niedziela, 31 lipca 2022
Dom handlowy Kaufhaus i wielki piec huty "Pokój", czyli z wizytą w Rudzie Śląskiej
Muzeum PRL-u w Rudzie Śląskiej. Autobus czerwony przez ulice mego miasta mknie...
Pamiętacie jeszcze czasy bez telefonów komórkowych, mieszkania z meblościanką i sam ocet na sklepowych półkach? A może zbieraliście znaczki do klasera, szczytem Waszych marzeń był radiomagnetofon, a w szkole używaliście kałamarza? Sentymentalną podróż w przeszłość odbędziecie w fantastycznie przygotowanym Muzeum PRL-u w Rudzie Śląskiej. To miejsce dla każdego - dla młodszych, którzy nie znają świata bez smartfonów i dla starszych, którym Polska Ludowa kojarzy się z młodością lub dzieciństwem. Niezależnie od tego, ile macie lat, poczujecie się tu, jak w domu.
Odwiedzając Muzeum PRL-u w Rudzie Śląskiej cofamy się w czasie znacznie dalej niż do okresu Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Już sam dojazd do obiektu jest "zabytkowy" - poruszamy się bowiem drogą płytową, a następnie szutrową. Jak możemy przeczytać na mijanej tablicy - nie jest to jednak część ekspozycji, a droga jest własnością miasta. W końcu udaje się dojechać do ceglanych budynków, które już same w sobie są ciekawostką. W 1890 roku posiadająca liczne posiadłości na Górnym i Dolnym Śląsku rodzina von Ballestremów wybudowała folwark Dwór Nowa Ruda. Po II wojnie światowej obiekt stał się własnością Skarbu Państwa i został zamieniony w PGR. Po likwidacji Polskich Gospodarstw Rolnych folwark niszczał i popadał w ruinę. Na nowe życie musiał czekać aż do XXI wieku... 4 czerwca 2010 roku, w 21. rocznicę pierwszych wolnych wyborów w Polsce, zainaugurowana została działalność Muzeum PRL-u.
Obiekt prowadzony jest przez Fundację Minionej Epoki, która deklaruje apolityczność, a za swoją misję uważa pogłębianie świadomości historycznej poprzez "zebranie, zachowanie i udostępnienie szeroko rozumianych materiałów na temat okresu w dziejach Polski od 22 lipca 1944 roku do 29 grudnia 1989 r.". Za tym nieco pompatycznym wyznaniem nie kryje się jednak nudna wystawa z kapciami i szklanymi gablotkami. To, co w Muzeum PRL najbardziej urzeka, to prawdziwa przytulność ekspozycji. Dosłownie - eksponaty można nie tylko obejrzeć, ale też wziąć do ręki, zajrzeć do wnętrza meblościanki czy pobujać na drewnianym koniku (jeśli jest się dzieckiem). Przestrzeń zaaranżowana została w taki sposób, że w jednej chwili znajdujemy się w gabinecie I sekretarza z godłem orła bez korony oraz telefonem na korbkę, by po chwili przejść do przytulnej kuchni z emaliowanymi garnkami, która wygląda, jakby za chwilę miała do niej wejść nasza babcia.
Na wystawie w kilku budynkach zobaczyć można nie tylko przedmioty codziennego użytku, ale też sporą kolekcję motoryzacji. Nie zabrakło kultowych w czasach PRL pojazdów, takich jak Trabant, Warszawa, Mikrus czy Moskwicz. Na zewnątrz stoją dwa potężne wozy strażackie, milicyjna "nyska", dostawczy Żuk i... traktor Ursus. Tuż obok zajrzycie do kiosku i z łezką w oku wspomnicie metalowe place zabaw bez żadnych atestów. Wyjątkowo ciekawą częścią muzeum jest Park Pomników, w którym zgromadzono socjalistyczne monumenty usunięte z przestrzeni publicznej. Wśród nich znalazły się między innymi popiersia Lenina oraz generała Świerczewskiego, Pomnik Czynu Rewolucyjnego czy pomnik przyjaźni polsko-radzieckiej. Z kolei na piętrze jednego z budynków zgromadzono sporą kolekcję zabawek, głównie rowerków, maskotek i wózeczków dla lalek. Jeśli przyjedziecie do muzeum z dzieckiem, to gwarantuję, że w tym miejscu spędzicie najwięcej czasu. Sprawdziłam to empirycznie z moją niespełna trzyletnią córką.
Dawno nie bawiłam się tak dobrze, jak w Muzeum PRL-u. Choć jestem rocznik 1987 i niewiele pamiętam z Polski Ludowej, to wiele przedmiotów z tamtego okresu było obecnych podczas mojego dzieciństwa w latach 90. Zachwycona była także moja córka, urodzona w 2019, której było obojętne, w którym roku został wyprodukowany konik na biegunach czy rowerek - zabawka to zabawka. Widać po tym miejscu, że stworzono je z pasją i dla ludzi. Żałuję jedynie, że nie załapałam się na zwiedzanie z przewodnikiem, ale wycieczki z małym dzieckiem rządzą się swoimi prawami. Przydałaby się też na miejscu jakaś gastronomia, bo w pobliżu nie ma gdzie zjeść, a w dawnym folwarku spędzić można nawet parę godzin. Mimo wszystko polecam z całego serca - to wyjątkowe miejsce na mapie konurbacji śląsko-zagłębiowskiej.
sobota, 23 lipca 2022
Zamek w Chudowie. Lata chude i tłuste
Zamek w Chudowie jest ciekawostką na mapie Górnego Śląska, na którym więcej jest pałaców potentatów przemysłowych niż średniowiecznych i renesansowych ruin. Na przestrzeni wieków przewinął się przez wiele rąk, by w końcu stać się romantyczną trwałą ruiną, a następnie zostać zapomniany na dziesięciolecia. Obecnie odzyskał swój blask i jest popularną atrakcją turystyczną w okolicy. Jak dziś prezentuje się Chudów?
Chudowski zamek zbudowano na planie prostokąta o wymiarach 30x25 metrów. W środku założenia znajdował się dziedziniec z centralnie położoną studnią, a w części południowo-zachodniej usytuowano czworoboczną wieżę o podstawie 8,5x7,6 m. Po obu jej stronach wzniesiono budynki mieszkalne. Pierwotnie wejście do zamku prowadziło przez drewniany most nad fosą. Renesansowy zamek powstał prawdopodobnie w latach 30. XVI wieku w miejscu wcześniejszego, średniowiecznego założenia - siedziby rodu Chudowskich. Zamek renesansowy powstał dla Jana Gierałtowskiego, który w 1532 kupił dobra rycerskie Chudów-Paniówki.
Po Janie Gierałtowskim zamek odziedziczył jego syn - Wacław. Gierałtowscy byli w posiadaniu Chudowa do 1622 r. Od 1706 do 1767 właścicielami majątku była rodzina Folgarów, za czasów której zamek uchodził za jedną z najważniejszych rezydencji Górnego Śląska. Po 1767 roku Chudów często zmieniał właścicieli - jednym z nich był Aleksander von Bally, który dokonał przebudowy zatracającej renesansowy charakter obiektu. W 1850 r. majątek znalazł się w rękach wychowanki Karola Goduli - Joanny Schaffgotsch i jej męża Hansa Urlicha (byli oni także właścicielami pałacu w Kopicach). Za ich władania w zamku wybuchł pożar, który zniszczył część budynku. Na polecenie właścicieli nie podjęto się odbudowy, lecz przekształcono zamek w romantyczną ruinę.
Do połowy lat 90. XX wieku zamek pozostawał bez opieki. W 1995 specjalnie w tym celu utworzona fundacja "Zamek Chudów" przystąpiła do prac porządkowych, a od 2001 r. doszły do tego badania archeologiczne. W 2003 roku zakończono odbudowę wieży, w której dziś funkcjonuje zamkowe muzeum. W pobliżu obiektu rośnie topola "Tekla" - najgrubsza jednopienna topola kanadyjska w Polsce z największą dziuplą w Polsce. We wnętrzu drzewa urządzono nawet mały domek :-)
Zamek w Chudowie to historyczna ciekawostka Górnego Śląska i ważny kawałek historii regionu. Miło patrzeć, jak obiekt został dobrze zaopiekowany i choć otaczające go budki z fast-foodami oraz drogi parking nieco psują dobre wrażenie, to sama ruina broni się przed komercją. W pobliżu zobaczyć można również pałac w Przyszowicach.