoletniej. Przez ponad sto lat - od 1703 do 1810 - znajdował się w rękach Cystersów z Krzeszowa. Po sekularyzacji stał się własnością Państwa Pruskiego, a następnie opustoszał i popadł w ruinę. Dopiero XX wiek przyniósł jego odrodzenie jako atrakcja turystyczna. Obecnie na zamku znajduje się muzeum i obiekt można zwiedzać. 

Bolków zasłynął także jako miejsce organizowanego od 1994 roku festiwalu Castle Party. Choć pierwsze trzy jego edycje odbyły się na zamku Grodziec, to od 1997 r. jego stałym miejscem jest zamek w Bolkowie. Impreza kręci się wokół muzyki w klimacie rocka gotyckiego, gothic metalu, elektro i industrialu. Najbardziej charakterystyczną cechą Castle Party są jego uczestnicy, którzy często ubierają się w fantazyjne i kunsztowne gotyckie stroje. Sprawia to, że festiwal w skali naszego kraju nie ma sobie równych. 

Castle Party 2018

Zamek w Bolkowie jest ciekawym miejscem na mapie Dolnego Śląska. Jedna z najbardziej znanych warowni w tym rejonie zasłynęła nie tylko ze swoich walorów historycznych, ale też z odbywającego się tu festiwalu muzycznego. Jak dla mnie, jest to absolutne must-see  województwa dolnośląskiego. Byliście już w Bolkowie?

środa, 23 lutego 2022

Korona Gór Polski: Czupel i Magurka Wilkowicka w zimowej szacie

Gdy w mieście śniegu jak na lekarstwo, na ratunek przychodzą góry. W Beskidzie Małym spędziliśmy kilka miłych dni w poprzednich latach, ale na najwyższym szczycie tego pasma nie byłam od 2013 roku. Kolejny - 11 - szczyt do Korony Gór Polski z dzieckiem sam się nie zdobędzie, więc w słoneczny zimowy dzień wybraliśmy na szlak z nowym sprzętem górskim. Jak się sprawdziły sanki w Beskidzie Małym? 

Choć Beskid Mały znany jest nam z poprzednich wypadów, to udało nam się odkryć w nim coś nowego. Po raz pierwszy startowaliśmy z Przełęczy Przegibek, na której znajduje się spory parking (ale w pogodne dni zapełnia się on dość szybko, więc nie zwlekajcie z podróżą). Na przełęczy funkcjonuje także zajazd, więc można coś zjeść i przybić pieczątkę. 

Z Przegibka udajemy się najpierw na Magurkę Wilkowicką, a następnie na Czupel. Postanowiliśmy przetestować w górach nowe sanki z pchaczem, więc nie szliśmy cały czas szlakiem, a wybraliśmy częściowo bardziej płaską drogę pożarową. Startując na Przegibku można iść w prawo niebieskim szlakiem albo w lewo łatwiejszą drogą. Wybraliśmy tę drugą opcję. Po chwili ta ścieżka i tak dołącza do szlaku. 

Po około kilometrze trafiamy na rozstaje - niebieski szlak biegnie mocno pod górę w lewo, a droga pożarowa w prawo. Wybieramy ponownie łagodniejsze rozwiązanie. Po chwili doprowadza nas ono do skrzyżowania szlaków "Pod Sokołówką" i tutaj już wskakujemy na zielony szlak, choć pewnie dałoby się jeszcze trochę obejść. Niecały kilometr dalej wita nas Magurka Wilkowicka oraz schronisko. 


Postanawiamy nie zatrzymywać się na długo i ruszamy niebieskim szlakiem na Czupel. Przed nami najprzyjemniejsza część trasy, bo idzie się niemal po płaskim. Przebijają się też gdzieniegdzie widoki, a szczególnie piękne są te z Polany Spalone. Doskonale widać nie tylko Skrzyczne, które pojawiło się już na Magurce, ale też Tatry! Muszę natomiast przyznać, że inaczej zapamiętałam ten szlak sprzed lat. Musiał mocno zarosnąć zielenią, bo poprzednio robiłam z niego zdjęcia Jeziora Międzybrodzkiego i zapory w Porąbce. 


Przed nami ostatnia prosta na Czupel. Na szczyt czeka nas jeszcze nieduże podejście, ale nie przysparza ono większych trudności. Sam wierzchołek nietypowo został oznaczony tabliczką w dwóch miejscach. Warto podejść do tej drugiej, znajdującej się minutę drogi dalej, bo znajduje się tam pieczątka oraz miejsce do odpoczynku. Robimy oczywiście pamiątkowe zdjęcia i lepimy bałwana :-) Parę kroków dalej między drzewami można dostrzec Górę Żar i Kiczerę




Do auta wracamy (prawie) tą samą trasą. Planowaliśmy zatrzymać się w schronisku, ale tłumy ludzi skutecznie nas zniechęciły, więc tylko przybiliśmy pieczątki i skierowaliśmy się w dół. Młoda już dawno opuściła sanki i zasnęła w nosidle, więc powrót mieliśmy bez większych atrakcji. Tym razem zamiast drogi pożarowej i zielonego szlaku, wybraliśmy niebieski, który był dobry na zejście (w raczkach), ale na podejście z sankami mógłby być uciążliwy. W ten sposób wróciliśmy na Przegibek. 


Za nami jedenasty szczyt w drugim okrążeniu Korony Gór Polski i zarazem całkiem udany powrót w Beskid Mały. Opisana tu trasa świetnie się sprawdziła na wypad z dzieckiem na sankach, bo jest stosunkowo łatwa, ale też atrakcyjna. A jakby ktoś na Czupel dotarł jeszcze tej zimy, to niech pozdrowi naszego bałwana ;-) 

Ślad GPX do pobrania

Trasa orientacyjna, nie uwzględnia naszych meandrów: