wtorek, 6 sierpnia 2019

Sowity spacer na Wielką Sowę

Przez długi czas wydawało mi się, że Góry Sowie są raczej mało dostępne dla osób niezmotoryzowanych. Dojazd koleją wiąże się z koniecznością długiego marszu, autobusów nie ma albo jest ich jak na lekarstwo... aż postanowiłam wejść na Wielką Sowę od drugiej strony - z okolic Pieszyc. W dodatku szlak okazał się być mało uczęszczany, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że to był strzał w dziesiątkę!



Najwięcej osób wybierając się na Wielką Sowę, startuje z Przełęczy Sokolej albo z jeszcze wyżej położonej Przełęczy Jugowskiej. Są to najłatwiejsze i najszybsze szlaki na szczyt. Ciekawą opcją jest też podejście przez Małą Sowę. Niestety te szlaki są dostępne głównie dla zmotoryzowanych, co dla mnie jest minusem, bo wracając z gór wolę przysypiać w pociągu lub autobusie, a nie prowadzić :-) W Górach Sowich byłam wcześniej dwukrotnie - raz, zimą, na Wielkiej Sowie (klik!) i  drugi raz, jesienią, na Kalenicy (klik!). W końcu zapragnęłam zdobyć najwyższy szczyt pasma w warunkach letnich. I wymyśliłam sobie trasę, na którą mało kto się decyduje.

Rościszów to niewielka wieś w okolicy Pieszyc, w powiecie dzierżoniowskim. Miejscowość ma charakter wypoczynkowo-sanatoryjny, o czym świadczą mijane po drodze stare budynki uzdrowiskowe. Do Pieszyc dotrzeć z Wrocławia można w niecałe 1,5 h autobusem, a następnie wystarczy przesiąść się na komunikację miejską (linia 21) i dojechać do Rościszowa pod sam zielony szlak. Inną opcją jest dotarcie do Kamionek (linia 15) i wędrówka żółtym szlakiem. Dzięki ZKM Bielawa Góry Sowie okazują się być całkiem dostępne, tylko przygotujcie się na ostre podejście pod górę.

Rościszów - wysiadamy przy Bibliotece Publicznej

Podejście z Rościszowa biegnie najpierw asfaltową drogą przez Lasocin, ale po chwili wchodzimy w las. Do pokonania na odcinku 6 km jest prawie 700 metrów przewyższenia, a więc dość szybko zyskujemy wysokość. Na rozwidleniu o nazwie Stara Jodła zielony szlak zamieniamy na niebieski i kontynuujemy nim wędrówkę aż do samego szczytu. Im bliżej celu, tym robi się stromiej - no cóż, wiedziałam przecież, że wybieram najtrudniejsze podejście!

Podejście - najpierw przyjemnie pod górę, ale od Młyniska zaczyna się robić trudniej

Na Wielkiej Sowie, jak to w ciepły weekend, można było poczuć się, jak na Krupówkach. Niezmiennie mój zachwyt wzbudziła wieża widokowa z 1906 roku (wybudowana na cześć Bismarcka), ale tłumy ludzi sprawiły, że spokój uzyskany podczas podejścia mało popularnym szlakiem, szybko został zagłuszony gwarem. Widoki z wieży robią wrażenie - przy dobrej przejrzystości powietrza świetnie widać Ślężę, Góry Stołowe, a nawet Karkonosze!



Tym raczej najbardziej sensowną opcją powrotu było zejście tymi samymi szlakami z powrotem do Rościszowa, chociaż przez chwilę rozważałam też drogę do Kamionek. Trzeba było jednak kierować się rozkładami jazdy umożliwiającymi powrót do domu. W tę stronę zamiast wysiąść w Pieszycach, postanowiłam jechać aż do Dzierżoniowa, z którego udało się złapać dogodną przesiadkę na autobus do Wrocławia. Całkiem sprawnie to wszystko poszło. Wielka Sowa po raz drugi zdobyta!

Trasa: Rościszów – Rościszów | mapa-turystyczna.pl

P.S. Według pomiaru po GPS w Endomondo trasa liczy 12 km. 

czwartek, 1 sierpnia 2019

Kompleks Riese w Górach Sowich - jak ujarzmić Olbrzyma

Kompleks Riese owiany jest tajemnicą i choć minęło już ponad 70 lat od zakończenia drugiej wojny światowej, to wciąż więcej jest tu pytań niż odpowiedzi. Do dziś nie udało się dotrzeć do dokumentów jednoznacznie potwierdzających przeznaczenie podziemnych korytarzy budowanych przez nazistów przy wykorzystaniu niewolniczej pracy więźniów. Zapraszam do zapoznania się z krótkim przewodnikiem po dostępnych do zwiedzania obiektach jednej z największych zagadek III Rzeszy.

Wokół kompleksu narosło wiele legend i teorii spiskowych. Często pod takimi artykułami pojawia się komentarz wszechwiedzącego deklarującego, że ci, co mają wiedzieć, wiedzą, i przecież to oczywiste, że Riese zbudowano po to, by... tu wstaw dowolną teorię spiskową. Brak jednak historycznych źródeł na potwierdzenie tych rewelacji, ponieważ wszystkie dokumenty pod koniec wojny zostały zniszczone bądź wywiezione do Niemiec. Tym bardziej dziś postaram skupić się na faktach i opisać kompleks w sposób przewodnikowy. Warto też zaznaczyć, że mowa będzie tylko o tych częściach podziemi, które zostały udostępnione dla ruchu turystycznego. Stanowczo odradzam samodzielne eksplorowanie nieprzygotowanych do zwiedzania podziemi osobom niedoświadczonym. 


Riese - co to właściwie jest?
Riese, czyli z języka niemieckiego Olbrzym, jest kryptonimem największego projektu górniczo-budowlanego nazistowskich Niemiec. Podziemne prace prowadzono w latach 1943–1945 w Górach Sowich oraz na Zamku Książ. Wałbrzyska rezydencja była szykowana na kwaterę główną Adolfa Hitlera, natomiast nie do końca jest znane przeznaczenie tuneli drążonych w Górach Sowich. Prace nie zostały nigdy ukończone. Przed wkroczeniem Armii Czerwonej wiele podziemnych konstrukcji zostało zniszczonych lub zamaskowanych. Dzięki zachowanym dokumentom można ocenić ilość materiałów wykorzystanych do budowy kompleksu. Jeśli dane te są prawdziwe, to można przypuszczać, że dotychczas odkryto zaledwie połowę podziemnych korytarzy.

Jak zwiedzać? Jak dojechać? 
Do zwiedzania udostępniono cztery obiekty kompleksu: podziemia Zamku Książ, Sztolnie Walimskie - Kompleks Rzeczka, Włodarz oraz Podziemne Miasto Osówka. Oprócz tego na zboczach góry Osówka, przy czarnym szlaku, można zobaczyć naziemne obiekty, tzw. kasyno i siłownię (trasa została oznaczona tablicami informacyjnymi). Ze względu na położenie i duże odległości między poszczególnymi częściami obiektów najrozsądniej będzie poruszać się autem. Jeśli zaczniemy wcześnie, to w sezonie letnim uda się zwiedzić Sztolnie Walimskie, Włodarz oraz Osówkę jednego dnia, ale na Zamek Książ warto zarezerwować sobie osobny dzień i przy okazji udać się na wycieczkę po całej rezydencji. Do zamku warto kupić bilety wcześniej przez internet, bo może się na miejscu okazać, że już nie ma miejsc na bieżący dzień. 

Podziemia Zamku Książ
Jest to najnowsza z udostępnionych tras - pierwsi turyści zeszli pod ziemię jesienią 2018 roku. Podczas zwiedzania duże wrażenie robią świetnie przygotowane prezentacje multimedialne dotyczące Riese, dlatego warto wybrać Książ jako wprowadzenie w temat. O wyjątkowości tego miejsca świadczy fakt, że zamek był szykowany na jedną z kwater głównych Adolfa Hitlera. Trasa liczy 1,5 km, zwiedzanie trwa około 45 minut. O podziemiach więcej pisałam tutaj.
Dojazd
Piastów Śląskich 1, 58-306 Wałbrzych
Parkingi znajdują się na ul. Piastów Śląskich koło stadniny, przy budynku bramnym (mały parking, szybko się zapełnia) oraz niedaleko budynku mauzoleum - oznaczony wjazd znajduje się w okolicy ronda).
Ceny biletów
29 zł bilet normalny, 24 zł bilet ulgowy (szczegóły na stronie; jest możliwość kupienia wspólnego biletu na zwiedzanie zamku, podziemi i palmiarni w cenie 52 zł bilet normalny i 42 zł bilet ulgowy).
Godziny otwarcia
Mogą być zmienne, aktualne informacje na stronie www



Włodarz
Ogromny kompleks wybudowany w zboczach góry o tej samej nazwie. W jego wnętrzach znajduje się jedna z największych nieukończonych hal Riese. Około 1/3 podziemi jest zalana wodą i w trakcie wycieczki część trasy pokonuje się łodziami. Zwiedzanie trwa około 1 h 10 min.  
Dojazd
ul. Górna 71, 58-321 Jugowice
Ceny biletów
30 zł bilet normalny, 25 zł bilet ulgowy (szczegóły na stronie; można też kupić bilet łączony Włodarz + Muzeum Molke za 40 zł).
Godziny otwarcia
Mogą być zmienne, aktualne informacje na stronie www



Sztolnie Walimskie - Kompleks Rzeczka
Trasa dostępna do zwiedzania od 1995 roku, zarządzana jest przez Gminę Walim. W moim subiektywnym odczuciu najmniej widowiskowy z kompleksów, ale za to nadrabia świetnym oprowadzaniem przez przewodnika. Jest to jedna z najmniejszych sztolni, ale wyróżnia się niemal całkowicie wykończoną wartownią oraz imponującej wielkości halą łączącą sztolnie. Zwiedzanie trwa około 60 minut.
Dojazd
ul. 3-go Maja 26, 58-320 Walim
Ceny biletów
20 zł bilet normalny, 16 zł bilet ulgowy (szczegóły na stronie; dostępne także bilety łączone Sztolnie Walimskie + Zamek Grodno 34 zł bilet normalny, 26 zł bilet ulgowy).
Godziny otwarcia
Mogą być zmienne, aktualne informacje na stronie www



Podziemne Miasto Osówka
Z pewnością jest to najbardziej znana i najczęściej odwiedzana część Riese. W podziemiach znajdują się m.in. trzy sztolnie, z których najdłuższa ma około 450 metrów. Pod ziemią można zobaczyć wyrobiska o różnym stopniu zaawansowania budowy, a w jednej z hal znajduje się wystawa uzbrojenia różnych armii na frontach II wojny światowej. Zwiedzanie trwa około 1 h.
Dojazd
ul. Świerkowa 29d, 58-340 Sierpnica
Ceny biletów
21 zł bilet normalny, 18 zł bilet ulgowy (trasa historyczna); 26 zł (trasa ekstremalna); w okresie zimowym dostępne też trasa edukacyjna i ekspedycja Riese - szczegóły na stronie.
Godziny otwarcia
Mogą być zmienne, aktualne informacje na stronie www



Osówka - obiekty naziemne
Przy okazji zwiedzania Podziemnego Miasta Osówka warto poświęcić także chwilę na spacer po naziemnych częściach kompleksu. Dotrzecie na nie, idąc czarnym szlakiem turystycznym. Znajdują się przy nim takie obiekty, jak siłownia i kasyno, ale są to nazwy oparte wyłącznie na przypuszczeniach. Siłownia mogła z założenia służyć do zasilania podziemnego kompleksu, z kolei kasyno prawdopodobnie zostało pomyślane jako budynek socjalny i biurowy. Niedaleko żelbetowych budynków znajduje się wlot szybu wentylacyjnego, którego dolną część można zobaczyć podczas zwiedzania podziemi. 

Z lewej: siłownia, z prawej: kasyno

Szyb wentylacyjny

***

Przy budowie Olbrzyma naziści wykorzystywali niewolniczą pracę więźniów. Relację jednego z nich, Abrahama Kajzera, możecie przeczytać w książce "Za drutami śmierci". Jest to poruszająca opowieść człowieka cudem ocalałego z piekła, jakie więźniom zgotowano w Górach Sowich. Polecam osobom zainteresowanym tematem. 

Opuszczona droga krzyżowa na Świętej Górze, co grzechu jest warta

Wśród wielu opuszczonych miejsc, jakie odwiedziłam, szczególne wrażenie zrobiła na mnie opuszczona droga krzyżowa w Lubawce. Zrujnowane kaplice i zniszczone rzeźby nijak nie pasują do pięknego krajobrazu Świętej Góry. Jak wygląda dziś zniszczona Kalwaria niegdyś słynąca z cudów? 


Trudno dziś uwierzyć, że przed laty to miejsce przyciągało pielgrzymów i było licznie odwiedzanie przez osoby skuszone opowieściami o dziejących się tu cudach. Historia Świętej Góry sięga XVIII wieku i wiąże się z legendą, według której na szczycie rosła prastara sosna. Mimo wielu prób drzewo opierało się niszczycielskiej sile topora i w żaden sposób nie dało się ściąć. Dopiero przyrzeczenie ówczesnego właściciela tych ziem, Mlaspura Voyta, o wzniesieniu z pnia drzewa krzyża, sprawiło, że sosna uległa ludzkiej sile. Voyt miał dotrzymać słowa i w 1740 roku wzniósł na szczycie drewniany krzyż, a u podnóża góry ufundował drewnianą kaplicę św. Anny. Szybko rozniosła się wieść o cudzie i niezwykłych nawróceniach pod krzyżem i Święta Góra stała się popularnym miejscem pielgrzymek.



Do prawdziwego rozkwitu cudownego wzniesienia przyczynił się kolejny właściciel terenu - Karol Jochmann, który wybudował dogodną drogę na szczyt oraz kaplicę Zmartwychwstania. W XIX wieku powstawały kolejne kaplice: Ostatniej Wieczerzy, Koronowania Chrystusa, Matki Boskiej Bolesnej oraz Grobu Pańskiego. Przebudowie poddano również powoli popadającą w ruinę kaplicę św. Anny. W latach 1845 - 1846 ustawiono stacje drogi krzyżowej. Jeszcze na początku XX wieku dbano o kapliczki, przeprowadzano niezbędne remonty i renowacje. Ostatnia restauracja miała miejsce po II wojnie światowej, w latach, 1959 - 1968. Od tego czasu Kalwaria powoli odchodziła w zapomnienie, a dziś stacje Drogi Krzyżowej leżą powalone, kaplice są zdewastowane i pozbawione okien. Zachowały się nieliczne malowidła. Na szczycie znajduje się wieża nadajnikowa oraz górna stacja wyciągu narciarskiego.



Święta Góra - miejsce cudów i popularny cel pielgrzymek, dziś przyciąga raczej tylko spacerujących miejscowych i mało kto (tak jak my:)) przyjeżdża tu specjalnie. Patrząc na to miejsce, trudno jest uwierzyć, że góra uznawana za świętą tak szybko popadła w zapomnienie. Jest w tych opuszczonych kaplicach coś zdumiewającego. Trudno powiedzieć, czy doczekają się kiedyś one renowacji. Z roku na rok będzie coraz mniej do uratowania. Polecam odwiedzenie tego miejsca, jeśli będziecie w okolicy. Robi ono niezwykłe wrażenie, a widoki ze szczytu Świętej Góry są "warte grzechu". 




czwartek, 25 lipca 2019

Nie bądź dziki, chodź na Dzikowiec!

"Dzik jest dziki, dzik jest zły! Dzik ma bardzo ostre kły! Kto spotyka w lesie dzika, ten na drzewo zaraz zmyka!". Czy Dzikowiec jest równie przerażający, jak zwierz z Akademii Pana Kleksa? Wręcz przeciwnie! Ale można odnieść wrażenie, że jest to mniej uczęszczana (dzika?) góra niż pobliskie szczyty takie jak Borowa, Trójgarb czy Chełmiec...


...a wszystkie te góry coś jednak łączy. Znajdują się w stosunkowo niewielkiej odległości od siebie, w okolicy Wałbrzycha i Boguszowa-Gorc. Na każdej z nich znajduje się wieża widokowa, choć ta na Chełmcu oprócz funkcji turystycznych ma też zastosowanie techniczne. I, oczywiście, o każdym ze szczytów już pisałam na blogu - była mowa o Chełmcu, później o Borowej, a tej zimy na tapet wzięłam Trójgarb. Warto jednak odnotować, że o ile Borowa, Trójgarb i Chełmiec należą do Gór Wałbrzyskich, tak Dzikowiec jest częścią pasma Gór Kamiennych. Tyle tytułem wstępu, chodźmy już na ten Dzikowiec!


Muszę przyznać, że byłam zaskoczona małą popularnością tego szczytu. Podczas całej wędrówki nie spotkałam ani jednej osoby. Nie chcę jednak oceniać, czy wynika to z małego zainteresowania górą, czy raczej z faktu, że na spacer wybrałam dzień w środku tygodnia i zapewne w weekend nie byłoby tu aż tak pusto. W końcu górę oplatają nie tylko szlaki piesze, ale też rowerowe. Dzikowiec  jest atrakcyjny również zimą, kiedy spadnie śnieg i uruchomiona zostaje stacja narciarska. W okresie letnim kolejka działa tylko w weekendy. 


Szczyt jest łatwo dostępny dla osób niezmotoryzowanych. Z Wrocławia czy Jeleniej Góry można bez problemu dojechać do stacji Boguszów-Gorce, a następnie ruszyć zielonym szlakiem w stronę Małego Dzikowca. Początek szlaku wiedzie wzdłuż drogi, ale na szczęście już po około 1,5 kilometra wchodzi się w las. Początek podejścia jest przyjemny, ale im bliżej Małego Dzikowca, tym robi się ostrzej. Sam szczyt omijamy i po chwili wychodzimy na grań. Tu warto się na chwilę zatrzymać i robić zdjęcia, bo widoki zapierają dech w piersiach! Doskonale widać Chełmiec oraz niższe od niego Boreczną i Mniszka, a z drugiej strony możemy dostrzec nawet Karkonosze. Cudo!


Po zrobieniu mnóstwa zdjęć można iść dalej, cały czas napawając się widokami. Dopiero do chwili wchodzi się w las, który, choć ogranicza widoki, to daje też schronienie od słońca. W pewnym momencie gdzieś z lewej strony dołącza niebieski szlak, ale gdzie dokładnie - łatwo przeoczyć. Sam szczyt Dzikowca (836 m n.p.m) jest raczej mało atrakcyjny, gdyż porastają go drzewa. Znajduje się tu wiata połączona z tarasem widokowym, ale raczej nie warto się tu zatrzymywać na dłużej. Polecam za to kontynuowanie wędrówki zielonym szlakiem, a następnie prosto nieoznakowaną ścieżką do górnej stacji wyciągu oraz wieży widokowej.

Dzikowiec

Pięć lat temu oddano do użytku turystów drewnianą konstrukcję o wysokości 20 metrów. Wcześniej gmina otrzymała również dofinansowanie ze środków unijnych na budowę Ośrodka Sportowo - Rekreacyjnego, a efekty tych inwestycji możemy obserwować po dziś. Wejście na wieżę jest bezpłatne i nie nastręcza żadnych większych trudności (piszę to jako osoba z lękiem przestrzeni - deski są dobrze zbite, nie ma tej przerażającej kratki z prześwitami;-)). Niestety nie udało mi się nigdzie w okolicy zlokalizować pieczątki do książeczki GOT.



Postanowiłam nie wracać tym samym szlakiem, aby trochę urozmaicić sobie wędrówkę. Z Dzikowca  w dół biegnie kilka szlaków rowerowych i narciarskich, ale ja postanowiłam skorzystać z niebieskiego szlaku turystycznego, którego odgałęzienia wcześniej nie zauważyłam. A stało się tak dlatego, że ścieżka była totalnie zarośnięta! Postanowiłam jednak sprawdzić, czy da się tędy przejść i w sumie się dało... ale z pewnością nie jest to szlak często uczęszczany. Na początku biegnie zakosami bardzo ostro w dół, następnie znakowanie się zupełnie urywa i ratuje mnie tylko GPS i aplikacja z mapami w telefonie, aż w końcu trafiam w zarośla, które jednak okazują się być prawidłową drogą. W okolicy jest ponoć kilka sztolni, dobrze, że nie wpadłam do żadnej z nich ;-) Na szczęście od pewnego momentu szlak się "cywilizuje" i biegnie wygodną leśną dróżką. Po drodze moją uwagę przykuł stary budynek Nadleśnictwa Wałbrzych - dawna willa rodziny von Treutler. Ot, taka typowa "lajtowa" trasa w moim wykonaniu. 



Końcówka trasy to niestety mało komfortowe dreptanie drogą w stronę stacji kolejowej. Niebieski szlak w pewnym momencie skręca w stronę Sobięcina, ale bez problemu można odbić bardziej w prawo i dojść do przystanku kolejowego Boguszów-Gorce Wschód. Trasa, którą opisałam, jest niedługa - to tylko 12 kilometrów i z pewnością poradzą sobie z nią osoby nawet mniej zaprawione w górskich bojach. Tylko uważajcie na tym niebieskim szlaku, schodząc w dół :-)