W przededniu Świąt, na rozruszanie między lepieniem pierogów a pieczeniem sernika (z rodzynkami czy bez?) podrzucam Wam świetną trasę na każdą porę roku. Znajduje się ona u naszych południowych sąsiadów, w Beskidzie Śląsko-Morawskim, a dwa schroniska po drodze dadzą dach nad głową nawet w razie niepogody. A prezentuje się ona tak...
Zaczynamy w Kosarzyskach (Czechy), do których z Katowic dojedziemy nawet w 1,5 godziny. Warto tylko upewnić się, że nie wjeżdżamy na płatną czeską autostradę, bo w takim wypadku należy kupić winietę. W rejonie przystanku autobusowego Košařiska Milíř znajduje się wygodny parking, z którego zaczynamy naszą wędrówkę. Niebieski szlak prowadzi na przełęcz Pod Ostrým i jest to chyba najbardziej wymagający fragment trasy - już od samego początku, bez rozgrzewki, konkretnie pod górę. Na szczęście później, jak się rozruszamy, jest już przyjemniej.
Po złapaniu oddechu na przełęczy, ruszamy dalej szlakiem żółtym, który prowadzi nas prosto do schroniska - wystarczy krótka wędrówka i wyłania się Horská chata Ostrý. Była ostatnim przedwojennym schroniskiem Klubu Czechosłowackich Turystów w Beskidach i jednocześnie najmniejszym obiektem w całym paśmie. Dziś przyciąga turystów tradycyjną kuchnią i przyjemną atmosferą. To dobre miejsce na dłuższą przerwę.
Po drugim śniadaniu można iść dalej, zmieniając co chwilę kolor szlaku, który nas prowadzi: najpierw niebieski, potem czerwony, a następnie żółty. Droga jest w przeważającej mierze zalesiona, a ścieżka dość łagodna. Większe podejścia mamy już za sobą. Aby urozmaicić sobie wędrówkę, możecie podejść czerwonym szlakiem do trzeciego schroniska - Chaty Slavíč. My sobie odpuściliśmy... niemal cały dzień lało (jak na lipiec przystało), więc morale nieco opadły.
Pojawiła się za to Chata Kamenitý. Położona tuż pod przełęczą między Kozubową a Ropicą, Chata Kamenitý leży na przecięciu kilku popularnych szlaków, dzięki czemu od lat jest ważnym punktem na trasach wędrówek po czeskiej części Beskidów. Schronisko mieści się w dawnym budynku polskiej szkoły z 1934 roku – to jedno z nielicznych miejsc w Beskidach, gdzie turystyczna chata działa w dawnej placówce edukacyjnej. Dziś zamiast nauki serwuje pyszne czeskie potrawy oraz wyraziste piwo - czyli wszystko, czego podczas górskiej wędrówki potrzeba.
Pozostaje nam już do pokonania ostatni odcinek - niebieskim szlakiem w dół. Prowadzi nas on prosto do parkingu, na którym zostawiliśmy auto. Prawda, że prosto i przyjemnie? Takie właśnie powinny być leniwe wycieczki - bez presji i ciśnienia, tylko czysta przyjemność z obcowania z naturą... oraz czeską kuchnią. Nawet w deszczu Beskid Śląsko-Morawski potrafi być przyjemny.











Brak komentarzy:
Prześlij komentarz