niedziela, 29 marca 2020

Borki - w tej krainie wszystko ginie

Nie jest to wymarzone miejsce do odwiedzenia. Nie ma tu klimatu Nikiszowca ani zielonych ogródków Giszowca. Parę lat temu, gdy przejeżdżałam tędy na rowerze, w moim kierunku poleciała butelka, a na wjeździe od strony Stawików witał mnie napis "w tej krainie Zagłębie ginie". Z tamtych mrocznych czasów osiedla Borki zostały już tylko niemal całkowicie wyludnione familoki. Dziś już nie ma kto rzucać butelką, a napis zamalowano. Tylko pomarańczowa farba na elewacjach została niezmieniona...

Borki i ich kontrasty

Dobrych parę lat temu przejeżdżałam przez Borki dość często, jeżdżąc na rowerze do pracy do Katowic, a jeszcze wcześniej - po prostu odkrywając na dwóch kółkach uroki okolicy. Borki leżą tuż przy malowniczym kompleksie sztucznych stawów na granicy Sosnowca i Katowic. Ale wśród familoków pięknie raczej nigdy nie było - osiedle było dość mocno zaniedbane już 12 lat temu, gdy odwiedziłam je po raz pierwszy. Jest to jedno z tych miejsc, w których mieszkańcy od razu zauważą kogoś z zewnątrz. Ciężko było się tu czuć komfortowo, dlatego zawsze pedałowałam ile sił w nogach, tylko czasami, ukradkiem, robiąc parę zdjęć. Tak Borki prezentowały się w 2008 roku. 

Borki w 2008 r.

Nie jest znana dokładna data powstania osiedla, ale prawdopodobnie były to lata 60. lub 70. XIX wieku. Z założenia było to typowe osiedle patronackie dla pracowników kopalń i hut spółki „Giesche”. Z Gieschem oraz Giszowcem i Nikiszowcem Borki łączy jeszcze jedno - górująca nad osiedlem wieża ciśnień z 1911-12 roku została zaprojektowana przez Zillmanów, budowniczych słynnych osiedli robotniczych, które dziś są wizytówką Katowic. Familoki na Borkach nie zawsze nosiły ten charakterystyczny pomarańczowy odcień. Pierwotnie ich elewacje były nieotynkowaną cegłą, a obecny wygląd nadano im w latach 50. i 60. XX wieku. 

Wieża ciśnień na ul. Korczaka

Borki zaczęły pustoszeć w okolicach 2014-15 r. Wyburzono wtedy dwa domy, a wśród mieszkańców rozeszła się wieść, że podobny los spotka całą kolonię. Podobno budynki były w fatalnym stanie technicznym i prezentowały niskie walory funkcjonalne. Wiele osób wyniosło się z Borek, ale do wyburzeń finalnie nie doszło, ponieważ osiedle zostało wpisane do rejestru zabytków. Dziś trwa ono w niebycie - mało kto tu jeszcze mieszka, większość okien i drzwi została zamurowana. Po Borkach zostało takie małe miasto-widmo...


Borki w 2016 r.

Po dawnych Borkach niewiele już tu zostało. Awans do rangi zabytku niewiele tu zmienił - nie ma chęci ani pieniędzy na renowacje budynków, a efekt działania jest taki, że teren nie został zrównany z ziemią. Trudno powiedzieć, jaka będzie przyszłość tego miejsca. Odkąd nie ma  tu ludzi, zniknął sens istnienia tego osiedla. Jacy ci mieszkańcy by nie byli - tworzyli społeczność Borek często z dziada pradziada. I tylko pomarańczowa farba przypomina, że to wciąż to samo miejsce.


Borki w 2020 r.

niedziela, 22 marca 2020

Pałac Moesów w Wierbce - igła w stogu siana

Trafić na pałac w krainie zamków to jak znaleźć igłę w stogu siana. Poznajcie zrujnowany pałac w Wierbce położony wśród warowni Szlaku Orlich Gniazd. Choć znajduje się on w popularnym turystycznie rejonie, to od lat pozostaje zapomniany...


