Rozpadający się pałac w Wojcieszowie Górnym obserwować można tylko zza ogrodzenia. Normalnie uznałabym, że jest to jeden z dziesiątek podobnych mu na Dolnym Śląsku, ale ten jednak czymś się wyróżnił. W 2017 roku zapadł precedensowy wyrok skazujący właściciela pałacu za celowe zniszczenie zabytkowego obiektu.
W miejscu obecnego pałacu już w XVI wieku powstał dwór, a jego budowę zawdzięczamy najprawdopodobniej rodzinie von Redern. Na przestrzeni lat rezydencja wielokrotnie zmieniała właścicieli. W 1885 r. Heinrich Korn wykupił trzy folwarki w Wojcieszowie Górnym, łącząc je w jedną całość. W 1891 r., w ramach wiana, majątek trafił w ręce córki Heinricha - Luise von Korn oraz jej męża - Richarda von Bergmanna. W tym samym roku posiadłość została przebudowana i powiększona. Majątek z pałacem pozostał w rękach rodziny von Bergmann aż do 1945 roku.
Pałac ocalał z wojennej pożogi, jednak nie dane było mu trafić w troskliwe ręce. Po 1945 roku pełnił wiele funkcji: najpierw należał do łódzkiego oddziału Polskiej Akademii Nauk; w latach 70. stał się częścią PGR, a następnie przejęło go Dolnośląskie Przedsiębiorstwo Hodowli i Obrotu Zwierzętami Hodowlanymi we Wrocławiu. Od 1978 do 1987 roku zarządzał nim Dzierżoniowski Kombinat Hodowli Zwierząt Zagrodowych, a po '87 - Stadnina Koni w Dzierżoniowie. Po 1989 roku, w następstwie długów zaciągniętych przez prywatnego właściciela, rezydencja została zajęta przez komornika.
Prawdziwy upadek pałacu rozpoczął się pod koniec lat 90, kiedy przeszedł w ręce prywatnych właścicieli. Na początku XXI wieku pod zastaw pałacu wzięto wielomilionowy kredyt, jednak nie poszły za tym żadne inwestycje, a właściciel popadł w długi. W 2012 roku posiadłość została zakupiona przez Michała S. - właściciela firmy Invest Met – Stal z Legnicy. To on doprowadził pałac do ostatecznej ruiny, dewastując zabytek, usuwając dach, tynki i sztukaterie. Zniknęła także wyjątkowo cenna balustrada. A plany były wielkie - hotel, centrum konferencyjne... Zamiast tego wyszło, jak zwykle.
Postępująca dewastacja oraz ignorowanie zaleceń konserwatora zabytków doprowadziły do, można powiedzieć precedensowego, procesu. Konserwator zabytków złożył doniesienie do prokuratury i w wyniku procesu Michał S. został uznany winnym niszczenia zabytku. Byłemu właścicielowi obiektu groziło do 5 lat pozbawienia wolności, ale ostatecznie został skazany na karę grzywny w wysokości 9 tys. złotych i wpłatę 15 tys. złotych nawiązki na rzecz Towarzystwa Opieki nad Zabytkami we Wrocławiu. Wyrok nie jest prawomocny, a w internecie na tym wyroku z 2017 roku informacje na temat pałacu się kończą, stąd podejrzewam, że sprawa może być w apelacji.
Piękny widok z pałacu na Góry Kaczawskie
Obecnie pałac niszczeje. Po odebraniu posiadłości nieudolnemu właścicielowi miał zostać ponownie wystawiony na licytacji komorniczej. Na ten moment brak informacji na temat dalszych losów obiektu. Z jednej strony cieszy wyrok skazujący, z drugiej - jest on śmiesznie niski. A krzywdy wyrządzonej temu pięknemu zabytkowi cofnąć się nie da...