czwartek, 10 listopada 2022

Czantoria Mała i Wielka z Podlesia. Beskid Śląski jakiego nie znałam

Zanim drzewa pokryły się jesiennymi kolorami, by po miesiącu je zrzucić, zwiastując nadchodzącą zimę, w górach zapanował zmierzch lata. Już było czuć nadchodzącą jesień, ale drzewa jeszcze były zielone, a temperatury wysokie. Korzystając z ostatnich dni najcieplejszej pory roku, wybrałyśmy się z Młodą na Czantorię Małą i Wielką zupełnie nowym dla mnie szlakiem z Podlesia. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, ale nie rozczarowałam się ani trochę. Oto mało popularna pętla z Podlesia przez Czechy.

Czantoria Wielka jest kolejnym, po Stożku, szczytem Beskidu Śląskiego, który zdobyłam tak wiele razy, że już straciłam rachubę. Bywałam nań o każdej porze roku; zarówno pieszo i na nartach. Aż trudno uwierzyć, że dopiero teraz udało mi się odkryć ciekawy, widokowy i zupełnie odludny szlak, idąc którym zahaczamy o Czechy! Zaczęłyśmy w Podlesiu na ulicy Widokowej. Znajduje się tam niewielki parking, który sam w sobie jest atrakcją za sprawą przepięknych widoków. Wspaniale prezentuje się stąd Góra Tuł oraz Beskid Śląsko-Morawski.


Wyruszyłyśmy zielonym szlakiem w kierunku Czantorii Małej. O tym podejściu mogę powiedzieć tyle, że idzie się ostro w górę, ale za to szybko. Widoków zbyt wielu nie ma, ale na te jeszcze przyjdzie czas. Po wypoceniu siódmych potów mogłam powiedzieć, że najgorsze podejście tego dnia mam już za sobą, a moim oczom ukazał się szczyt Małej Czantorii (866 m n.p.m.).

Kontynuowałyśmy wędrówkę zielonym szlakiem i muszę przyznać, że ten odcinek między dwiema Czantoriami jest jednym z najładniejszych w całym paśmie. Z jednej strony świetnie prezentuje się Równica, w dole widać Ustroń z charakterystycznymi Piramidami. Z kolei przed nami dumnie prezentuje się Wielka Czantoria, którą łatwo rozpoznać po wieży widokowej. Po drodze minęłyśmy górną stację kolejki Poniwiec, więc zimą musza tu być świetne warunki do uprawiania narciarstwa.


Na ostatnim podejściu na Czantorię Wielką do  zielonego szlaku dołączyły kolory żółty i niebieski. Jest to miejsce, w którym znajduje się jedyne w okolicy schronisko - czeska Chata pod Czantorią. Nie korzystałam z gastronomii, ale weszłyśmy na chwilę, aby przybić pieczątkę. Z tego miejsca zostało nam już tylko około 15 minut na szczyt.

Na Czantorii Wielkiej (995 m n.p.m.) bez zmian. Po czeskiej stronie granicy znajduje się płatna wieża widokowa z platformą widokową na wysokości 29 metrów. Obserwować można z niej panoramę Beskidu Śląskiego i Beskidu Śląsko-Morawskiego; widać między innymi Równicę i Skrzyczne. Jest tu kilka budek z jedzeniem oraz pamiątkami i miejsce do odpoczynku. Muszę przyznać, że w tygodniu było tam całkiem przyjemnie, ale nie chcę wiedzieć, jak się prezentuje Czantoria w pogodne weekendy.


Po odpoczynku przyszła pora na powrót do auta. Zależało mi na zrobieniu pętli, więc przy Chacie pod Czantorią odbiłyśmy w szeroki, wygodny szlak żółty. Po krótkim zejściu musiałyśmy odbić na szlak czerwony i dobrze, że rozwidlenie było dobrze oznaczone... Kolejny odcinek szlaku biegnie ostro w dół przez zarośla i jestem przekonana, że dawno nikt tędy nie szedł. Trochę przeklinałam na wybór właśnie tej drogi, bo szło się niemal cały czas wąską, mało uczęszczaną ścieżką. W pewnym momencie biegła ona granicą i można było zobaczyć dawne słupki graniczne. Kiedyś miały tworzyć ogrodzenie.


Ostatni, krótki odcinek szlaku do auta oznaczony jest kolorem żółtym i nie stanowi już żadnych trudności. To szeroka, płaska droga, która zaprowadziła nas prosto na parking w Podlesiu. Po drodze minęłyśmy jeszcze jedno ciekawe miejsce opisane jako leśny kościół Spowiedzisko. Znajduje się tam pomnik i coś na kształt ołtarza.

Tak zakończyła się nasza przyjemna pętla przez Małą i Wielką Czantorię. Zejście czerwonym szlakiem przez Czechy mnie mocno zaskoczyło i trochę dało popalić. Mimo tego uważam wycieczkę za bardzo udaną i sama jestem pod wrażeniem, że po tylu latach wędrowania po Beskidach uda mi się znaleźć jeszcze jakiś nieznany szlak na Czantorię. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz