środa, 13 marca 2024

Kamieniołom Libana, obóz Plaszow i fabryka Schindlera. Film i historia

Choć chodnik z płyt nagrobnych, którym się poruszamy, jest tylko pozostałością scenografii filmowej, to niedaleko naprawdę taki istniał. Taka droga nigdy nie powinna być niczyim celem, jednak ta historia jest prawdziwa i przeniesienie jej na srebrny ekran tego nie zmienia. Odwiedźmy miejsce, które zainspirowało Spielberga do nakręcenia "Listy Schindlera" oraz kamieniołom Libana, w którym zaaranżowano plan filmowy.

Nazwa kamieniołomu na krakowskim Podgórzu pochodzi od nazwiska Bernarda Libana, który w 1872 roku założył tu ze wspólnikiem Ehrenpreisem fabrykę wapna. Pod koniec XIX wieku była to największa firma w tej branży w Krakowie. Na terenie kamieniołomu powstała nawet sieć kolei wąskotorowej. Prace początkowo wykonywane ręcznie i przy użyciu prostych narzędzi - zautomatyzowano. Istniał ciąg produkcyjny z urządzeniami przeróbczymi, przesiewaczami, kruszarkami, piecami i silosami. Na terenie zakładu znajdowała się nawet kuźnia, w której przygotowywano i naprawiano sprzęt. Część budynków i maszyn zachowała się w kamieniołomie do dziś. 


Kamieniołom Libana funkcjonował do 1941 roku. W październiku 1942 r. zakład został przejęty przez niemieckiego okupanta, który utworzył w nim Obóz Karny Służby Budowlanej znany jako Liban. Szacuje się, że przez kamieniołom przewinęło się około 2000 więźniów; wielu z nich zginęło. Po wojnie zakład kontynuował produkcję do 1986 roku, kiedy zamknięto go między innymi z powodu negatywnego wpływu na środowisko. Dziś przyroda odzyskuje teren, a od sierpnia 2022 r. obszar dawnego kamieniołomu chroniony jest jako użytek ekologiczny.



W 1993 roku kamieniołom zamienił się w plan filmowy nagrodzonego siedmioma Oscarami filmu Stevena Spielberga - "Lista Schindlera". Na jego potrzeby zbudowano baraki, wieże strażnicze, willę komendanta, a nawet drogę z macew. Część scenografii widoczna jest w kamieniołomie do dziś. Liban "grał" pobliski obóz Płaszów, który również warto odwiedzić. Film opowiada historię Oskara Schindlera, niemieckiego fabrykanta, który przyjechał do Krakowa i przejął fabrykę naczyń emaliowanych. Podczas likwidacji getta Schindler postanowił ratować przed śmiercią "nieprzydatnych do pracy" Żydów (głównie kobiety, dzieci i starszych), zatrudniając ich w fabryce. Tytułowego bohatera zagrał Liam Neeson, a komendanta obozu - genialny w swej roli Ralph Fiennes.


KL Plaszow utworzono w październiku 1942 roku na terenie cmentarzy żydowskich. Osadzano w nim głównie więźniów żydowskich i polskich. Powstał jako obóz pracy i był przeznaczony dla Żydów z likwidowanego krakowskiego getta. W styczniu 44 roku został przekształcony w obóz koncentracyjny. Szacuje się, że przez cały okres funkcjonowania więziono tu 30 tysięcy osób, a liczba ofiar zamordowanych w obozie wynosi około 5 tysięcy (i nie obejmuje więźniów wywiezionych na śmierć m. in. do Auschwitz). Jednym z komendantów obozu był znany ze swojego okrucieństwa Amon Göth, który osobiście torturował i zabił około 500 osób. Jedną z jego rozrywek było strzelanie do więźniów z balkonu swojej willi, tzw. Czerwonego Domu. Po wojnie został skazany w Krakowie na karę śmierci poprzez powieszenie.


Szary dom (budynek administracyjny i karcer) 
oraz Czerwony dom (willa komendanta) 
Mach240390, CC BY 4.0 via Wikimedia Commons

Fabryka Emalia Oscara Schindlera przy ulicy Lipowej 4 jest dostępna do zwiedzania jako oddział Muzeum Historycznego Krakowa oraz jako Muzeum Sztuki Współczesnej. Została założona w 1937 roku przez trzech żydowskich przedsiębiorców. W 1940 właścicielem zakładu stał się Schindler... i dalszą historię już znacie z filmu Spielberga. Po wojnie fabryka nie wznowiła produkcji naczyń emaliowanych, lecz została zaadaptowana na potrzeby produkcji podzespołów telekomunikacyjnych. W 2005 roku tereny dawnego zakładu przeszły na własność miasta Krakowa. Parę lat później teren podzielono między dwie krakowskie instytucje kultury. 


Trudno uwierzyć, że filmowa historia wydarzyła się naprawdę, jednak liczne po niej ślady nie pozostawiają żadnych złudzeń. Choć "Lista Schindlera" ma już 30 lat (!), to nie przestaje mnie zachwycać i chyba po tej wycieczce zafunduję sobie kolejny seans. Kamieniołom Liban oraz teren po obozie Plaszow niosą duży ładunek historii; historii trudnej, ale i ważnej. 









poniedziałek, 11 marca 2024

Łóżko z widokiem. Opuszczony Hotel Daliaa

Pomysł wkomponowania budynku w naturalne ukształtowanie górskiego stoku wzbudził mój zachwyt, a przecież projekt ma prawie 60 lat! Dawny Dom Wypoczynkowy Chemik, współcześnie - Hotel Daliaa, zdaje się płynąć Doliną Jaszowca. Pamiętam, że jako dziecko spałam podczas wycieczki szkolnej w takim właśnie hotelu z przeszklonymi klatkami schodowymi i wielkimi oknami z widokiem na góry. Czy to była Daliaa? Niestety nie wiem, ale wspomnienia wróciły, ożywiając na chwilę ten opuszczony hotel.


Hotel Daliaa położony jest w Dolinie Jaszowca, na zboczu Równicy w Beskidzie Śląskim. Obiekt składa się z pięciu pawilonów połączonych ze sobą (dawniej) przeszklonymi korytarzami. Jest to przykład pomysłowego wkomponowania architektury w naturalne ukształtowanie terenu - do budynku wchodziło się na samej górze i schodami w dół docierało do pokoi. Obiekt zbudowano w latach 60. jako Dom Wypoczynkowy "Chemik" dla pracowników Rafinerii Czechowice.


W czasach swojej działalności Daliaa oferowała nocleg dla 55 osób w 20 apartamentach mogących pomieścić od 2 do 4 osób. Każdy z nich składał się z sypialni lub dwóch oraz salonu z kompletem wypoczynkowym, telewizorem i lodówką. Apartamenty posiadały także własne łazienki. Okna na całą  ścianę pozwalały podziwiać widoki na pobliskie góry. Wygląda na to, że Hotel Daliaa był swego czasu obiektem o dość wysokim standardzie.


Ostatnich gości hotel przyjął prawdopodobnie na początku 2010 roku. W 2013 roku ogłoszono licytację komorniczą z ceną wywoławczą 3 miliony złotych. Kolejną, rok później, już z ceną 8 mln. Chętnych na zakup w obu przypadkach nie było. Dziś jest to ruina pozbawiona większości wyposażenia; szyby zostały wybite, a złomiarze ukradli wszystko to, co można było sprzedać. Widok jest doprawdy przygnębiający.


Chodząc po Dalii nie opuszczało mnie wrażenie, że jako dziecko spałam w tym lub podobnym hotelu. Pamiętam te przeszklone ściany i długie korytarze ze schodami. Czy było to tutaj, czy w podobnym hotelu - trudno dziś stwierdzić. Mimo że Daliaa jest już tylko ruiną, przywołała we mnie wspomnienia o wycieczce sprzed wielu lat.



sobota, 9 marca 2024

Urbex z mozaiką. Dom Wypoczynkowy "Smrek"

Dom wczasowy "Smrek" w Wiśle powstał prawdopodobnie na przełomie lat 60. i 70. XX wieku. W ramach popularnego w PRL Funduszu Wczasów Pracowniczych wypoczywali tu z rodzinami górnicy z kopalni Staszic w Katowicach. Dziś jest to kompletna ruina, jednak coś się w niej zachowało z dawnej "świetności". Niezwykłe "kryzysowe" dekoracje, jakie spotkać można było tylko w Polsce Ludowej...


"Smrek" zbudowano na zboczach Partecznika w Wiśle dla pracowników Kopalni Węgla Kamiennego Sztaszic. Nieco powyżej powstał bliźniaczy obiekt dedykowany Hucie Batory - "Grań". O ile ten drugi funkcjonuje do dziś jako "Hotel pod Jedlami", tak "Smrek" jest nieczynny od około 2006 roku. W ciągu tych osiemnastu lat został niemal kompletnie zdewastowany.

W czasach świetności w "Smreku" istniało 155 miejsc noclegowych w pokojach dwuosobowych z łazienkami, w pokojach typu studio (2 os. + 3 os.) również z pełnym węzłem sanitarnym, w pokojach 4-osobowych z natryskami i w pokojach 1-, 2- i 3-osobowych z umywalkami. Do dyspozycji gości była stołówka, sala telewizyjna, sala szkoleniowa i rekreacyjna. Z pokoi roztaczał się wspaniały widok na Beskid Śląski.

W latach 90. zakłady pozbywały się drogich w utrzymaniu ośrodków wczasowych. Taki los spotkał też "Smreka", który działał jeszcze przez pewien czas w realiach wolnego rynku. Obecnie jest to kompletna ruina bez jakichkolwiek śladów dawnego wyposażenia. Jest jednak coś, co mnie zaskoczyło. W środku zachowało się sporo mozaik z okresu PRL. Są one doprawdy niesamowite - wykonane z potłuczonych luster, talerzy, z wmurowanymi figurkami, maskami, miseczkami, świecznikami. Prawdziwa sztuka kryzysowa, która jakiś cudem oparła się wandalom. Było w tym coś doprawdy fascynującego. 

Zapewne "Smrek" prędzej czy później trafi w ręce jakiegoś dewelopera i zostanie zrównany z ziemią, bo nie wierzę, aby ktokolwiek podjął się remontu tak zniszczonego obiektu. A nawet jeśli, to raczej nikt nie doceni ozdób z okresu PRL, które dziś trącą myszką i prędzej zostaną uznane za symbol obciachu niż elegancji. Mnie jednak oczarowały; może dlatego, że zupełnie nie spodziewałam się czegoś tak radosnego i kolorowego w tym szarym urbexie.