środa, 28 grudnia 2022

Korona Gór Polski. Zimowa Orlica - najłatwiejszy szlak

Drugi raz na Orlicę dotarłam w listopadzie 2022 roku i tym razem przyszło mi zdobywać ten szczyt w prawdziwie zimowych warunkach. Mimo mroźnej aury wycieczka była bardzo przyjemna i w końcu udało mi się zobaczyć nową wieżę widokową pod szczytem. Oto najłatwiejszy i najkrótszy szlak na Orlicę - idealny na wędrówkę z dzieckiem.

Nasza kolejna wycieczka na Orlicę była zupełnie inna od tej pierwszej z 2017 roku, kiedy to zrobiliśmy naprawdę sporą pętlę z Duszników-Zdroju. Tym razem zdecydowaliśmy się na wersję dużo prostszą ze względu na nieciekawą pogodę oraz towarzystwo trzyletniej córki :-) Dojechaliśmy Autostradą Sudecką (o której już pisałam TUTAJ) do rozwidlenia szlaków zielonego i czerwonego przy tzw. Kamieniu Rübartscha. Znajduje się tam miejsce postojowe dla kilku samochodów oraz pomnik poświęcony Heinrichowi Rübartschowi (1852-1930) - pionierowi turystyki w Górach Orlickich, budowniczemu schroniska i wież widokowych na Orlicy. Jako pierwszy zjeżdżał na nartach w popularnym dziś ośrodku zimowym - Zieleńcu. 


Na najwyższy szczyt polskiej części Gór Orlickich ruszyliśmy zielonym szlakiem. Poprzednim razem schodziliśmy tą ścieżką, a teraz postanowiliśmy przejść go w drugą stronę. Szlak jest naprawdę przyjemny - idzie się lekko pod górę, a do wieży widokowej są tylko dwa kilometry. Dojście do niej nie powinno zająć więcej niż 30-45 minut. Po prawej stronie pojawiały się pierwsze widoki w kierunku Gór Bystrzyckich. Spodziewałam się pięknych widoków z wieży.


Tuż pod szczytem znajduje się wieża widokowa otwarta w listopadzie 2020 roku. Jest to drewniana konstrukcja o wysokości 25,5 m. Posiada trzy podesty na wysokościach 8,75 m, 13,65 m i 18,55 m, a na dole zbudowano zadaszony schron z drewnianymi schodami i ławami. Powstała w miejscu wieży i schroniska zbudowanych tutaj w 1880 roku przez Heinricha Rübartscha. Jak tylko weszłam na górę, to widoczność się zepsuła i ledwie można było dostrzec cokolwiek. Już myślałam, że będzie powtórka z Jagodnej, ale po krótkim odpoczynku w schronie postanowiłam dać wieży drugą szansę i udało się trafić na "okno pogodowe" - moim oczom ukazał się między innymi Śnieżnik i Szczeliniec, czyli dwa inne szczyty Korony Gór Polski.



Z wieży udaliśmy się jeszcze na sam szczyt Orlicy, aby zrobić pamiątkowe zdjęcie przy tabliczce. Piętnasty (z 28) szczyt Korony Gór Polski z dzieckiem zdobyty. Wróciliśmy tym samym szlakiem i zrobiliśmy sobie krótki przystanek na obiad w Zieleńcu. Ależ tam było pusto o tej porze roku! To była bardzo udana wycieczka. 



Korona Gór Polski. Orlica - krajoznawcza pętla z Duszników-Zdroju

Najwyższy szczyt polskiej części Gór Orlickich - Orlicę - zdobyłam dwa razy na dwa zupełnie różne sposoby. Wiosną i zimą; z dojazdem transportem publicznym oraz własnym autem; trasą ponad 20 kilometrów oraz mniej niż 5; z dzieckiem i bez; przed i po zbudowaniu wieży widokowej. Były to dwa zupełnie różne doświadczenia i dały mi one poczucie, że odkrywam tę górę całkiem na nowo. Dziś zapraszam na pierwszą wycieczkę - będzie to wspomnienie z  2017 roku i wiosenna pętla mierząca 23 kilometry.

Pierwszy raz na Orlicę wybraliśmy się w maju 2017 roku. Ponad pięć lat temu - jakby w zupełnie innej rzeczywistości. Mój mąż był dla mnie jeszcze "świeżym" chłopakiem, dzieci nawet w planach nie było, mieszkaliśmy jeszcze we Wrocławiu, nie mieliśmy auta. W takich "zielonych" - dosłownie - okolicznościach zapragnęłam wspólnie zdobyć najwyższy szczyt Gór Orlickich. Dojechaliśmy autobusem do Duszników-Zdroju i czerwonym szlakiem, przez Park Zdrojowy, ruszyliśmy przed siebie. Pamiętam, że bardzo mi się wówczas Duszniki spodobały i choć wtedy pewnie nie sądziłam, że parę lat później spędzę w nich tydzień z mężem i córką, to jakiś ślad w moim sercu musiały zostawić :-)

Za Parkiem Zdrojowym weszliśmy na szlak czarny, który biegnie stromym zboczem wzgórza Gajowa (700 m n.p.m.). Biorąc pod uwagę nasz krótki staż związku, to prawdopodobnie wtedy Dawid po raz pierwszy doświadczył moich "lajtowych" tras, z których słynęłam przed spowolnieniem spowodowanym obecnością małych nóg w drużynie. Tym dość ostrym czarnym szlakiem mozolnie wdrapaliśmy się na Jamrozową Polanę, a następnie na Kozią Halę. Kolejny odcinek trasy (zielonym szlakiem) był trochę rozczarowujący, ponieważ przez ponad 3 kilometry szliśmy asfaltem słynnej Autostrady Sudeckiej, która na szczęście w maju okazała się nie być w ogóle uczęszczana. Mieliśmy więc wrażenie, że idziemy przez jakąś opuszczoną krainę, a poniemiecka droga o ciekawej historii tylko to wrażenie potęgowała.

W końcu nadszedł moment podejścia na samą Orlicę i na szczęście mogliśmy wejść w las, dając wytchnienie biednemu vibramowi na naszych trekkingach. Szczyt wówczas pozbawiony był jakichkolwiek widoków i sam w sobie nie wydawał się zbyć zbyt atrakcyjny. Co ciekawe, okolice Orlicy od połowy XIX wieku cieszyły się dużą popularnością, a w szczytowym okresie w masywie działały aż cztery schroniska. Niestety żadne z nich nie przetrwało do dziś, a najbliższe znajduje się w Zieleńcu (jednak można odnieść wrażenie, że działa sezonowo, bo dwa razy nie udało nam się do niego dostać i tylko w sezonie narciarskim widziałam, aby było otwarte). Na samym szczycie znajduje się wzniesiony w 2012 roku pomnik upamiętniający pobyt na wierzchołku Johna Quincy Adamsa - późniejszego prezydenta USA (w 1800), cesarza Józefa II (w 1779) oraz Fryderyka Chopina (w 1826).


Z Orlicy zeszliśmy do Zieleńca, który zimą zamienia się w prawdziwy raj dla narciarzy. Muszę przyznać, że sama bardzo lubię tu przyjeżdżać i jest to jeden z moich ulubionych kompleksów narciarskich w Polsce. Jest tu tak wiele wyciągów i różnorodnych tras, że nawet po kilku dniach Zieleniec się nie nudzi. Natomiast w środku maja było to wymarłe miasteczko - brakowało tylko tej roślinki, co w westernach zawsze toczy się po drodze w opustoszałej wiosce na Dzikim Zachodzie. Jedyny ślad życia oraz pieczątkę udało nam się zdobyć w Hotelu Szarotka, który jako jeden z nielicznych obiektów działa tutaj cały rok. Charakterystycznym punktem Zieleńca jest kościół św. Anny z 1902 roku.


Następnie, wiernie podążając zielonym szlakiem, zeszliśmy w dół do tzw. Drogi Dusznickiej. Znajduje się tu parking, a znakowana ścieżka wiedzie prosto do Rezerwatu przyrody Torfowisko pod Zieleńcem. Z powodu zmęczenia odpuściliśmy sobie tę atrakcję i zamiast tego ruszyliśmy w długą, żmudną i nudną, mierzącą prawie 9 kilometrów drogę do stacji kolejowej w Dusznikach-Zdroju. Po dłuuugim spacerze ponownie przeszliśmy przez tę piękną miejscowość uzdrowiskową i wróciliśmy do Wrocławia pociągiem. To była konkretna górska wycieczka - przeszliśmy tego dnia 23 kilometry. 

Pierwsze doświadczenie z Orlicą to był kawał krajoznawczej wycieczki. Choć nie było to  zbyt ciekawe górskie doświadczenie z powodu dużego dystansu, który pokonaliśmy asfaltem, to mam z tego wypadu bardzo miłe wspomnienia. Po raz pierwszy zobaczyłam wtedy zupełnie opustoszały Zieleniec, który ma do dziś specjalne miejsce w moim sercu. Poznałam także Duszniki-Zdrój - piękną miejscowość, do której później chętnie wracałam. Wróciłam na dłużej w 2022 roku i do opisu kolejnej wycieczki na Orlicę przejdziemy w następnym artykule...


Korona Gór Polski. Zimowa Jagodna dla koneserów

Jagodna (985 m n.p.m.) jest najwyższym szczytem Gór Bystrzyckich i zdobywając Koronę Gór Polski nie mogłam jej pominąć. Udało mi się to nawet dwa razy - w obu przypadkach w śniegu i przy kiepskiej pogodzie. Nie brzmi zachęcająco? Ależ skąd! Zapraszam Was na wspólny spacer do wieży (nie)widokowej, na przejażdżkę "Autostradą Göringa" oraz do przyjemnego schroniska na Przełęczy Spalona. 

Wycieczkę na Jagodną zaczęliśmy na Przełęczy Spalona, na której znajduje się sympatyczne schronisko oraz dość spory parking. Dosłownie dzień wcześniej spadł pierwszy śnieg tej zimy (a raczej jesieni, bo był listopad;-)) i już sam dojazd z Duszników był niezłą przygodą... Poruszaliśmy się zaśnieżoną drogą nr 389, czyli Autostradą Sudecką, ale niech nie zmyli Was nazwa - A4 to zdecydowanie nie jest. Mierzy ona 42 kilometry i łączy drogę krajową nr 8 na przełęczy Polskie Wrota (Duszniki-Zdrój) z drogą krajową nr 33 w Międzylesiu. Jest jedną z najwyżej położonych dróg w Polsce. Zbudowano ją w latach 1931-38 i miała pełnić funkcje turystyczne oraz wojskowe. Jak dobrze poszukacie, to znajdziecie w jej okolicach kilka schronów (np. w Poniatowie i na Przełęczy Spalona). Autostrada Sudecka miała być częścią Drogi Sudeckiej  rozpościerającej się wzdłuż całych Sudetów. Przedsięwzięcia nadzorowanego przez samego Marszałka Rzeszy, Hermanna Göringa, nie udało się jednak zrealizować i oprócz opisywanego odcinka drogi powstał tylko jeszcze jeden - ze Świeradowa-Zdroju do Szklarskiej Poręby ze słynnym "Zakrętem Śmierci".

Przełęcz Spalona - Autostrada Sudecka i Schronisko PTTK Jagodna

Z Przełęczy Spalona na Jagodną biegnie tylko jeden - niebieski szlak, którego przejście nie powinno nastręczyć nikomu żadnych trudności. Ścieżka jest szeroka, biegnie łagodnie pod górę i jedynym utrudnieniem, w naszym przypadku, był mróz w okolicach -6 stopni, który sprawiał, że cały czas musieliśmy być w ruchu. Zimą jest to popularna trasa dla narciarzy biegowych, ale podczas naszej wycieczki jeszcze było za mało śniegu i trasy nie były przygotowane. Do przejścia w jedną stronę jest około 4,5 kilometra - zajęło nam to około godziny. Na szczycie Jagodnej (985 m n.p.m.) znajduje się wieża widokowa. 


Nie jest to pierwsza wieża, jaka powstała na szczycie góry. Już na początku XX wieku miejscowy oddział Kłodzkiego Towarzystwa Górskiego zbudował na Jagodnej wieżę widokową wysoką na 17 metrów. Jeszcze przez II wojną światową w jej miejscu stanęła wieża triangulacyjna. Obecna konstrukcja to już dzieło współczesne - z 2019 roku. Mierzy 23 metry i z pewnością podziwiać można z niej piękne widoki na cztery strony świata. Niestety nam nie było dane ich zobaczyć, bo cały dzień była kiepska pogoda i widoczność była... zresztą zobaczcie sami na zdjęciach. Trochę było mi żal, bo liczyłam na to, że uda się zobaczyć cokolwiek, ale niestety cały nasz listopadowy wyjazd pełen był takich właśnie "uroków" jesieni. Wróciliśmy tą samą drogą i na koniec zatrzymaliśmy się na obiad w schronisku PTTK Jagodna, w którym porcje przekroczyły nasze najśmielsze oczekiwania. Bardzo przyjemne miejsce, które warto odwiedzić. 


