piątek, 11 marca 2022

Bacówka na Krawcowym Wierchu - klimat na granicy

Hala Krawcula i Krawców Wierch położone są w mało popularnej części Beskidu Żywieckiego. Mimo ogromnego wzrostu zainteresowania turystyką górską w okresie pandemii, tutaj zachował się klimat, który znamy sprzed lat. Jeszcze niedawno pisałam, że idąc do bacówki na Krawcowym Wierchu, nie da się zrobić pętli i trzeba wracać tym samym szlakiem. Otóż okazało się, że byłam w błędzie, więc czym prędzej postanowiłam przetestować nowo odkrytą ścieżkę, której nie ma na mapach. Co więcej, jest ona bardzo łagodna i można ją pokonać zimą z sankami. Pozostaje mi jedynie zaprosić dzieciaki (i nie tylko) na szlaki!

Naszą wycieczkę do bacówki na Krawcowym Wierchu zaczęliśmy na granicy polsko-słowackiej na Przełęczy Glinka. Znajduje się tam nieczynne przejście graniczne Ujsoły-Novot, a w jego pobliżu - niewielki parking. Granicą państw biegnie niebieski szlak: w kierunek północnym do Krawcowego Wierchu i w kierunku południowym do szczytów Jaworzyna i Oszus. Są to mało uczęszczane ścieżki, więc jeśli lubicie spokój na szlakach, to będziecie zadowoleni.

My jednak nie kierujemy się na szlak. Jeszcze niedawno w przewodniku po Beskidzie Żywieckim pisałam, że na Krawców Wierch nie da się zrobić pętli i trzeba wracać tym samym szlakiem. Otóż byłam w błędzie, a swoje nowe odkrycie zweryfikowałam podczas tego wypadu. Otóż istnieje leśna droga, która trawersując, doprowadzi nas do żółtego szlaku. Aby na nią się dostać, należy z parkingu na granicy skierować się w stronę Glinki i Ujsołów, a następnie, po około 500 m, skręcić w prawo, w terenową drogę. 

Idzie się nią bardzo wygodnie, ponieważ podchodzi ona łagodnie w górę i trawersuje strome zbocza. Mieliśmy ze sobą sanki i nie było problemu, aby pchać je pod górę. Jedynym utrudnieniem był fakt, że tą mało znaną drogą nikt nie chodzi, więc szlak nie był do końca przedeptany i momentami trudniej się szło w kopnym śniegu. Po drodze mijaliśmy kilka rozgałęzień. Żeby się nie zgubić, trzymaliśmy się szerokiej drogi i równocześnie sprawdzałam trasę na widoku satelitarnym GoogleMaps. Ścieżka nie jest oznaczona na mapie, ale jej przebieg widać na satelicie. Możecie też pobrać mój ślad GPX.

Do żółtego szlaku (Glinka - Krawców Wierch) docieramy na wysokości szczytu Plekańka (961 m n.p.m.).  Zajęło nam to niecałą 1 h 40 minut, a dystans, jaki przebyliśmy, to 4,6 km. To całkiem udane miejsce na dołączenie do szlaku, bo z Plekańki podziwiać można widoki. Naszym oczom. ukazuje się graniczne pasmo Jaworzyny i stożkowaty Mały Kopiec na Słowacji. Z tego miejsca do bacówki mamy jeszcze ok. 1,5 km, idzie się lekko pod górę, ale dość przyjemnie. 

W końcu wita nas bacówka na Krawcowym Wierchu, choć właściwie znajduje się ona na Hali Krawcula,  a szczyt znajduje się około 400 metrów dalej.  Niewielkie schronisko powstawało w tym samym okresie, co bliźniacze bacówki, czyli w latach 1975-76 (pierwszą z nich postawiono na Rycerzowej). Początkowo chatka miała powstać na Muńcole, ale ze względu na problemy hydrologiczne zbudowano ją na Krawculi. Może to i lepiej? To mało popularne miejsce, jest tu coraz rzadziej spotykana w górach cisza i spokój, a w bacówce bez problemu można usiąść i coś zjeść. 


Po przerwie wracamy na szlak. To dobry moment na podziwianie widoków z Hali Krawcula. Widoczność była tego dnia nienajlepsza, ale udało się dostrzec okolice Hali Lipowskiej, Boraczy Wierch, Rycerzową, okolice Baraniej Góry, spowitą chmurami Małą Fatrę, a nawet ledwo widoczne Tatry! Niestety sam Krawcowy Wierch jest zalesiony i nie jest zbyt atrakcyjnym miejscem. 


Przed nami ostatnia część trasy. Niebieskim szlakiem kierujemy się do Przełęczy Glinka. Po drodze jeszcze czeka nas niewielkie podejście na Pientkulę (1043 m n.p.m.), ale nie nastręcza ono trudności. Gorzej z zejściem - nachylenie stoku jest dość spore i oblodzone. Zejście ułatwiają raczki, ale sanki sprowadzić jest trudno. Jakby ktoś wybierał się na tę trasę z zimowym sprzętem ślizgowym, to jednak polecam powrót tą samą drogą, z pewnością będzie łatwiej. Na szczęście mimo przejściowych trudności, dotarliśmy w jednym kawałku do samochodu. 

Ta wycieczka była przyjemnym odświeżeniem sobie tej części Beskidu Żywieckiego. Choć minęło już dobrych parę lat odkąd ostatni raz zawitałam na Krawcowy Wierch, to miło było przekonać się, że wciąż jest to miejsce z pozytywnym klimatem i bez tłumów ludzi. Jeśli lubicie taką atmosferę w górach, to będziecie zachwyceni.

Ślad GPX do pobrania


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz