sobota, 6 lipca 2019

Goczałkowice-Zdrój rowerem (nie wodnym)

Chyba każdy, kto jechał pociągiem z Katowic do Bielska-Białej kojarzy ten moment, kiedy przejeżdża się wąskim fragmentem terenu położonym pomiędzy dwoma malowniczymi jeziorami. Chwilę wcześniej nasz pojazd zatrzymuje się na stacji, która jeszcze 10 lat temu budziła smutek i obrzydzenie, a dziś - po remoncie - jest wizytówką godną tej pięknej okolicy oraz uzdrowiska. To Goczałkowice-Zdrój - miejsce przyjazne kuracjuszom, spacerowiczom i rowerzystom. 


Jeśli po wyjściu z pociągu skierujecie się prosto do budynku dworca, będziecie mile zaskoczeni. Pamiętam tę stację z dawnych czasów, kiedy wyglądała niczym obraz nędzy i rozpaczy, a w środku panoszyli się bezdomni. Po remoncie, od 2015 roku, budynek służy przyjezdnym jako Centrum Obsługi Ruchu Turystycznego. Dostaniecie tu mapkę Goczałkowic, uzyskacie informacje na temat okolicznych atrakcji, a nawet wypożyczycie leżaki oraz poczytacie książki, czekając na pociąg. Jedyne, co może zaskakiwać, to brak kasy biletowej, ale pamiętajmy, że dworzec należy do gminy i od lat nie pełni już swoich tradycyjnych funkcji.


Tuż przed budynkiem dworca znajduje się stacja rowerów "na minuty" firmy Nextbike, która organizuje system miejskich jednośladów w wielu miastach Polski, między innymi w Warszawie, we Wrocławiu, Łodzi czy Katowicach. Malownicza okolica upstrzona jeziorami aż prosi się o zwiedzanie na rowerze, dlatego kiedy w słoneczny wiosenny dzień trafiliśmy do Goczałkowic, to chętnie skorzystaliśmy z tej możliwości. Jest tylko jedno "ale" - są to typowe rowery miejskie, które nie zawsze sprawdzają się w terenie, ale dla chcącego nic trudnego.


Naszą przejażdżkę zaczęliśmy od przeprawy przez Park Zdrojowy, z którego łatwo można trafić na ulicę Uzdrowiskową, będącą sercem miejscowości. To właśnie tutaj znajdują się sanatoria, szpital, restauracje, a także zabytkowy budynek pijalni, w którym obecnie mieści się kawiarnia. W 1856 roku odkryto na terenie Goczałkowic złoża solanki i niedługo później zrodził się pomysł, aby utworzyć w tym miejscu uzdrowisko. Powstały łazienki, dom zdrojowy, pijalnia i pensjonat. Do dziś w uzdrowisku leczy się choroby ortopedyczno-urazowe, reumatologiczne, układu nerwowego i osteoporozę przy wykorzystaniu naturalnych zasobów solanki i borowiny.



Z ulicy Uzdrowiskowej ruszyliśmy (pod mostem kolejowym przerzuconym nad Wisłą) na objazd Stawu Maciek. Minęliśmy go jego wschodnim i południowym brzegiem, cały czas jadąc polną, ale wygodną dróżką. Następnie skierowaliśmy się na wąską przecinkę przy Stawie Zabrzeszczak, której się obawiałam ze względu na podmokły teren, ale wcale nie było tak źle. A widoki wynagrodziły wszystkie niedogodności związane z przeprawą wąską ścieżką i ciężkim rowerem z zaledwie trzema przerzutkami. Jeszcze chwila pedałowania i naszym oczom ukazała się Zapora Zabrzeg.


Ta trzykilometrowa zapora zatrzymuje wody płynącej nieopodal Wisły. Oczywiście jej głównym zadaniem jest pełnienie funkcji bufora na wypadek powodzi, ale stanowi ona również atrakcyjny punkt widokowy na okolicę i jest swojego rodzaju atrakcją turystyczną. W pogodny dzień pełno tu spacerowiczów, rowerzystów i jeżdżących na rolkach. Miło jest wypocząć na skraju ogromnego Zbiornika Goczałkowickiego, który również można objechać na rowerze, ale my się na to nie zdecydowaliśmy tego dnia.


Z zapory skierowaliśmy się już powoli w drogę powrotną, ale żeby nie wracać tą samą trasą, pojechaliśmy przez miasto, najpierw ulicą Jeziorną, a potem Szkolną do Uzdrowiskowej aż do dworca, gdzie oddaliśmy nasze dwukołowce. Jednoślady, które wypożyczyliśmy, należą do Pszczyńskiego Roweru Miejskiego i gdybyśmy kontynuowali przejażdżkę ulicą Jeziorną w kierunku północnym, to dojechalibyśmy do parku i pałacu w Pszczynie. W samych Goczałkowicach można jeszcze zatrzymać się na chwilę w ogrodach pokazowych Kapias. Słyszałam, że miejscowość słynie nie tylko z uzdrowisk, ale też z hodowli kwiatów i rzeczywiście ogrody Kapias zdają się to potwierdzać.


Na liczniku rowerowym stuknęło 17 kilometrów, co może nie jest jakimś wielkim wyczynem, ale jednak jazda w terenie rowerem miejskim potrafi być wyzwaniem. Możliwość wypożyczenia jednośladów przy samej stacji kolejowej jest świetnym pomysłem i zarazem doskonałą okazją do zwiedzenia Goczałkowic i okolicy. Jeśli szukacie pomysłu na jednodniowy wypad w województwie śląskim, to z całego serca polecam właśnie tę okolicę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz