Według legend na Górze Zborów można spotkać czarownice. My się jednak przekonaliśmy, że w styczniowy, wietrzny dzień, nie można tam spotkać nikogo. Widoki natomiast były tak piękne, że sama chętnie wskoczyłabym na miotłę, aby częściej tam bywać. Poznajcie Górę Zborów na Wyżynie Krakowsko-Częstochowskiej.
467 metrów nad poziomem morza - nie jest to najwyższy szczyt, jaki zdobyliśmy, ale był to jednak pierwszy szczyt zdobyty przez nas w trójkę. Pogoda w połowie stycznia nie zachęcała do dłuższych wędrówek z małym dzieckiem (a my też mamy pokłady energii na wyczerpaniu), postanowiliśmy zatem ruszyć "tylko" na Jurę Krakowsko-Częstochowską. Ale przecież te okolice też potrafią zauroczyć.
Dobrym punktem wypadowym na Górę Zborów jest Centrum Dziedzictwa Przyrodniczego i Kulturowego Jury, przy którym znajduje się spory parking. Niestety samo centrum okazało się być poza sezonem zamknięte, więc nie mogliśmy go odwiedzić. Na szczyt ruszyliśmy czarnym szlakiem, mijając po drodze Jaskinię Głęboką, największą znaną w tym rejonie - jej długość wynosi 190 m. Niestety ona również była zamknięta - nie mieliśmy szczęścia tego dnia i dobrze, że chociaż szlak był drożny.
Następnie odbiliśmy na szlak zielono-czerwony, którym doszliśmy na sam szczyt Góry Zborów, nazwanej tak ze względu na... czarownice. Według legendy to właśnie tutaj miały gromadzić się wiedźmy przed odleceniem na miotłach na sabat czarownic, na Łysą Górę w Górach Świętokrzyskich. Żadnej z nich niestety nie spotkaliśmy, zresztą przez całą wędrówkę mogliśmy kontemplować ciszę i spokój - jak już mogliście zauważyć, nie trafiliśmy tam w szczycie sezonu.
Warto wspomnieć, że przy lepszej pogodzie można na Górze Zborów spotkać wielu wspinaczy. W jej partiach wierzchołkowych i na zboczach znajdują się skałki o wysokości do 30 metrów, które pokryte są gęstą siatką dróg wspinaczkowych. Nadano im ciekawe nazwy, między innymi Chomicza Skała, Dziurawy Blok, Kruk, Młynarze, Skała z Sosną, Skrzat, Sówka czy Wielbłąd. W zboczach góry znajduje się również wiele jaskiń, ale tylko Jaskinia Głęboka jest udostępniona (albo nie;-)) do turystycznego zwiedzania.
Na szczycie nie zabawiliśmy długo, bo wiał silny wiatr. Zrobiliśmy sobie kilka pamiątkowych zdjęć i ruszyliśmy w dół. Postanowiliśmy nie wracać tą samą trasą, tylko dojść zielono-czerwonym szlakiem do drogi i wrócić do auta wzdłuż szosy. Nie była to nasza najdłuższa czy najbardziej ambitna wędrówka, ale powoli uczymy się życia i podróżowania z naszą córką. A przyjdzie jeszcze taki dzień, gdy mała przegoni nas w drodze na szczyt :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz