Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jezioro Rożnowskie i okolice. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jezioro Rożnowskie i okolice. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 5 grudnia 2022

Zamek Tropsztyn i jego skarby

Położony na stromym półwyspie oblanym z trzech stron wodami Dunajca zamek Tropsztyn jest dziś wielkim placem budowy. Od 1995 roku trwa jego rekonstrukcja, która ma sprawić, że warownia stanie się niezniszczalna i nigdy więcej nie podda się ogniowi, jak w XVII wieku. Czy uda się przy tym znaleźć złoto Inków podobno ukryte w jego podziemiach?

Powstały w XIII wieku zamek rycerski na lewym brzegu Dunajca jest jednym z ogniw łańcucha średniowiecznych warowni powstałych wzdłuż szlaku handlowego na Węgry. Zbudowany został na szczycie naturalnego wierzchołka cypla skalnego wraz z romańskim kościołem w Tropiu, usytuowanym na drugim brzegu rzeki. Razem tworzą bramę Sądecczyzny i regionu Czchowskiego. W XVII wieku warownia spłonęła, a skalę zniszczeń pokazują dziś ślady na odbudowywanych z kompletnej ruiny murach. Od XVIII wieku warownia była zrujnowana i opuszczona.


Według legendy w ruinach zamku ukryte zostało inkaskie złoto, które miało trafić tu wraz z potomkiem ostatniego inkaskiego króla Tupaca Amaru II, uciekającym przed hiszpańskimi prześladowaniami. Skarb podobno ukryty został w lochach ciągnących się pod dnem ówczesnego Dunajca (a przejścia te miały sięgać aż zamku w Czchowie!). Złoto oczywiście objęte zostało klątwą, według której zginie każdy, kto spróbuje je odnaleźć. Co ciekawe, według innej wersji tej legendy, skarb został ukryty... w Niedzicy. 


Od 1995 roku zamek jest w stanie ciągłej odbudowy, której celem jest przywrócenie mu kształtu XIV-wiecznego.  W latach 1997-1998 zbudowano mury zewnętrzne oraz odtworzono bramę wschodnią. W latach 1998-1999 odtworzono kształt wtórnej bramy wjazdowej pochodzącej z XVI wieku. Obecnie trwają prace nad wykonaniem dachów, podjazdów, mostu zwodzonego i wielu innych. Obiekt można zwiedzać i serdecznie to polecam - można zarówno wejść do podziemi, jak i wspiąć się na wieżę, z której rozpościera się wspaniała panorama okolicy. A jeśli wybieracie się z dziećmi, to z pewnością nie rozczaruje Was dwupoziomowa bawialnia. 


Malowniczo położony zamek Tropsztyn zachwyci nawet wybrednych zamkomaniaków. Mamy tu wszystko - tajemnicze lochy, chłód zamkowych murów, ciekawą legendę i wspaniałą wieżę widokową. Fundacja Odbudowy Zamku Tropsztyn prężnie tu działa i pokazuje, jak z niemal niczego stworzyć na nowo COŚ. 




niedziela, 4 grudnia 2022

Most Jana Stacha. Zrób to sam

Czy jeden człowiek może zbudować sam potężny, kamienny most? Jeśli tak, to ile czasu mu to zajmie? I przede wszystkim - co skłoniłoby go do takiego wysiłku? Niezwykły Most Jana Stacha nigdy by nie powstał, gdyby nie sąsiedzki konflikt. Ale dopiero niezłomna determinacja i heroiczny wysiłek samotnego budowniczego sprawiły, że powstało coś, w co trudno uwierzyć.

Województwo małopolskie, wieś Znamirowice nad Jeziorem Rożnowskim. Trzystu mieszkańców, przystań jachtowa i ośrodek AWF Kraków. Na tym przyjemnym odludziu powstał prawdopodobnie najbardziej niezwykły most w Polsce. Miejscowy gospodarz - Jan Stach (1918-2011) - aby dotrzeć do swojego gospodarstwa, musiał korzystać z drogi sąsiada, a temu było to najwyraźniej nie w smak, bo zabronił Stachowi korzystania ze swojego terenu. Co zrobił pomysłowy gospodarz? Zbudował sobie most...


Na trzynaście metrów wysoki, długi na dwadzieścia metrów i szeroki na ponad siedem. Rozpościera się nad głębokim jarem, dnem którego płynie strumyk. Woda nie koliduje z konstrukcją - swobodny przepływ umożliwia jej tunel o wymiarach 2 x 3 m. Most zbudowany jest z piaskowca. Konflikt z sąsiadem spowodował, że Jan Stach sam zbudował sobie drogę dojazdową oraz własny most. Zajęło mu to trzy lata - od 1968 do 1971 r. Jak czytamy na tablicy pamiątkowej znajdującej się przy moście: "Własnoręcznie... dzień po dniu... miesiąc po miesiącu... Kamień po kamieniu - jeden człowiek".


Determinacja Stacha budzi do dziś podziw oraz inspiruje twórców. W 1971 roku Jerzy Jaraczewski nakręcił o gospodarzu i jego budowli film pod tytułem "Wznoszę pomnik". Z kolei w 2013 wydana została książka Jacka Turka pt. "Jan Stach - twórca największego kamiennego mostu: historia prawdziwa". Konstrukcja z piaskowca jest lokalną atrakcją turystyczną, choć nie tak łatwo do niej trafić. Jeśli odważycie się - tak jak ja - zejść na sam dół, to uważajcie na błoto i śliskie kamienie. Ścieżka biegnąca do mostu zaczyna się na rozwidleniu dróg, na skraju lasu. 

Zbudować samodzielnie własny most - brzmi to tak nieprawdopodobnie, że aż musiałam zobaczyć to na własne oczy. Przekonałam się, że to miejsce faktycznie istnieje i jest miejscową atrakcją, a postać Jana Stacha urosła do rozmiarów legendy. A Wy co w swoim życiu zbudowaliście? :-)

niedziela, 13 listopada 2022

Góra Zamczysko. Legendarny zamek Lemiesz

Drugą pieszą wycieczką tego samego dnia, po wieży widokowej na Jaworzu, był spacer do platformy widokowej na Górze Zamczysko. Podczas niespełna trzykilometrowej przechadzki widoków było co nie miara. Ale to nie wszystko - według przypuszczeń, to własnie na tym wzniesieniu miał znajdować się tajemniczy zamek Lemiesz, będący jednym z elementów obrony Dunajca w średniowieczu. Jakie jeszcze atrakcje skrywa Góra Zamczysko - przekonajcie się sami. 

Dumnie brzmiąca Góra Zamczysko jest tak naprawdę jedną z dwóch kumulacji Białowodzkiej Góry w Beskidzie Wyspowym. Północna kumulacja mierzy 606 m n.p.m. i jest to nasze Zamczysko, a południowa nazywa się Rozdziele i wznosi się na wysokość 616 m n.p.m. Jeśli nastawiamy się na dłuższą wycieczkę, to można na górę dotrzeć zielonym lub żółtym szlakiem z położonych niżej miejscowości, ale jeśli dysponujemy autem, to zachęcam do podjechania nieco wyżej. Samochód można zostawić na niewielkim parkingu przy Kaplicy pw. Miłosierdzia Bożego. 


Z parkingu skierowaliśmy się zielonym szlakiem w stronę Góry Zamczysko. Już od samego początku towarzyszyły nam piękne panoramy Beskidu Wyspowego i Pogórza Rożnowskiego. Po chwili widoki się kończą i szlak wchodzi w las. Znajduje się tutaj rezerwat przyrody utworzony w celu ochrony zespołów buczyny karpackiej i dąbrowy oraz roślinności skalnej. W okolicach wierzchołka przed laty odkryto pozostałości późnołużyckiego grodziska złożonego z dwóch wałów, dwóch fos i majdanu. Niektórzy badacze wysnuli nawet teorię, że może to być pozostałość tajemniczego zamku Lemiesz, wspominanego w XIV-wiecznym "Żywocie św. Kingi" i będącego jednym z elementów średniowiecznego systemu fortyfikacyjnego doliny Dunajca.


Punkt widokowy znajduje się około 700 metrów za wierzchołkiem Zamczyska, idąc od strony kaplicy. Należy kontynuować spacer zielonym szlakiem, a następnie odbić w prawo za tabliczkami. Zbudowano tutaj nieduży drewniany pomost z którego rozpościera się wspaniały widok na Dunajec. Przy dobrej widoczności dostrzec można także szczyty Beskidu Sądeckiego i Niskiego. Duże miasto widoczne na dnie doliny to oczywiście Nowy Sącz. Po nasyceniu się widokami wróciliśmy do auta tą samą drogą. To nie była długa wycieczka - niecałe 3 kilometry, ale widoków nie brakowało!


To była krótka, ale pełna wrażeń wędrówka. Urokliwa kapliczka, oszałamiające widoki, tajemnicze ruiny zamku... czego chcieć więcej? Na zachętę dodam tylko, że nie są to popularne turystycznie rejony i nawet w długi weekend było tam pusto.


Wieza widokowa na Jaworzu. Łatwa wycieczka dla ludzi o mocnych nerwach

Na wieżę widokową na Jaworzu trafiłam w zabawnych okolicznościach. W mieszkaniu, w którym nocowaliśmy podczas majówki w Beskidzie Wyspowym, na lodówce wisiał magnes z tego miejsca. Mojej niespełna trzyletniej córce tak bardzo się on spodobał, że postanowiłam nas tam zabrać. Udało się to dopiero trzy miesiące później podczas wypadu w okolice Jeziora Rożnowskiego... Czy było warto?

Jaworz (918 m n.p.m.) jest najwyższym szczytem Pasma Łososińskiego w Beskidzie Wyspowym. Dotrzeć można na niego niebieskim szlakiem z Limanowej lub z Rojówki, ale w obu przypadkach będzie się to wiązać z dość długą wędrówką. W sierpniowy długi weekend nie nastawiałam się na chodzenie po górach, nie miałam nawet lepszych butów niż adidasy, więc zaczęłam szukać łatwiejszej opcji. Okazało się, że spokojnie można dojechać tam autem od strony Rojówki (częściowo drogą szutrową) lub Bukowca (asfaltem). Droga jest wąska, kręta i ostro pod górę... ale da się :-) Samochód można zostawić na poboczu około kilometr przed wieżą.


Do przejścia było niewiele, więc był to krótki, przyjemny spacer lekko pod górę. Trafiłam akurat na jakąś uroczystość (mszę?) pod samą wieżą, więc na szlaku było zaskakująco dużo osób, ale na szczęście już wracali, więc tylko się minęliśmy. Ten krótki odcinek jest bardzo widokowy, a im bliżej wieży, tym robi się ładniej. Pod szczytem Jaworza wyłania się drewniana konstrukcja. Szybki rzut oka i już widzę, że nie dam rady na nią wejść. Wygląda dokładnie, jak ta (nieistniejąca już) na Mogielicy, która też mnie pokonała. Zadowoliłam się widokami z pierwszego piętra i choć nie udało mi się zobaczyć pełnej panoramy, to i tak byłam zadowolona z wycieczki. Do auta wróciliśmy tą samą drogą.


Odpowiadając na pytanie - czy było warto - no jasne! Byłam zadowolona i szczęśliwa była także pomysłodawczyni całego przedsięwzięcia, czyli moja córka. Pozostał mały niedosyt, ale niestety nic nie poradzę na lęk, który mnie paraliżuje na tak odsłoniętych wieżach. Jaworz i bez wieży jest atrakcyjnym miejscem, które sprawdzi się jako niezbyt wymagająca wycieczka.