W Sudetach sporo jest pasm i szczytów, które niemal zawsze są oblegane przez wędrowców. Turyści licznie ściągają w Karkonosze, na Śnieżnik czy w Góry Stołowe. Też lubię tam bywać, ale czasem potrzebuję się wyciszyć i wtedy wybieram mniej oblegane szlaki. Ostatnio odwiedziłam Wzgórza Włodzickie koło Nowej Rudy, obierając za cel wędrówki Górę Wszystkich Świętych oraz Górę Świętej Anny. Co można tam ciekawego zobaczyć? Jest tego trochę!
Choć przede wszystkim miała być to wędrówka po górach, to już po wyjściu z pociągu w Ścinawce Średniej wiedziałam, że zabawimy tu na dłużej. Jako pierwsza urzekła mnie stara stacja kolejowa z 1879 roku. Widać, że kiedyś musiało to być prężnie działające miejsce, bo tuż obok dworca kolejowego powstał także szereg innych budynków, w tym magazyn spedycji, budynki gospodarcze i parowozownia. W latach 1993-2008 na bocznicy stały zresztą nieużywane parowozy, ale niestety nigdy nie doczekały się utworzenia w Ścinawce muzeum. Dwa z nich trafiły do Jaworzyny Śląskiej, a reszta została zezłomowana.
Po opuszczeniu terenu stacji oczy zaświeciły mi się na widok kolejnej "atrakcji" - ruin dawnej cegielni. Zakład uruchomiła w 1896 roku rodzina Gaertnerów. Po wojnie była to Państwowa Cegielnia Skałeczno - jedna z największych na ziemi kłodzkiej. W drugiej połowie lat 80. cegielnię strawił ogromny pożar i choć fabrykę ponownie uruchomiono, to najlepsze czasy już miała za sobą. W latach 90. działała jako zakład prywatny. Dziś jest w ruinie, część budynków wyburzono, nie zachowało się nic z wyposażenia. Obejrzeć warto, ale nie spodziewajcie się nic prócz pustych ścian.
Z cegielni ruszyliśmy w końcu na szlak. Ruszyliśmy i gdy tylko dotarliśmy do osady Księżno, to ja znów musiałam się zatrzymać, aby porobić zdjęcia. Uwielbiam taką starą, poniemiecką architekturę, a tutaj dostałam jej przykład w przepięknym wydaniu. W Księżnie zachował się imponujący zespół zabudowań folwarcznych z XIX wieku. Po wojnie był tu PGR. Dobrze, że to cudo przetrwało - spójrzcie tylko na tę wieżyczkę!
Ochom i achom mogło nie być końca, ale góra sama się nie zdobędzie. Podziwiając piękne widoki na Karkonosze i Góry Stołowe, pięliśmy się czerwonym szlakiem coraz mocniej w górę. Dużo czasu nie trzeba było, aby zdobyć mierzącą 648 m n.p.m. Górę Wszystkich Świętych. Na szczycie znajduje się wieża widokowa z 1913 roku. Wstęp na nią jest bezpłatny (podobnie jak na drugą, na Górze Świętej Anny, na którą zaraz dotrzemy). Nad wejściem do wieży znajduje się płaskorzeźba przedstawiająca mężczyznę. Wbrew podejrzeniom mojego męża, nie przedstawia ona jednak Hitlera, lecz dawnego patrona wieży - Helmuta Karla von Moltkego - generała i reformatora armii pruskiej. Przed wojną na szczycie znajdowało się również schronisko. Nieco poniżej wieży można odwiedzić również Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej z 1680 roku.
Kolejnym punktem na mapie była Góra Świętej Anny (647 m n.p.m.). Aby do niej dotrzeć, trzeba było najpierw zejść do przełęczy, aby potem nadrobić wysokość na podejściu. Historia tego miejsca sięga XV wieku, kiedy to poniżej szczytu wzniesiono drewnianą kaplicę, dwa wieki później zamienioną na murowaną. Wraz z nasileniem się ruchu turystycznego i pielgrzymkowego w 1903 roku zbudowano schronisko (obecnie budynek jest na sprzedaż), a siedem lat później - wieżę widokową. Można z niej podziwiać wspaniałe widoki.
Wędrówkę zakończyliśmy, schodząc zielonym szlakiem do Nowej Rudy, która okazała się być bardzo ładnym miastem z urokliwym ryneczkiem. Ta, na pierwszy rzut oka, niepozorna wycieczka okazała się być pełna ciekawych miejsc i pięknych widoków. Udało się trochę odpocząć od zgiełku miasta i miło spędzić czas na mniej uczęszczanych szlakach. Lubię takie niedziele!