środa, 10 kwietnia 2024

Pałac z salą balową i fortepianem

"Jaka piękna sala balowa!" - wykrzyknęła moja córka, gdy tylko weszłyśmy do pałacu. "Ale dlaczego ona jest taka zniszczona?". Wizyta w tym miejscu zrodziła wiele trudnych pytań i pozwoliła nam snuć liczne fantazje o pięknych balach i paniach w kolorowych sukniach. Rzeczywistość jest jednak mniej radosna - pałac od lat jest opuszczony i nawet pozbawiony nóg fortepian nie daje nadziei na to, że jeszcze kiedyś rozbrzmi tu muzyka. 

Zapomniany pałac znajduje się na końcu jednej z dolnośląskich wsi. Powstał pod koniec XVIII wieku i w przeszłości służył jako domek myśliwski jednej ze znanych szlacheckich rodzin. Na przestrzeli lat często zmieniał swoich właścicieli i był kilkukrotnie przebudowywany. Pod koniec II wojny światowej ostatni właściciel wyjechał za granicę, w majątku zostawiając żonę i córkę. Kobiety zostały zamordowane w 1945 roku przez Rosjan. 


Po wojnie, w okresie PRL, w pałacu mieściły się tu różne instytucje: ośrodek kolonijny, prewentorium przeciwgruźlicze, dom pomocy społecznej. Od lat obiekt pozostaje w rękach prywatnych i wygląda na to, że właściciel rozpoczął remont, skuwając do gołej cegły ściany w niemal wszystkich pomieszczeniach. Pominięto tylko jedno, najpiękniejsze, prawdopodobnie dawną salę balową z kominkiem i fortepianem pozbawionym nóg. Dlaczego? Tego pewnie nigdy się nie dowiemy. 

Wizyta w tym pałacu rodzi więcej pytań niż odpowiedzi. Co właściwie się tutaj wydarzyło takiego, że nigdy nie dokończono remontu? Dlaczego zostawiono nietknięte tylko jedno pomieszczenie oraz co w nim robi fortepian? To jedno z tych miejsc, które zostają w głowie na długo. 

A jeszcze jeden pałac z fortepianem znajduje się koło Łodzi: OPIS.





Zameczek, czyli tajemnicza Villa Scheff w Głuszycy

Ten budynek mnie urzekł, gdy zobaczyłam go po raz pierwszy na zdjęciu. "Zameczek", bo tak o nim powszechnie w Głuszycy mówią, przed wojną należał do rodziny Scheff, której tragiczne losy mogą budzić plotki grasujących w obiekcie duchach. Czy to siły nadprzyrodzone sprawiają, że pałac od niemal 20 lat jest w remoncie? Pewnie nie, ale sprawdźcie sami...

Willa znajduje się w Głuszycy przy ulicy Grunwaldzkiej 36. Zbudowano ją na nieregularnym planie zbliżonym do kwadratu; posiada dwie kondygnacje, wysoki dach oraz okrągłą więżę z hełmem. Rezydencję wzniesiono w drugiej połowie XIX wieku dla Roberta Kauffmanna. Pod koniec dziewiętnastego stulecia właścicielką pałacu została Martha Scheff z domu Kauffmann i od jej nazwiska pochodzi przydomek "Villa Scheff". Martha z rodziną przeprowadziła się z Głuszycy do Berlina, gdzie jej mąż, Fritz Scheff, otrzymał pracę jako prawnik. Para miała cztery córki i jednego syna, który w 1938 roku został zamordowany przez gestapo. W kolejnych latach zginęły także kolejne dzieci oraz sama Martha, która z ostatnią córką, Gabrielą, została w 1941 roku deportowana do getta w Łodzi, skąd rok później trafiły do obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem.


Po wojnie, prawdopodobnie w latach 70., w budynku wybuchł pożar, który strawił dach. Odbudowano go w zupełnie innej, płaskiej formie, pozbawiając "Zameczek" pierwotnego charakteru. Od 1975 do 2001 roku w willi mieściła się Biblioteka Centralna w Głuszycy. Następnie obiekt znalazł się w rękach prywatnego właściciela, który podjął się remontu, między innymi odtwarzając spadziste dachy oraz hełm na wieżyczce. Prace trwają z przerwami od około 2006 roku; nie jest znana data ich zakończenia ani planowane przeznaczenie obiektu. 

O tajemniczej willi w Głuszycy trudno znaleźć więcej informacji, przez co miejsce wydaje się jeszcze bardziej fascynujące. Jedno jest pewne - "Villa Scheff" jest przykładem ciekawej, historycznej architektury i należy mieć nadzieję, że prace renowacyjne dobiegną niedługo końca. Wiele osób z pewnością chętnie odwiedzi "nawiedzony" pałac.


wtorek, 9 kwietnia 2024

Rozkochaj w sobie to miejsce! Dobra energia pałacu w Rozkochowie

Pałac w Rozkochowie zauroczył mnie gościnnością, choć na miejscu nie było nikogo. Podobno w sezonie działa tu kawiarenka, lecz mimo że odwiedziłam go poza tym okresem, brama była otwarta, a ja swobodnie mogłam obejrzeć zabytek. Widać, jak wiele pracy jeszcze trzeba włożyć, by doprowadzić to miejsce do porządku, ale już teraz można tu wyczuć pozytywną energię. Rzeźby, ozdoby, tabliczki, portrety - niby nic, ale czuć tu rękę troskliwego gospodarza.


