czwartek, 15 maja 2025

Wieża, która czekała 114 lat. Spełniony sen Dušana Jurkoviča

Jeśli narzekacie na tempo prowadzenia inwestycji w Polsce, to pomyślcie, że od projektu do otwarcia tej wieży minęło aż 114 lat… A jednak warto było czekać. W sercu czeskich Beskidów, na wzgórzu Karlov, wznosi się cudaczna sylwetka wieży Dušana Jurkoviča – architektonicznego arcydzieła, które przez ponad stulecie istniało jedynie na papierze. Dziś, zbudowana tradycyjnymi metodami według oryginalnego projektu z 1896 roku, zachwyca nie tylko formą, ale też historią uporu, pasji i powrotu do tradycji. To nie jest zwykła wieża widokowa – to spełniony sen sprzed epoki.

Dušan Jurkovič (1868-1947), słowacki architekt i etnograf, trwale wpisał się swoim charakterystycznym stylem w kulturę Czech, Słowacji, a nawet Polski. Jego projekty charakteryzuje nawiązanie unikalny styl nawiązujący do architektury ludowej, którą łączył z innymi stylami (secesją czy art déco). Zasłynął między innymi dzięki realizacjom w Nowym Mieście nad Metują w Czechach czy fantazyjnym cmentarzom z I wojny światowej w Polsce i na Słowacji. Wieża w Rožnovie pod Radhoštěm jest wyjątkowa nie tylko dzięki kunsztowi Jurkoviča, ale też z tego powodu, że jej projekt przeleżał "w szufladzie" ponad sto lat!

Projekt wieży, znanej obecnie jako Jurkovičova rozhledna, powstał już w 1896 roku i pierwotnie konstrukcja miała stanąć na wzgórzu Brdo w gminie Brňov. Niestety inwestycja nigdy nie została zrealizowana i dopiero w 2010 roku na dobre rozpoczęły się prace w nowym miejscu, w Rožnovie pod Radhoštěm, na wzgórzu Karlov (znanym również jako Petřekovy Stráně) mierzącym 480 m n.p.m. Wszystkie elementy stolarskie, kowalskie i hydrauliczne wykonano ręcznie, wykorzystując tradycyjne techniki, dziś już rzadko stosowane. 

Nośną strukturę zbudowano z drewna dębowego, a pozostałe części z jodły i świerku. Całość posadowiono na betonowej podstawie, obłożonej kamieniem, dzięki czemu wieża harmonijnie wpisuje się w krajobraz Beskidów. Jej kolorystyka oraz zdobienia nawiązują do stylu budowli Jurkoviča z Pustevnego, tworząc spójną estetycznie i historycznie całość.  Uroczyste otwarcie wieży odbyło się 28 kwietnia 2012 r., a koszt inwestycji wyniósł 12,2 miliona koron czeskich (prawie 21 mln PLN). Na mierzącą ponad 31 metrów wieżę można dojść pieszo w około 20 minut (pod górę) z parkingu przy Rożnowskim skansenie, który także warto odwiedzić, będąc w okolicy. 

Wieża Jurkoviča to coś więcej niż punkt widokowy – to symbol wytrwałości i hołd dla rzemiosła, które powoli odchodzi w zapomnienie. Spacer na jej szczyt to nie tylko fizyczna wędrówka, ale także podróż w czasie, do epoki, w której architektura miała duszę, a projekty czekały cierpliwie na swój moment. Ten – choć spóźniony o ponad wiek – nadszedł z pełną siłą.





Łysa Góra – królowa Beskidu Śląsko-Morawskiego. Szlak, widoki i przygoda

Na Łysej Górze nie chodzi tylko o wysokość – chodzi o charakter. Ta kapryśna, surowa królowa Beskidu Śląsko-Morawskiego słynie z wichrów, śnieżyc i mgieł gęstych jak zupa z grochu, ale i tak każdego roku ściągają tu tysiące piechurów. Dlaczego? Bo kto raz spojrzy ze szczytu na bezkres gór, ten przestaje się bać błota, wiatru i otartych pięt. Ja też dałam się skusić – i choć monarchini przyjęła mnie bezlitośnie, wróciłam z niej zakochana po uszy.

Łysa Góra (1324 m n.p.m.), po czesku Lysá hora, to najwyższy szczyt Beskidu Morawsko-Śląskiego i całego Śląska Cieszyńskiego. Jej wyniosłość sprawiła, że w latach 1939–1945 była również najwyższym punktem Protektoratu Czech i Moraw. Położona na granicy gmin Krásná, Malenovice, Ostravice i Staré Hamry, góra zyskała miano „Giguli” i stanowi dziś ważne skrzyżowanie szlaków turystycznych. Wyróżnia się charakterystycznym, 78-metrowym masztem nadawczym z 1980 roku oraz stacją meteorologiczną, której początki sięgają końca XIX wieku. Podczas II wojny światowej nowoczesną aparaturę pomiarową zainstalowali tu żołnierze Wehrmachtu.

Szczyt Łysej Góry słynie z ekstremalnych warunków klimatycznych – jest jednym z najzimniejszych, najbardziej wietrznych i deszczowych miejsc w Czechach. Pokrywa śnieżna często przekracza 2 metry i może utrzymywać się od października aż do maja. Teren wokół góry kryje liczne rezerwaty przyrody, takie jak Mazák czy Wodospady Satiny, oraz interesujące formacje skalne i jaskinie szczelinowe, w tym 217-metrową Jaskinię Ondráša. Nie brakuje tu także pamiątek historycznych – na zboczu znajduje się kopiec Ivančena, upamiętniający zamordowanych harcerzy, a na szczycie od lat 30. działają schroniska; obecnie są to Bezručova chata i Chata Emil Zátopek – Maraton.


Na Łysa Górę pragnęłam wybrać się już kilkukrotnie, lecz zawsze mnie coś powstrzymywało. Od ponad roku częściej bywam w Beskidzie Śląsko-Morawskim, doceniając jego walory widokowe, przyrodnicze oraz bliską odległość od miejsca zamieszkania. Postanowiłam przejść pętlę, która pozwoli mi poznać okoliczne szlaki i nacieszyć się widokami. Samochód zostawiłam na sporym parkingu przy hotelu Petr Bezruč (płatność przy wyjeździe – można kartą), z którego zielonym, a następnie niebieskim szlakiem doszłam na sam wierzchołek. 


O, przepraszam, ostatni odcinek pokonałam szlakiem żółtym słynącym z zakosów, które wyjątkowo dały mi popalić. Jakieś półtora kilometra wcześniej, na zboczu góry Malchor, potknęłam się i stłukłam sobie kolana. O ile jedno po prostu zdarłam, tak drugie napuchło do wielkości małego pączka. Czy wspominałam, że wylądowałam w kałuży błota? A wcześniej obtarły mnie buty do krwi? Bolało, jak diabli, ale nawet tak nieprzyjemne zdarzenie nie zepsuło mi uroków wędrówki.


Szczyt Łysej Góry do prawdziwe spotkanie z królową Beskidu Śląsko-Morawskiego. Choć wita nas niezbyt piękna stacja nadajnikowa, to widoki na wszystkie strony świata po prostu zapierają dech. Wierzchołek jest dość rozległy i można na nim odpocząć w jednym z kilku punktów widokowych lub w schroniskach. To także punkt trygonometryczny pierwszego rzędu Czeskiej Państwowej Sieci Trygonometrycznej, który jest obowiązkowy dla wszystkich działań geodezyjnych na terytorium Republiki Czeskiej. Pierwsze takie punkty zaczęto wyznaczać już w pierwszej połowie XIX wieku.


W dół skierowałam się czerwonym szlakiem, który swoją formą przypomina bardziej kamienisty deptak aniżeli dziki, górski szlak. Gdy ścieżka przechodzi w kolor żółty, las się zagęszcza, lecz brak widoków nie jest powodem do narzekania – wędrówkę uprzyjemniają bowiem skalne wąwozy, w których trafić można nawet na jaskinię. Na zejściu do Malenovic minęłam jeszcze Hostinec U Veličků (akurat zamykali), Satinský vodopád na potoku Satina i ostatni raz spojrzałam z oddali na Łysą Górę. Wyraźnie widać, że królowa jest tu tylko jedna i właśnie przyszedł czas na pożegnanie z Jej Wysokością. 


Choć podejście na Łysą Górę potrafi dać się we znaki, wysiłek wynagradzają niezapomniane widoki i wyjątkowa atmosfera tego miejsca. To szczyt, który stanowi doskonały cel zarówno dla doświadczonych turystów, jak i tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z górami. Zdecydowanie warto wpisać go na swoją listę górskich celów – i wracać tu, gdy tylko nadarzy się okazja.