niedziela, 23 października 2022

Hrobacza Łąka i Kamieniołom Kozy. Jesieniary na szlaku

Ciepła jesień pełna kolorowych liści na drzewach to wymarzona pora roku na górskie wędrówki. Korzystając z pięknej pogody, wybrałam się z córką na szlaki Beskidu Małego. Na Hrobaczą Łąkę dotarłyśmy przez malowniczy kamieniołom w Kozach, robiąc około 10 km pętlę. Jesieniary i jesieniarze - spodobałoby Wam się! 

Wycieczkę na Hrobaczą Łąkę zaczęłyśmy na parkingu na końcu ulicy Beskidzkiej w Kozach. Znajduje się tam średniej wielkości parking i miejsce wypoczynkowe. Przebiega tamtędy żółty szlak do Żarnówki przez Hrobaczą Łąkę, więc można albo od razu ruszyć pod górę, albo zrobić tak, jak my. Postanowiłam zacząć od kamieniołomu w Kozach, do którego doszłyśmy nieoznakowaną ścieżką z lewej strony parkingu. 

Kamieniołom w Kozach znajduje się na północnym stoku Hrobaczej Łąki na wysokości około 600 m n.p.m. Powstał w latach 1910-12 sprawą ówczesnego właściciela ziemskiego majątku Kozy - Mariana Czecza. Produkowano tu kruszywo dla celów transportu kolejowego i drogowego aż do lat 90. W zakładzie funkcjonowała kolejka linowa o długości 2510 m, która wiodła aż do stacji kolejowej w Kozach. Zachowały się po niej żelbetowe fundamenty.


W centralnej części kamieniołomu znajduje się staw, będący pozostałością po jedynym wyrobisku wgłębnym. Odbijając w boczną ścieżkę, można dostać się na górny poziom kamieniołomu. Oczywiście chętnie się tam wybrałyśmy, licząc na piękne widoki. Najpierw po drodze trafiłyśmy na mniejszą ścianę wyrobiska, które wcale jednak nie było takie małe ;-) Następnie dotarłyśmy na - obecnie - punkt widokowy, a dawniej górny poziom kamieniołomu. Tutaj także znajduje się ściana, z której pozyskiwano kamienie, ale największą atrakcją jest wspaniała panorama.


Jako że znalazłyśmy się już dość wysoko, próbowałam znaleźć jakąś ścieżkę na Hrobaczą Łąkę, ale niestety wszystkie tropy się urywały. Musiałyśmy zejść na poziom jeziora, a następnie zielonym szlakiem rozpoczęłyśmy żmudne zyskiwanie wysokości. Trudno mi powiedzieć cokolwiek pozytywnego na temat tego szlaku. Miejscami jest słabo oznakowany, jest niezbyt atrakcyjny, mocno nachylony i zdecydowanie mało uczęszczany. Ciężko mi się szło wąskimi ścieżkami wśród zieleni, zwłaszcza że młoda wskoczyła do nosidła. Na szczęście w miarę szybko dotarłyśmy do czerwonego szlaku.

Znakowany na czerwono szlak to nic innego, jak Mały Szlak Beskidzki. Pokonywałam ten odcinek parę lat temu podczas szalonej przeprawy przez MSB. Wróciły miłe wspomnienia i mimo zmęczenia ruszyłam dalej. Granią szło się już całkiem przyjemnie i tylko lekko pod górę. Na szczycie Hrobaczej Łąki znajduje się niewielki taras widokowy oraz krzyż ufundowany w 2002 r. przez lokalną społeczność na III tysiąclecie oraz X-lecie lokalnej diecezji. 


Nieco poniżej szczytu odpocząć można w schronisku z lat 30. XX wieku. Znane jest ono także jako Dom Turystyczno-Rekolekcyjny i, jak podaje Wikipedia, prowadzi je Fundacja S.O.S. Obrony Poczętego Życia z Warszawy. Obiekt posiada nawet własną kaplicę. Nieopodal budynku znajduje się fantastyczny punkt widokowy, z którego rozpościera się zapierająca dech w piersiach panorama. Naszym oczom ukazuje się góra Żar i Kiczera, szczyty Beskidu Śląskiego (Skrzyczne, Klimczok, Magura), a w oddali - Pilsko, Babia Góra, a nawet Tatry!


Nadszedł czas powrotu. Ruszyłyśmy czerwono-żółtym szlakiem na południowy-zachód. Po drodze minęłyśmy grób E. Willmanna z 1844 roku (niestety brak informacji, kim ów jegomość był) oraz kapliczkę na Przełęczy u Panienki. Została ona ufundowana w 1844 r. przez nadleśniczego jako podziękowanie Matce Boskiej za ocalenie przed wilkami. Niedaleko znajduje się także źródełko nazywane, ze względu na silny kult religijny, maryjnym. Po drodze trafiłyśmy także na kolejne miejsca widokowe, a z jednego z nich wspaniale prezentowało się Skrzyczne. 


Na Przełęczy u Panienki szlaki się rozwidlają, więc podążyłyśmy żółtym prosto w dół do samochodu. Na początku pojawiło się jeszcze parę widoków, a później była to głównie droga przez las, jednak dużo przyjemniejsza niż podejście szlakiem zielonym. Kolory jesieni i gra świateł uczyniły ten spacer jeszcze przyjemniejszym. Będąc już niemal przy samochodzie obróciłam się i dostrzegłam w oddali krzyż na Hrobaczej Łące.To była bardzo udana wycieczka. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz