niedziela, 23 grudnia 2018

Twierdza Wrocław: Fort piechoty numer 4 - Lisia Góra

Tak podobne, a jednak tak bardzo różne.Trudno pisać o forcie Lisia Góra bez kontekstu, jakim była budowa pod koniec XIX wieku całego systemu schronów wokół Wrocławia. W 1899 roku postanowiono ponownie ufortyfikować miasto, a w 1910 roku ogłoszono Breslau twierdzą. O podobnym obiekcie - forcie numer 6 w Polanowicach - pisałam już wcześniej. Dziś pokażę Wam opuszczony, zapomniany schron.



Pod względem wyglądu, przeznaczenia i historii oba obiekty są do siebie dość podobne. Różni je natomiast stan zachowania. Lisia Góra powinna się nazywać górą śmieci - niestety opuszczone miejsca z jakichś powodów przez wielu traktowane są jak wysypisko. Fort w Polanowicach miał wiele szczęścia, trafiając pod opiekę pasjonatów - Wrocławskiego Stowarzyszenia Fortyfikacyjnego. Porównując te dwa forty można docenić, ile pracy i serca stowarzyszenie włożyło w uratowanie powierzonego im obiektu.

Fort Lisia Góra znajduje się w niepozornym miejscu między Groblą Widawsko-Kłokoszycką a ogródkami działkowymi. W zarośniętym zagajniku najbardziej w oczy rzuca się główny schron piechoty (1890-91) oraz wybudowane w 1910 roku dwa schrony pogotowia oraz betonowa pozycja strzelecka z wartownią. Teren jest zapuszczony, wszędzie walają się stare opony i inne śmieci. Dopisało nam szczęście - wejście do schronu głównego stało otworem. Niedużym, ale drożnym ;-)

Główny schron i widok z jego "dachu"na pozycję strzelecką

Schron pogotowia
Już pierwszy kontakt z wnętrzem był średnio przyjemnym doświadczeniem. Ktoś wpadł na genialny pomysł rozpalenia wewnątrz ognia. Część fortu została strawiona przez ogień i obecnie kontakt z każdą ścianą skutkuje ubrudzeniem się sadzą. Na szczęście w dalszej części wnętrza są lepiej zachowane - ostały się drewniane podłogi oraz część wyposażenia. Aż dziw, że nikt tego jeszcze nie ukradł na złom!

Pod sufitami można z łatwością dostrzec pozostałości po systemie wentylacji oraz komunikacji - wygląda na to, że używano tutaj takich samych rur głosowych, jak w Polanowicach. To proste, ale bardzo pomysłowe rozwiązanie umożliwiało komunikację między poszczególnymi częściami kompleksu. Jedno z najciekawszych pomieszczeń znajduje się na końcu korytarza. Po podniesieniu włazu naszym oczom ukazuje się... studnia.


Upiorne wrażenie robią gapy nazistowskie na ścianach pomieszczeń. Pierwsze wrażenie jest piorunujące, ale już po przyjrzeniu się można z łatwością dostrzec, że jest to raczej dzieło współczesne wykonane sprayem. Miejmy nadzieję, że to tylko ponury żart wcześniejszych "zwiedzających". Tych z pewnością nie brakuje, a świadczą o tym graffiti i śmieci. Aż trudno uwierzyć, że dobrze zachowanego fortu nie opanowali jeszcze złomiarze.

Fort Lisia Góra z pewnością jest dobrze znany miłośnikom wrocławskim fortyfikacji. Mam świadomość, że rewitalizacja takiego obiektu będzie bardzo trudna, a sprawy nie polepsza jego peryferyjne położenie. Choć dziś zaniedbany, może w przyszłości jeszcze dostanie swoją szansę podobnie jak fort w Polanowicach. W końcu jest to kawał historii Twierdzy Wrocław.



P.S. Wchodzenie w tego typu miejsca nie jest najbezpieczniejszym hobby. Jeśli nie czujesz się bezpiecznie, to nie ryzykuj, a już na pewno nie chodź w pojedynkę. Wszystko jest dla ludzi, ale rozsądek przede wszystkim :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz