Podobno w Bieszczady jedzie się raz, a później już tylko się wraca. Pojechałam więc pierwszy raz latem 2017 roku, a teraz wracam i wracać będę. Na ostatni dłuższy urlop także obrałam kierunek na "Biesy", a w swoje urodziny postanowiłam wejść na Małą i Wielką Rawkę oraz Krzemieniec. Widoki były najlepszym prezentem, jaki mogłam sobie wymarzyć.
Poprzedni wypad w Bieszczady już zawsze będzie kojarzył mi się z niemal tropikalnymi upałami, które nawiedziły Polskę. Ten - muszę przyznać - był nieco mniej ekstremalny pod tym względem, ale też grzało konkretnie. Z jednej strony to dobrze, że pogoda się udała, ale z drugiej - podchodzenie pod górę, a następnie dreptanie przez połoniny w piekącym słońcu to pomysł dość brawurowy. Ale czego się nie zrobi dla gór? Trzeba zabrać zapas wody, włożyć chustę na głowę i zaiwaniać na szczyty!
Szlak na Krzemieniec | Mała Rawka widziana z Wielkiej
Wędrówkę postanowiłam zacząć na Przełęczy Wyżniańskiej, ale jeśli ktoś lubi długie szlaki dojściowe, to można też ruszyć z Wetliny przez Dział. Obie opcje łączy zielony szlak. Idąc od przełęczy, już po paru minutach dojdziemy do Bacówki pod Małą Rawką. Dla zbierających punkty na Górską Odznakę Turystyczną jest to obowiązkowy przystanek po pieczątkę, a dla pozostałych - ostatnia szansa na kontakt z cywilizacją taką jak choćby toaleta ;-) Zaraz za schroniskiem zaczyna się podejście pod górę - nie będę ukrywać - ostre podejście.
Bacówka pod Małą Rawką | Widok z okolicy Przełęczy Wyżniańskiej
Wielka Rawka uznawana jest za najwybitniejszy, czyli odznaczającym się największą minimalną deniwelacją względną, wzniesieniem Bieszczadów Zachodnich. Jej wybitność wynosi 523 metry i jest mierzona od szczytu do okolicznego punktu położonego najniżej - w tym przypadku Przełęczy Beskid. Najprościej mówiąc, wybitność oznacza, na ile szczyt wyróżnia się z otoczenia. W jakiś sposób można to odczuć podchodząc już na Małą Rawkę - szlak biegnie ostro w górę i trzeba mieć trochę pary w nogach, żeby dojść na górę w miarę sensownym tempem. Na szczęście podejście nie jest długie i dość szybko można stanąć na szczycie Małej Rawki - 1272 m n.p.m. Punktem obowiązkowym w tym miejscu jest wydanie okrzyku zachwytu na widok panoramy na Połoninę Wetlińską i Caryńską. Na co dzień tego nie mamy.
Mała Rawka
Z Małej Rawki czeka nas jeszcze krótkie podejście na Wielką Rawkę - tę wybitnie wybitną ;-) Na szczęście zajmuje ono tylko parę minut i dość szybko można stanąć na szczycie - a w zasadzie na grzbiecie szczytowym o długości około 700 metrów. Najwyższy punkt znajduje się mniej więcej na środku tego wypłaszczenia i mierzy - w zależności od źródeł - 1304 lub 1307 m n.p.m. Nieopodal tego miejsca znajduje się betonowy słup - dawny znak geodezyjny. Górne partie Wielkiej Rawki pokrywa połonina, dzięki czemu możemy napawać się wspaniałą panoramą w każdym kierunku. Dobrze widać nawet Tarnicę, a także ukraińskie Bieszczady.
Widok z Wielkiej Rawki na Małą | Połonina Wielkiej Rawki - widać znak geodezyjny
Widok na Tarnicę z Wielkiej Rawki | Tak Wielka Rawka się prezentuje z niebieskiego szlaku na Krzemieniec
Wspaniałe widoki z Rawek to nie koniec atrakcji. Warto podążyć niebieskim szlakiem wzdłuż granicy (nie wolno jej przekraczać!) w kierunku szczytu Krzemieniec. Sam wierzchołek jest zalesiony, więc nie nastawiajcie się na panoramy, ale prawdziwa ciekawostka znajduje się tuż poniżej szczytu. Krzemieniec jest miejscem, w którym stykają się granice trzech państw: Polski, Ukrainy i Słowacji. Na trójstyku ustawiono pamiątkowy pomnik, na którym zapisano w trzech językach nazwę szczytu: po ukraińsku Кременець, a po słowacku Kremenec, a po polsku - wiadomo ;-)
Niebieski szlak biegnie wzdłuż granicy polsko-ukraińskiej
Trójstyk granic
Z tego miejsca najdogodniejszą opcją powrotu będzie ponowne wejście na Wielką Rawkę i zejście albo niebieskim do Ustrzyk Górnych, albo przez Małą Rawkę do Przełęczy Wyżniańskiej. Taki spacer zajmie około 14 kilometrów, także spokojnie zostanie jeszcze pół dnia na inne atrakcje albo na pyszny obiad w Bieszczadzkiej Legendzie. W takie zimowe dni jak ten myślę sobie, że ja w tych moich ukochanych Bieszczadach cały czas jestem... myślami... a ciałem zapewne już za jakiś czas wrócę. Tego się trzymajmy. Pozdrowienia dla wszystkich bieszczadomaniaków!