wtorek, 30 września 2025

W 15 minut na Słowację – Trojak/Kykula i wielka ławka

W okolicy Zwardonia kryje się wiele mało znanych, ale wyjątkowo malowniczych tras, które świetnie sprawdzą się na jednodniowe, rodzinne wypady. Tym razem nasza wędrówka rozpoczęła się nietypowo – od krótkiej podróży koleją na słowacką stronę granicy, do niewielkiej miejscowości Skalite. Ta niepozorna wioska ma nie tylko ciekawe położenie i historię, ale też stanowi doskonały punkt wyjścia na spokojną, widokową trasę prowadzącą przez kilka szczytów, w tym Trojak/Kykulę, gdzie spotykają się dawne granice państw i zlewiska mórz.


Zainspirowana tym tłem historycznym, zaplanowałam drugą trasę na rodzinną wycieczkę w okolicy Zwardonia. Podróż rozpoczęłyśmy od przejazdu do Skalitego – pociąg był niemal pusty, a połączenie bardzo punktualne. Czerwony szlak turystyczny biegnie tuż przy głównej stacji kolejowej i początkowo prowadzi przez zabudowany obszar miejscowości.



Po przekroczeniu rzeki zaczyna się podejście – dość uciążliwe, ponieważ prowadzi wąską asfaltową drogą wśród domów jednorodzinnych. Na szczęście to jedyny bardziej wymagający odcinek tego dnia. Szybko dotarłyśmy na grzbiet w okolicach wierzchołka Gazdíkov (708 m n.p.m.), na którym znajduje się maszt antenowy. Tam zrobiłyśmy sobie przerwę na drugie śniadanie i chwilę odpoczynku przy ładnych widokach.


Kontynuując wędrówkę czerwonym szlakiem, dotarłyśmy na szczyt Grúň (775 m n.p.m.). Od kilku lat jego charakterystycznym elementem są trzy drewniane krzyże (Skalitské kríže). Znajduje się tu także niewielka wiata ze stolikiem, a wzrok przyciągają rozległe panoramy w kierunku Beskidu Śląsko-Morawskiego. Niestety, silny wiatr nie pozwolił nam długo się tam zatrzymać.



Ostatnia góra tego dnia okazała się wyjątkowo ciekawa za sprawą swojej nazwy. W różnych źródłach występuje jako Trojak lub Kykula (Kikula), a jej wysokość to 839 m n.p.m. Na szczycie ustawiono ogromną drewnianą ławkę o wymiarach: 5,3 metra długości i 3 metry wysokości. Skąd jednak to zamieszanie z nazewnictwem? Otóż przez ten wierzchołek przebiega Europejski Dział Wodny, który dawniej wyznaczał granice między państwami i krainami historycznymi. Nazwa „Trojak” odnosi się do trójstyku granic Polski, Czech i Węgier – chociaż obecnie faktyczny trójstyk znajduje się nieco bardziej na zachód, w rejonie Jaworzynki.




Po dłuższej przerwie na szczycie pozostało nam już tylko wrócić do samochodu, który czekał przy stacji kolejowej w Zwardoniu. Niemal cała trasa powrotna wiodła wzdłuż granicy państwowej. Po drodze przeszłyśmy również przez kładkę nad drogą ekspresową, łączącą Polskę i Słowację (S1-D3).



To była przyjemna, widokowa trasa, a jej dużym atutem było dogodne połączenie kolejowe, które pozwoliło nam wrócić inną drogą, bez konieczności cofania się tą samą ścieżką. Taka wycieczka to świetna propozycja na spokojny dzień w górach – zarówno dla osób bez dużego doświadczenia, jak i dla rodzin z dziećmi.

Pocztówka z końca lata – z dzieckiem przez Skalankę i Rachowiec

Zwardoń to świetna baza wypadowa w Beskidzie Żywieckim, idealna na krótkie górskie wycieczki. Skalanka i Rachowiec to dwa szczyty połączone Aleją Zakochanych – malowniczym szlakiem znanym od czasów międzywojnia. To tutaj czekają na turystów rozległe panoramy, klimatyczne chatki i spokojne ścieżki wzdłuż polsko-słowackiej granicy. Właśnie w tej okolicy postanowiłam spędzić z córką ostatni ciepły, letni weekend, wybierając trasę, która łączy w sobie górski klimat i boskie widoki.

Wokół Skalanki

Choć przyjechałyśmy do Zwardonia po południu, to zostało nam jeszcze trochę dnia do wykorzystania, a pogoda była wspaniała. Dwa szczyty - Rachowiec i Skalankę łączy tzw. Aleja Zakochanych - szlak i zarazem trasa spacerowa, która cieszy się dużym zainteresowaniem już od czasów międzywojennych. Zaparkowałam samochód na poboczu Alei Zakochanych (można też skorzystać z płatnych parkingów wcześniej, przy Beskidku) i ruszyłyśmy nieoznakowaną ścieżką na szczyt Skalanki (867 m n.p.m.). Jest to niewysoki szczyt w Grupie Wielkiej Raczy przedzielony granicą polsko-słowacką. Choć do przejścia miałyśmy niewiele, to widoki dopisały, a dwie panoramiczne ławeczki przyciągnęły nas na dłużej.



Zejście ze Skalanki w kierunku Przełęczy Graniczne, również nieoznakowaną dróżką, było już znacznie mniej przyjemne - ostro w dół i po niestabilnych kamieniach. Na szczęście szybko doszłyśmy do osady Skalane i czerwonego szlaku, którym bez problemu dotarłyśmy do Chatki Skalanka - klimatycznego schronu z 1930 r., który przez lata należał do Politechniki Śląskiej i wykorzystywany był przez studentów. Obiekt z powodzeniem funkcjonuje do dziś, choć od 2012 roku już nie jest własnością uczelni, i oferuje swoim gościom turystyczny klimat, jak za dawnych lat, gdy schroniska były schroniskami, a nie hotelami górskimi.



To nie jedyne takie miejsce w okolicy. Dosłownie pięć minut marszu dzieli nas od Schroniska górskiego "Chata Pod Skalanką" - strzelistego domu z bali, który oferuje noclegi i skromną gastronomię. Wędrowcy mogą przespać się w jednym z pięciu pokoi, a wieczorem ogrzać się we wspólnej sali przy kominku. Z tego punktu miałyśmy już zaledwie parę kroków do samochodu i tym samym zakończyłyśmy naszą krótką pętlę wokół Skalanki.






Zachód słońca na Rachowcu

Ku dalszej wędrówce poprowadziła nas ponownie Aleja Zakochanych. Podjechałyśmy i zostawiłyśmy auto na rozwidleniu dróg przy szlaku na Rachowiec (954 m n.p.m.). Możecie kojarzyć tę nazwę ze sportami zimowymi - znajduje się tu najdłuższy w okolicy, mierzący 1200 metrów wyciąg orczykowy, a tradycje narciarskie w tym miejscu sięgają międzywojnia. Szczyt nie jest porośnięty lasem i słynie z rozległych panoram - rozpościera się z niego widok na Wielką Raczę, Rycerzową, Będoszkę i Muńczoł, a także na Małą Fatrę. Dostrzegłam także Ochodzitą, Łysą Górę - najwyższy szczyt Beskidu Śląsko-Morawsiego, a także... Tatry!



Po krótkiej, lecz żmudnej wspinaczce dotarłyśmy na wierzchołek. Podeszłyśmy na moment do wieży widokowej, a następnie wróciłyśmy w okolice górnej stacji wyciągu, skąd widoki są najpiękniejsze. Usiadłyśmy na kocu, wyciągnęłam czekoladę i... spaghetti w plastikowym pojemniku i zrobiłyśmy sobie małą ucztę o zachodzie słońca. Słońce powoli chowało się za górami, niebo stawało się coraz bardziej czerwone... To było przepiękne doświadczenie na pożegnanie lata. Do samochodu wróciłyśmy już od zmroku i, w pełni usatysfakcjonowane, udałyśmy się na kwaterę. 









Wycieczka na Skalankę i Rachowiec to propozycja dla każdego, kto chce poznać urok Beskidu Żywieckiego bez długich i wymagających tras. Krótkie szlaki blisko Zwardonia oferują piękne widoki, schroniska z klimatem dawnych lat i niezapomniany zachód słońca na szczycie Rachowca. To miejsce, w które warto się wybrać choćby na szybką wycieczkę.