Jeśli śledzicie bloga od jakiegoś czasu, to wiecie, że Koronę Gór Polski już raz zdobyłam i teraz robię "drugie okrążenie" - tym razem z córką, która mając trzy lata, zdobyła już ze mną 16 szczytów z 28. Jagodna była naszym numerem 14, czyli półmetkiem. Pierwszy raz na Jagodnej byłam w styczniu 2018 roku i miałam szczęście trafić na dokładnie taką samą pogodę :-) Wtedy jeszcze nie było wieży widokowej, więc aż tak mi to nie przeszkadzało. Szliśmy wówczas z Przełęczy nad Porębą cały czas niebieskim szlakiem aż do Spalonej. Udało się zatem pokonać cały długi grzbiet Jagodnej. Mierzy on około 8 kilometrów. Może powinnam wrócić na Jagodną latem? Kto wie, może jeszcze uda mi się kiedyś podziwiać widoki z wieży :-)



Najwyższy szczyt Gór Bystrzyckich nie rozpieścił nas ani pogodą, ani widokami, ale za to miałam nań pierwsze zetknięcie z zimą w tym sezonie. Podróże pod koniec listopada mają dużo wad, ale znajdzie się też jedna zaleta - wszędzie jest pusto! Wstrzeliliśmy się w to krótkie okienko po kolorowej jesieni, ale przed narciarzami i dzięki temu doświadczyliśmy całkiem nowego klimatu w zdobywaniu górskich szczytów.

Duszniki-Zdrój i Muzeum Papiernictwa. Dolnośląskie miasto z duszą

Pośród wielu miast Ziemi Kłodzkiej, Duszniki-Zdrój mają w sobie wyjątkowo wiele uroku. Położona wśród gór miejscowość uzdrowiskowa od kilkuset lat przyciąga kuracjuszy i turystów; gościł tu nawet Fryderyk Chopin. O tradycjach papierniczych, z których słynął niegdyś Dolny Śląsk, przypomina fantastyczne Muzeum Papiernictwa utworzone w XVI-wiecznym młynie. A miłośnikom narciarstwa z pewnością nie trzeba przedstawiać najwyżej położonej części Duszników - Zieleńca.

Duszniki-Zdrój położone są niedaleko innych znanych miejscowości uzdrowiskowych: Kudowy-Zdroju i Polanicy-Zdroju. Leżą w cieniu Gór Stołowych i Gór Orlickich; blisko stąd zarówno do Kłodzka, jak i do Czech. Zimą szczególną popularnością cieszy się Zieleniec - najwyżej położona część miasta, w której znajduje się atrakcyjny kompleks narciarski. Duszniki istniały już na przełomie X i XI wieku oraz posiadały drewnianą warownię, później rozbudowaną jako kamienny zamek. Z XV wieku pochodzą pierwsze wzmianki o posiadającym lecznicze właściwości "Zimnym Zdroju".

Zieleniec

Od 1769 r. Duszniki stały się oficjalnym uzdrowiskiem, szczególnie na znaczeniu zyskując wraz z rozwojem miejscowości w XIX wieku. Odkryto kolejne źródła, utworzono Park Zdrojowy, Teatr Zdrojowy - drewniany dworek, w którym w 1826 r. koncertował Fryderyk Chopin, łazienki, Pijalnię Zdrojową i wiele innych budynków dla kuracjuszy. Ten charakter miasto utrzymuje do dziś, a spacer po uzdrowiskowej części Duszników to prawdziwa przyjemność. 


Historia miasta to nie tylko lecznicze źródła. Przemysłowa historia Duszników godnie reprezentowana jest przez Muzeum Papiernictwa utworzone w XVI/XVII-wiecznym młynie papierniczym. Produkowany tutaj papier należał do najlepszych na Śląsku. Korzystali z niego władcy Polski, Czech i Prus, a także artyści (między innymi Fryderyk Chopin podczas pobytu w Dusznikach-Zdroju). W muzeum prezentowana jest historia papieru i jego zastosowanie; organizowane są warsztaty z czerpania papieru; a na wystawie czasowej można zapoznać się z historią banknotów. Obecnie trwają starania o wpisanie obiektu na Listę UNESCO. 


Bardzo polecam Duszniki-Zdrój jako alternatywę do pobliskich kurortów, takich jak Kudowa i Polanica. Tutaj mamy znacznie bardziej kameralny charakter miasta, ale nie brakuje tu atrakcji zarówno dla kuracjuszy, jak i pozostałych turystów. Bliskość gór sprawia także, że jest to świetna baza wypadowa na piesze wycieczki.