Trudno konkurować z zamkiem w Ogrodzieńcu albo zamkiem Pilcza w Smoleniu. Szlak Orlich Gniazd to marka sama w sobie, a słynne warownie przyciągają turystów z całej Polski. Rzut kamieniem od znanych ruin zamków znajduje się ruina pałacu. Gdy wjeżdżamy do Wierbki, już z daleka widzę zarośnięte wzgórze. Wiem, że to tam się skierujemy, choć zdziczałe drzewa dawnego ogrodu sprawiają, że pałac nie jest od razu widoczny. Kiedyś musiał się z niego rozpościerać wspaniały widok na okolicę. Czyżby inspiracją były pobliskie Orle Gniazda?


Pałac wybudowała w roku 1880 pochodząca z Niemiec rodzina Moesów. W 1853 roku Chrystian August Moes nabył Wierbkę i założył tu papiernię, która funkcjonowała do międzywojnia. Jego następca, Aleksander Moes, postawił na wzgórzu eklektyczny pałac. Wokół budynku powstał park w stylu angielskim, a także stajnia, powozownia, mieszkania służby i lodownia. Moesowie byli w posiadaniu pałacu do 1945 roku. Pod koniec wojny zostali wypędzeni ze swojego majątku i zmuszeni do emigracji. Pałac znacjonalizowano i w latach osiemdziesiątych mieścił się w nim ośrodek odwykowy dla narkomanów. W 1987 r. pałac doszczętnie spłonął. Akcję gaśniczą utrudniał silny mróz, który sprawił, że zamarzała woda w wężach strażackich. Do dziś pozostaje w ruinie.


Ruiny pałacu w Wierbce nie mają szans konkurować z malowniczymi zamkami jury krakowsko-częstochowskiej. Stanowić on może atrakcję jedynie dla pasjonatów, których raczej nie zagląda tu wielu. Z okazałego, 10-hektarowego parku, została jedna trzecia. Roślinność zdziczała i zasłoniła niemal całkowicie szkielet budynku. Choć jesteśmy w województwie śląskim, to czuję się jak na Dolnym Śląsku. Ot, kolejny zrujnowany, zapomniany pałac do kolekcji...



niedziela, 15 marca 2020

Arboretum w Wojsławicach. Pięknie się rozwija

Ostatnio pisałam o Ogrodzie Botanicznym we Wrocławiu,  a dziś polecę Wam jego filię znajdującą się niedaleko Ząbkowic Śląskich. Poznajcie Arboretum w Wojsławicach znane z bogatego zbioru różaneczników i azalii, liliowców, bukszpanów. Zobaczcie, jak tam pięknie...


Historia arboretum sięga roku 1811, kiedy to właściciele wsi - von Prittwitz i von Aulock - aklimatyzowali pierwsze drzewa obcego pochodzenia, głównie północnoamerykańskie. Ogrodowi kształt zbliżony do dzisiejszego nadał niemiecki botanik - Fritz von Oheimb. W 1880 nabył on 150-hektarowy majątek w Wojsławicach, w którego skład wchodził zaniedbany park dworski i rozpoczął zakładanie ogrodu, skupiając się głównie na hodowli różaneczników. W 1921 przekazał majątek synowi Arnoldowi, jednak prace nadzorował aż do śmierci. Zmarł w 1928 r. i pochowany został na terenie parku w Wojsławicach, a jego grób zachował się tam do dziś.


W 1946 roku Arnold von Oheimb został wypędzony z Wojsławic, a majątek przejął PGR. W 1958 roku  park przekazano Miejskiej Radzie Narodowej w Niemczy, a od 1977 roku obiekt ponownie funkcjonuje jako arboretum. Lata 80. były okresem rozkwitu (dosłownie) ogrodu - w 1983 roku arboretum wpisano do rejestru zabytków kultury, a od 1988 podlega pod Uniwersytet Wrocławski. W 2005 roku nastąpiła znaczna rozbudowa obiektu - powiększono go o 54 hektary. Dziś arboretum stanowi atrakcję okolicy i jest chętnie odwiedzane od wiosny do jesieni.


W Wojsławicach możemy podziwiać bogatą kolekcję między innymi różaneczników, liliowców i bukszpanów, a także drzewa, krzewy i byliny. Malownicze położenie na Wzgórzach Niemczańsko-Strzelińskich sprawia, że przebywanie tu jest prawdziwą przyjemnością. Zarezerwujcie sobie trochę czasu w pogodny dzień, a nie pożałujecie!







Ogród Botaniczny we Wrocławiu. Zielono mi!

Ogród Botaniczny Uniwersytetu Wrocławskiego napawa spokojem, a znajduje się przecież w samym sercu miasta, rzut kamieniem od Ostrowa Tumskiego i 2 kilometry od rynku. Nawet w szczycie sezonu można tu się zrelaksować i złapać oddech. W ogrodzie możemy podziwiać aż 12 tysięcy roślin, a spacer wśród zieleni ukoi nerwy każdego. To jedno z moich ulubionych miejsc w całym Wrocławiu, a wiosna jest jednym z najlepszych momentów na jego odwiedzenie. 


Ogród znajduje się na terenie dawnych fortyfikacji miejskich i na obszarze zasypanej odnogi Odry. Powstał w roku 1811 i początkowo zajmował obszar 5 hektarów. Już rok później powstały pierwsze szklarnie (w tym palmiarnia), a kolejne lata upłynęły na obsadzeniu terenu roślinami. W drugiej połowie XIX wieku w ogrodzie można było zobaczyć już 12000 gatunków, a zwiedzanie było możliwe we wszystkie dni powszednie. W 1856 roku powstał istniejący do dziś profil geologicznego Wałbrzyskiego Zagłębia Węglowego.


Początek XX wieku przyniósł ogrodowi sporą moderniację - w latach 1906-07 wybudowano zachowany do dziś kompleks szklarni w zachodniej części ogrodu. W 1933 roku powiększono obiekt o teren dawnego cmentarza na wschodnim krańcu ogrodu. Podczas oblężenia Festung Breslau miejsce mocno ucierpiało - całkowitemu zniszczeniu uległa kolekcja roślin szklarniowych, a w połowie - drzewostan. W ogrodzie Niemcy ustawili stanowiska artylerii przeciwlotniczej, przyjmowali na jego terenie lotnicze zrzuty zaopatrzenia i budowali schrony z amunicją. Po wojnie, w latach 50., podczas czyszczenia stawu znaleziono na jego dnie pokaźny arsenał z czasów wojny.


W 1948 roku podjęto decyzję o odbudowie zniszczonego ogrodu i dwa lata później otwarto obiekt dla zwiedzających (początkowo tylko w weekendy, niedługo później - we wszystkie dni tygodnia). W 1958 nad stawem, będącym pozostałością po zasypanym korycie Odry, zbudowano łukowy drewniany mostek będący dziś jednym z symboli ogrodu. W połowie lat 90. Ogród Botaniczny wraz z historycznym centrum Wrocławia został uznany za pomnik historii. Dziś jest to popularne miejsce spacerów i jedna z największych atrakcji miasta.


Ogród podzielony jest na kilka tematycznych części. W szklarniach zobaczyć możemy rośliny lubujące się w ciepłym klimacie - spotykamy tu między innymi sukulenty, kaktusy czy palmy. Wśród gruntowych roślin ozdobnych najprzyjemniej spaceruje się wiosną, kiedy rozkwitają niezliczone odmiany kolorowych tulipanów. To tutaj znajduje się charakterystyczny mały staw oraz statua Josepha von Eichendorffa - niemieckiego poety. Obszar systematyki zajmuje największą część ogrodu - przespacerujemy się tutaj wśród bardzo starych drzew,  także obejdziemy charakterystyczny staw - relikt starego koryta Odry. 



Arboretum to ogród dendrologiczny, w alpinarium spotkamy 1500 gatunków i odmian uprawnych roślin skalnych. Wśród pnączy znajduje się największa w Europie kolekcja dzikich gatunków tych roślin zimujących w gruncie, a w dziale morfologii zgromadzono ekspozycję gatunków, które ilustrują m.in. wybrane zagadnienia z zakresu biologii i morfologii, ekologii i geografii roślin. W ogrodzie bez problemu można spędzić nawet pół dnia!


Polecam Ogród Botaniczny nie tylko miłośnikom roślin. W tym miejscu odetchniecie nieco od zgiełku wielkiego miasta, przespacerujecie się wśród wielu unikatowych gatunków i zapomnicie na chwilę o tym, co zostało za murami ogrodu. Podobno zielony kolor uspokaja - może warto sprawdzić, ile w tym stwierdzeniu prawdy?