Pierwsze wzmianki o siedzibie rycerskiej w Rozkochowie pochodzą z 1393 roku. Przez pewien czas właścicielami majątku byli Redernowie, którzy władali także Krapkowicami. Właściciele Rozkochowa zmieniali się często; w XVII wieku był to szlachcic i poborca podatkowy Wacław von Kaltenbrunn, a w XVIII wieku baron von Puckler. Pucklerowie przebudowali dwór renesansowy na pałac barokowy, który w 1853 r. kupili Seherr-Thossowie z Dobrej. Gdy Niemcy stały się państwem totalitarnym, rodzina uciekła do USA, a na miejscu zostali tylko ostatni właściciele: Muriel i Hans Seherr-Thoss. Według relacji świadków, kobieta, widząc nadjeżdżający samochód gestapo, popełniła samobójstwo, wyskakując z wieży pałacu w Dobrej. 


W latach 30. XX wieku w pobliżu pałacowego parku powstało pomocnicze lotnisko wojskowe, którego dowództwo mieściło się w pałacu. Po drugiej wojnie światowej majątek przejęło Państwowe Gospodarstwo Rolne należące do Stadniny Koni Moszna, a w pałacowych salach powstały mieszkania. Obiekt nigdy nie doczekał się prac remontowych innych niż bieżące naprawy. Na początku lat 90. Rozkochów kupił artysta Marian Medwecki, a od 2021 roku właścicielem jest krakowski przedsiębiorca - Grzegorz Wnęk. Teren pałacu został uporządkowany, powstały "Domki Hrabiego" na wynajem i co jakiś czas odbywają się tu dni otwarte i rozmaite wydarzenia. Docelowo pałac ma przejść gruntowną renowację, a zabytkowe wnętrza mają pomieścić hotel i spa. 



Trzymam z całych sił kciuki, aby pałac w Rozkochowie nie podzielił losu wielu innych śląskich pałaców skazanych na wieczną ruinę. To miejsce ma w sobie dużo dobrej energii, która w odpowiednich rękach ma szansę na odpowiednie spożytkowanie. Chętnie tu jeszcze kiedyś wrócę, aby zjeść ciasto i napić się kawy, a w przyszłości, kto wie, spędzić noc w hotelowym pokoju. Powodzenia, Rozkochowie!






Krapkowice, czyli wiosna średniowiecza

W tym mieście o średniowiecznym rodowodzie zachowała się baszta z murami obronnymi, zamek z dziedzińcem oraz gotycka świątynia z płytami nagrobnymi Redernów. Z pewnością wiele razy byliście w pobliżu, podróżując autostradą A4. Oto dlaczego warto następnym razem zajechać do Krapkowic.


Krapkowice w województwie opolskim uzyskały prawa miejskie w 1275 roku z rąk księcia opolskiego Władysława. Wiadomo, że już wtedy istniał krapkowicki zamek. Należał między innymi do Jana II Dobrego oraz margrabiego Hohenzollerna. Do 1582 roku Krapkowice były miastem książęcym; następnie cesarz Rudolf II Habsburg sprzedał dobra krapkowickie hrabiemu Janowi Joachimowi von Redern z Rozkochowa za 1600 talarów. Redernowie przebudowali średniowieczną budowlę na okazałą rezydencję z wewnętrznym dziedzińcem. Datę przebudowy upamiętnia data na bramie zamkowej - 1678 r. Zamek posiadał wysoki parter i dwa piętra oraz zwierciadlaną letnią salę jadalną. Dziedziniec otaczały spacerowe, arkadowe krużganki, które prowadziły do winnicy. Obok zamku zbudowano oranżerię z oszklonymi ścianami, połączoną z cieplarnią, ogrodem i parkiem.


16 czerwca 1722 roku gwałtowny pożar strawił niemal całe miasto oraz zamek. Rezydencję wkrótce odbudowano, lecz obniżono ją o jedno piętro. W 1765 Krapkowice zakupili Haugwitzowie i pozostali ich właścicielami do 1945 r. W 1806 roku w zamku utworzono szpital polowy dla oblegających Koźle Francuzów i Bawarczyków; zamek został zdewastowany, a jego wyposażenie całkowicie zniszczone.  Dopiero w 1888 roku hrabia Henryk Kurt von Haugwitz odbudował zamek i uczynił go swoją siedzibą. W czasie II wojny światowej zamek został zniszczony, a po wojnie odrestaurowany i przeznaczony na cele edukacyjne - dziś mieści się tam szkoła.


W podobnym okresie powstał pobliski kościół św. Mikołaja, którego obecną budowlę wzniesiono pod koniec XIV wieku. Mimo licznych przebudów zachowała ona do dziś swój gotycki charakter. Wewnątrz znajduje się wiele cennych obrazów i przedmiotów sztuki sakralnej z XVIII wieku, a na szczególną uwagę zasługują płyty nagrobne Redernów - właścicieli Krapkowic w latach 1582-1765.



Będąc w Krapkowicach, nie sposób nie zwrócić uwagi na pozostałości średniowiecznych obwarowań.  Wieża bramy górnej jako jedyna uniknęła rozbiórki i stała się symbolem miasta. To własnie z niej codziennie rozbrzmiewa hejnał. W Krapkowicach od XIV wieku do 1829 roku istniały mury miejskie z czterema bramami. Rozebrano je w XIX wieku. 


Urokliwe Krapkowice wiele razy mijałam gdzieś po drodze, aż w końcu znalazłam moment, gdy znalazły się one na mojej drodze. Jestem pewna, że pozostałości średniowiecznej zabudowy urzekną nie tylko mnie. Krapkowice są miastem o bogatej historii i licznych zabytkach, które warto zobaczyć.