środa, 6 sierpnia 2025

Zamek w Płakowicach: "mała Korea" na Dolnym Śląsku

Co robiły dzieci z Korei Północnej w XVI-wiecznym pałacu na Dolnym Śląsku? Dlaczego miejsce, które dziś tchnie ciszą i spokojem, przez dekady było świadkiem dramatów, izolacji i wielkiej polityki? Jeśli sądzisz, że historia Płakowic to tylko kolejny rozdział z dziejów dolnośląskich rezydencji – daj się zaskoczyć. W cieniu krużganków i pod herbami dawnych rodów kryje się opowieść, której próżno szukać w przewodnikach...

Płakowicki zamek, a właściwie pałac, został zbudowany w latach 1550–1563 z inicjatywy Rumpolda von Talkenberga. Zaprojektowany przez włoskiego architekta Franciszka Parra, stanowił jeden z najważniejszych renesansowych obiektów obronnych na Śląsku. Imponujący trójskrzydłowy kompleks z dziedzińcem otoczonym krużgankami był nie tylko reprezentacyjną siedzibą, ale także warownią. Z biegiem lat zamek przechodził z rąk do rąk: Talkenbergowie, Schaffgotschowie, Hochbergowie, Nostitzowie.

W 1824 roku obiekt został przekształcony przez władze pruskie w zakład psychiatryczny. Zamurowano arkady, usunięto zdobienia, rozebrano część architektury, a zamek na wiele dekad stracił swój reprezentacyjny charakter. W okresie III Rzeszy budynek był miejscem tragicznych wydarzeń – to tutaj, w ramach akcji T4, Niemcy przeprowadzali eutanazję osób uznanych za niepełnosprawne. Ciała spalano w specjalnie wybudowanym krematorium. 

W latach 1953–1959 w zamku w Płakowicach funkcjonował... tajny ośrodek dla dzieci z Korei Północnej. W wyniku wojny koreańskiej (1950–1953) Polska przyjęła ponad 1000 dzieci – sierot wojennych i dzieci partyjnych elit – które miały znaleźć schronienie i edukację w krajach bloku wschodniego. Płakowice, ze względu na odosobnienie, stały się jedną z trzech lokalizacji w kraju, do których trafiły dzieci. Do dziś zachowały się zdjęcia, listy oraz tablica pamiątkowa w Szkole Podstawowej nr 3 w Lwówku Śląskim.

Pobyt dzieci był utajniony – opiekunowie, lekarze i nauczyciele musieli podpisać zobowiązania do milczenia. Dzieci szybko przyswajały język polski, brały udział w szkolnych uroczystościach i wakacyjnych koloniach. Mimo wojennej traumy, wielu z nich zapamiętano jako bystrych i wrażliwych. Po latach pisali do swoich opiekunów listy pełne tęsknoty i wdzięczności. To jednak nie trwało długo.

W 1959 roku, z dnia na dzień, władze Korei Północnej zażądały powrotu wszystkich dzieci. Oficjalnie nie podano powodów. Nieoficjalnie mówi się, że dzieci zbyt mocno przesiąkły polskim stylem życia i zachodnimi – w ocenie reżimu – wartościami. Powrót był dramatyczny. Dzieci płakały, niektóre próbowały uciekać, wielu opiekunów traktowało je jak własne. Po ich wyjeździe kontakt stopniowo zanikał. Cenzura PRL zerwała resztki więzi. Dziś po „małej Korei” w Płakowicach pozostała tylko pamięć i garść dokumentów.

Po okresie użytkowania przez wojsko zamek opustoszał i popadał w ruinę. Dopiero w 1992 roku nieruchomość została przejęta przez Chrześcijański Ośrodek "Elim" Kościoła Baptystów, prowadzony przez australijskiego pastora. Od tamtej pory zamek jest stopniowo remontowany i służy jako miejsce działań misyjnych oraz społecznych. Choć wnętrza nie są ogólnodostępne, można wejść na dziedziniec – renesansowe krużganki, jońskie kolumny i kamienna balustrada robią duże wrażenie.

Odwiedzając Płakowice w ciepły, letni dzień, trudno uwierzyć, że to miejsce nosi tak ciężką historię. Cisza, śpiew ptaków i staw z białym mostkiem tworzą sielski klimat, który zupełnie nie koresponduje z burzliwymi dziejami tego miejsca. Jeśli kiedyś znajdziesz się w okolicach Lwówka Śląskiego – zatrzymaj się. Wejdź przez kamienną bramę, spójrz na medaliony dawnych właścicieli i przypomnij sobie, że historia nie zawsze mówi najgłośniej tam, gdzie najwięcej widać.



Podoba Ci się moja twórczość? 
Będzie mi miło, jak postawisz mi wirtualną kawę, która doda mi energii do działania :-)

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz