Gdzie na Dolnym Śląsku można znaleźć miejsce, w którym czas zatrzymał się w renesansowych kasetonach, a echo włoskich podróży śląskich arystokratów brzmi do dziś w stiukach eliptycznej kaplicy? Pałac w Luboradzu, choć z zewnątrz może wydać się skromny, kryje w sobie historie, które mogłyby zapełnić niejeden tom. Od XVI-wiecznego dworu obronnego, przez barokową świetność i biblioteki pełne unikalnych dzieł, aż po magazyn ziemniaków, PGR i dewastację – to historia, którą trzeba poznać...
Luboradz (przed 1945 r. Lobris) to niepozorna wieś położona zaledwie 8 km od Jawora, u stóp Wzgórz Strzegomskich, nad rzeką Wierzbiak. Już samo położenie – bliskość szlaku z Jawora do Wrocławia – sprawiło, że wieś szybko zyskała na znaczeniu. W XVI wieku, powstał pierwszy dwór obronny. Początkowo należał do rodów von Bock i von Zedlitz, ale prawdziwa historia zaczęła się wraz z rodziną von Nostitz (właścicielami zamku Czocha), która przejęła majątek w połowie XVII wieku i pozostała jego właścicielem przez... 230 lat.
Początki obecnego pałacu sięgają końca XVI wieku. Pierwsza poważna przebudowa miała miejsce między 1681 a 1686 rokiem – to wtedy renesansowy dwór został przemieniony w reprezentacyjny pałac barokowy. Budowla zyskała cztery skrzydła rozmieszczone wokół wewnętrznego dziedzińca, ogromną kubaturę (ponad 19 tys. m³!) i aż 90 pomieszczeń. Wnętrza kryły bogactwa: renesansowe stropy, gabinet sztuki, zbrojownię, a nawet imponującą bibliotekę, której początki dał Otto von Nostitz.
Wśród licznych pomieszczeń szczególne miejsce zajmują dwie kaplice – prostokątna, starsza od północy, i eliptyczna od wschodu. Ta druga powstała jako jedna z pierwszych takich realizacji na Śląsku. Ukończona jesienią 1681 roku, została poświęcona dokładnie 14 września 1682 roku – w dniu 34. urodzin hrabiego Christopha Wenzla von Nostitz, fundatora i estety w jednej osobie.
To właśnie Christoph Wenzel wyniósł Luboradz na artystyczne wyżyny. Znający biegle francuski, wykształcony, miłośnik sztuki – rozpoczął gruntowną modernizację majątku. Sprowadził z Włoch Antonia Domenica Rossiego, architekta i sztukatora, który przez sześć lat tworzył barokowe arcydzieła: od kaplicy, przez stiuki, po portale skrzydła północnego. Dekoracje miały nie tylko zdobić – były manifestem lojalności wobec Habsburgów.
Po II wojnie światowej pałac był w dobrym stanie – pełen mebli i dzieł sztuki. Niestety, brak odpowiedzialnych gospodarzy szybko zrobił swoje. Przez lata służył jako magazyn (m.in. na ziemniaki), mieszkania dla pracowników PGR-u, a później opustoszał. Zniszczono stolarkę, wybito szyby, zdarto dekoracje, a nieszczelny dach pozwolił wodzie zniszczyć to, co przetrwało wojnę.
Dopiero w XXI wieku sytuacja zaczęła się zmieniać. Pałac trafił w prywatne ręce, dach został odnowiony, pojawiła się izolacja, a prace remontowe ruszyły. Niestety droga do pełnej rewitalizacji jest wciąż daleka, a mieszkańcy i turyści czekają na widoczny postęp prac. Obecnie pałac jest zabezpieczony i można go obejrzeć tylko z zewnątrz.
Nie sposób opisać pałacu w Luboradzu bez wspomnienia o jego dawnych ogrodach. Choć dziś nie ma po nich śladu, kiedyś ciągnęły się aż do Mściwojowa (również własnością Nostitzów) – wzdłuż alei z bliźniaczymi wieżami. Były tam oranżerie, kamienne mostki, sztuczne wyspy i pawilony – przypominające bardziej królewskie rezydencje niż wiejskie majątki. Mieszkańcy Jawora przyjeżdżali tu, by słuchać śpiewu słowików i spacerować cienistymi alejkami.
Luboradz to miejsce, które wciąż czeka na swoje drugie życie. Choć pałac z zewnątrz nie zachwyca bogactwem, to w jego murach kryją się pozostałości prawdziwych skarbów architektury i sztuki. Być może znów stanie się miejscem otwartym – nie tylko dla miłośników historii, ale też dla tych, którzy szukają odrobiny magii w cieniu renesansowych stropów. Może w końcu się doczekamy renowacji z prawdziwego zdarzenia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz