poniedziałek, 24 lipca 2023

Średniowieczny Sosnowiec, czyli Zamek Sielecki

Choć leżący w Zagłębiu Dąbrowskim Sosnowiec prawa miejskie uzyskał dopiero w 1902 roku, to osadnictwo na jego ziemiach rozwijało się już w średniowieczu. Pewnie mało kto wie, że w mieście znajduje się zamek z XV wieku, który jest zarazem najstarszą sosnowiecką budowlą. Mowa o Zamku Sieleckim, który potrafi zaskoczyć nie tylko przyjezdnych, ale i samych mieszkańców.

Położony na lewym brzegu Czarnej Przemszy Zamek Sielecki przez długi czas uznawany był za budowlę XVII-wieczną, jednak najnowsze badania ujawniły, że tak naprawdę jego rodowód sięga średniowiecza! Sielec obecnie jest dzielnicą Sosnowca, jednak w XIV wieku była to wieś. Pierwszy raz wspomniano ją w 1361 r., w dokumencie opisującym sprzedaż Sielca staroście ruskiemu, Ottonowi z Pilczy przez Abrahama z Goszyc. Oznacza to, że wieś w tym miejscu musiała istnieć już dużo wcześniej. Pierwsza informacja o obiekcie obronnym pojawiła się w 1430 roku.


Zamek Sielecki przez większość swej historii znajdował się w rękach szlacheckich, a wyjątek od tej reguły stanowi przełom XV i XVI wieku, kiedy to dobra sieleckie przeszły we władanie korony w ramach odzyskiwania królewszczyzn. Ten stan nie trwał jednak zbyt długo. Ciekawa historia miała także miejsce w XVI wieku, kiedy właścicielem Sielca był Hieronim Brenner - królewski probierca złota i przełożony wagi miasta Krakowa. Jego córka, wbrew woli rodziny, wyszła za mąż za montanistę, wywołując tym samym niemały skandal. Nowy małżonek, aby móc przekazać majątek dzieciom zrodzonym z tego związku, postanowił szlachectwo sobie... kupić.


Ważny okres historii zamku Sieleckiego i zarazem całego Sosnowca związany jest z postacią Andrzeja Renarda. Był on hrabią ze Strzelec Opolskich, który w 1856 roku nabył dobra Sieleckie dla swojego syna, Jana. Niestety ten zmarł osiem miesięcy przed przed ojcem, w marcu 1874 r., a po jego śmierci spadkobiercy utworzyli "Gwarectwo hr. Renard", którego działalność w znacznej mierze przyczyniło się do dynamicznego rozwoju przemysłu w Sosnowcu. Po II wojnie światowej Gwarectwo zostało przejęte przez Skarb Państwa, a zamek użytkowała m. in. Kopalnia Sosnowiec. Od 1994 roku jest on własnością miasta, a od 2002 r. mieści się tu siedziba Sosnowieckiego Centrum Sztuki - Zamek Sielecki.


Sam zamek zbudowany został na planie kwadratu i posiadał cztery skrzydła (obecnie istnieją trzy) z dziedzińcem po środku. Jako budulec posłużył kamień wapienny łamany i cegła. Obiekt posiada dwa piętra oraz piwnicę. W 1824 roku warownię strawił pożar i choć zdecydowano się na jej odbudowę w 1832 r., to rozebrano wschodnie skrzydło wraz z bramą i zasypano fosę. O obronnym charakterze budowli przypominają cztery narożne wieże. 


We wnętrzach nie zachowało się zbyt wiele z pierwotnego wystroju. Ciekawostką jest jedno pomieszczenie z wystawą poświęconą zamkowi - znajduje się tam przeszklona podłoga, przez którą można zobaczyć relikty wyburzonego skrzydła, a nawet średniowieczną ubikację :-) Z kolei na piętrze w kilku pomieszczeniach odsłonięto fragmenty malowideł ściennych, a w dawnej kaplicy zobaczyć można tablicę z 1620 r. z informacją, że Sebastian Minor herbu Półkozic ukończył budowę nowego zamku na planie czworoboku z dziedzińcem pośrodku.


Większość osób nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak ciekawą i daleko sięgającą historię posiada Sosnowiec. Choć okres jego najbardziej dynamicznego rozwoju przypada na przełom XIX i XX wieku, to okazuje się, że liczne osadnictwo istniało tu już w średniowieczu. Zamek Sielecki jest tylko jednym z przykładów na to, że choć nie jest to miasto turystyczne, to jednak jest tu co zwiedzać. 

Zagórze i jego skarby - dwór Mieroszewskich w Sosnowcu

Jestem przekonana, że nikt nigdy nie wybrał się do Sosnowca na urlop. Gdyby jednak ktoś zakręcony się skusił na taką nietuzinkową atrakcję, to serdecznie zapraszam na wycieczkę po pałacach przemysłowców, rozległych terenach zielonych i miejscach historycznych. A dziś przeniesiemy się do najstarszej dzielnicy miasta - Zagórza - w którym poznacie nietypowy kościół powstały z połączenia dwóch świątyń, nieco zapomniany dworek Mieroszewskich, miejsce grodu rycerskiego oraz tajemniczą kapliczkę, pod którą podobno znajdują się lochy...

Zagórze jest największą i zarazem najstarszą dzielnicą Sosnowca. W latach 1967-1975 funkcjonowało nawet jako niezależne miasto. Jego początki sięgają średniowiecza - niedaleko kościoła św. Joachima znajdował się tzw. gródek rycerski - średniowieczna osada przez archeologów datowana na XI-XII wiek. Wytapiano tu ołów i srebro w bardzo zaawansowanym, jak na tamte czasy, ośrodku hutniczym. Znalezione podczas wykopalisk fragmenty ceramiki, biżuterii oraz metalu można zobaczyć w Muzeum Miejskim w Sosnowcu. Niestety obecnie gród wygląda, jak nieużytek, i pewnie nikt by o nim nie wiedział, gdyby nie tablica informacyjna przy głównej drodze.

W 1666 roku Zagórze stało się własnością znanego na Górnym Śląsku i w Małopolsce rodu Mieroszewskich. Początkowo mieszkali w typowym dla ówczesnej szlachty drewnianym dworku, który w 1777 r. hrabia Józef Mieroszewski zamienił na murowany pałacyk parterowy z jednym pokojem na piętrze. W 1876 roku dobudowano piętro, a elewację frontową uzupełniono dwoma szczytami. Obecny wygląd dworu prawdopodobnie jest wynikiem przebudowy z drugiej połowy XIX wieku. Obiekt jest obecnie własnością Pracowni Konserwacji Dzieł Sztuki, ale nie wygląda na użytkowany. 


Pierwotnie budynek otaczał rozległy park, który do dziś zachował się w szczątkowej, zdziczałej formie. Na przypałacowych terenach zielonych w okresie PRL wybudowano szpital. Jedynym wyraźnym śladem po dawnej funkcji parku jest sztuczna grota, która niestety jest zaśmiecona i podobno pomieszkują w niej bezdomni. Na obrzeżach parku znajduje się jeszcze jeden zabytkowy budynek - willa Vernona Marplata, dyrektora generalnego Sosnowieckiego Towarzystwa Kopalń Węgla i Zakładów Hutniczych. Obecnie mieści się z nim przedszkole.

Zagórze w rękach Mieroszewskich pozostało do połowy XIX wieku, a ostatnią dziedziczką majątku była żona Józefa, Jadwiga z Siemieńskich Mieroszewska. Była ona pomysłodawczynią budowy kościoła parafialnego (obecnie kościół św. Joachima). W latach 1848-1852 powstała świątynia według projektu architektów krakowskich: Stanisława Gołębiowskiego i Tomasza Majewskiego. Niestety już 50 lat później kościół okazał się za mały dla rozrastającej się parafii i proboszcz zawnioskował do władz Imperium Rosyjskiego (Sosnowiec znajdował się w zaborze rosyjskim) o budowę nowej świątyni. Zgody nie otrzymał, ale pozwolono na rozbudowę istniejącego obiektu. W efekcie trwających 10 lat prac powstał de facto całkiem nowy kościół, połączony jednak ze starym, który od tego czasu pełni funkcję kruchty. Wszystko po to, aby obejść przepisy. 

W pobliżu kościoła znajduje się jeszcze jeden ciekawy obiekt o tajemniczej historii. Mowa o kaplicy Matki Bożej AK-owskiej. Nie wiadomo, kiedy dokładnie powstała - niektórzy twierdzą, że w średniowieczu, ale bardziej prawdopodobny wydaje się być XVIII lub XIX wiek. Intrygujący jest jej kształt, a także dawna nazwa - "kaplica ciemna", mimo że okna przecież wpuszczają sporo światła. W czasie powstania styczniowego grupa uciekających przez Rosjanami powstańców miała zamknąć się w kaplicy. Gdy atakujący w końcu dostali się do środka, nie znaleźli jednak nikogo. Powstańcy prawdopodobnie uciekli podziemnym tunelem; zresztą pogłoski o lochach i duchach związanych z tym miejscem pojawiają się do dziś. 

Choć interesuję się historią Sosnowca, to muszę przyznać, że przez długi czas zupełnie pomijałam Zagórze. Wszystko zmieniło się wraz z nieco przypadkową przeprowadzkę na ulicę (sic!) Dworską, dzięki której mogłam poznać lepiej dwór Mieroszewskich, kościół św. Joachima, poszukać grodu rycerskiego... Wspaniałe jest to, że nawet z pozoru znane mi okolice potrafią tak bardzo zaskoczyć. 

wtorek, 11 lipca 2023

Ostaš i Kočiči hrad. Skalny labirynt do Kociego Zamku

Ostaš (Ostasz) to nazwa szczytu i skalnego miasta położonego w czeskiej części Gór Stołowych. O ile bardziej znane Adršpašské Skalne Miasto i Teplické Skały są bardzo popularne i dużo większe, tak Ostaš zajmuje mniejszy obszar i nawet w długi weekend majowy udało nam się go zwiedzić bez tłumów. To także fantastyczna trasa dla dziecka, które lubi sobie polatać po skałkach (vide: nasza córka), a pobliski Kočiči hrad (Koci Zamek) z pewnością pobudzi wyobraźnię dużych i małych...

Przed skalnym miastem znajduje się parking (płatny - warto mieć korony, bo przelicznik na złotówki jest mało korzystny), bary, toalety, camping i plac zabaw (najważniejsze). Przez Ostaš biegnie okrężna trasa i żeby na nią trafić, należy podążać niebieskim szlakiem. Gdy dojdziemy do punktu Skalní bludiště (miejsce, w którym jest pierwsze "wow"), należy iść w prawo, nie w lewo przez bramę, a w prawo po schodach w skały. Szlak przez skalne miasto jest jednokierunkowy, o czym większość osób nie wie albo nie chce wiedzieć, co prowadzi do tworzenia się niepotrzebnych zatorów. 



Przejście przez skalne miasto nie powinno zająć dużo czasu. Początek trasy to duża ilość skałek, podejść, a nawet przeciskania się przez kamienne szczeliny. To prawdziwy skalny labirynt! Następnie szlak wyprowadza nas nieco wyżej, gdzie zaczyna się seria punktów widokowych. A jest, co podziwiać, bo z Ostasza rozciąga się między innymi obłędna panorama na Broumovske Steny. Z kolejnych "vyhlidek" podziwiać można także widoki na północ, choć mieliśmy pecha, bo akurat na punkt widokowy na samym szczycie Ostasza (701 m n.p.m.) - Frydlancką Skałę - nie można było wejść z powodu ochrony ptasich lęgowisk.


Ze szczytu czeka nas już tylko długie zejście w dół - chodząc po skalnym labiryncie nawet nie zauważyłam, jak wysoko weszliśmy. Tym sposobem doszliśmy do skalnej bramy, którą na początku podziwialiśmy z dołu. Muszę przyznać, że z góry prezentuje się ona jeszcze lepiej. Na deser zostawiliśmy sobie punkt widokowy położony przy pierwszej skale, jaką napotyka się na wejściu do Ostasza. Choć jest on położony stosunkowo nisko, to grzechem byłoby go ominąć. 


I co? To koniec? Można na tym etapie już zakończyć wycieczkę i wrócić do auta, jak robi to większość osób. Gdybyśmy tak zrobili, ominęlibyśmy drugi skalny labirynt (dolny) i, naszym zdaniem, dużo ciekawszą część wycieczki. Na początku myślałam, że będzie to spacer do "takich drugich skałek" - o naiwności! Ale po kolei. Z niebieskiego szlaku przeszliśmy na zielony, który zaprowadził nas na punkt widokowy i do Jaskini Czeskich Braci (Sluj Českych bratři). W rzeczywistości jest to potężna skalna szczelina, a nie typowa jaskinia, i według legendy w XVII wieku czescy bracia spotykali się tutaj na modlitwy zanim opuścili kraj z powodu prześladowań. Do owej "jaskini" trzeba ostro zejść po głazach, a następnie wspiąć się z powrotem. Świetny trening nóg - polecamy!



Drugim miejscem, w które prowadzi zielony szlak, jest Kočičí hrad (Koci Gród albo Zamek). Nazwa może nawiązywać do dzikich kotów, które do XVIII wieku licznie zamieszkiwały te tereny, lecz współcześnie też się broni. Przejście przez Kocie Skały wymaga bowiem nie lada zwinności. Po drodze czekają nas drabinki, stopnie, wąskie przejścia i dużo, dużo skał. To była wielka frajda dla Natalii, która ze zwinnością kota, a raczej 3,5-letniego dziecka, przeszła całą trasę na nogach. (Oczywiście asekurowana przez rodziców, bo to jednak nie jest łatwa trasa dla takiego bąbla). 


Wisienką na torcie jest sam Kočičí hrad - potężna piaskowcowa skała, poprzecinana pionowymi szczelinami. Jasny kolor kamienia sprawia, że odcina się ona on otoczenia, tworząc niezwykły efekt. Wewnątrz "zamku" znajduje się skalny, bardzo wąski labirynt, którego przejście dostępne jest tylko dla szczupłych osób... nie ma nawet mowy o zmieszczeniu się tam z plecakiem. To przecudne miejsce, w którym można spędzić mnóstwo czasu. W dodatku byliśmy tam zupełnie sami, więc z pewnością nie jest to atrakcja tak znana, jak Ostaš, nie wspominając nawet o  Adršpašskim Skalnym Mieście i Teplickich Skałach. Na parking niestety trzeba wrócić tą samą drogą, więc chodzenia i wspinania podczas takiej wycieczki nie zabraknie. 



Takie wycieczki to ja lubię. Ostaš miał być takim przerywnikiem na spokojniejszy dzień, a okazał się być hitem wyjazdu. Nie brakuje tu niczego - widoków, fantazyjnych skał, szczelin, wspinania... Jest to rewelacyjne miejsce dla dużych i małych, a ja się zastanawiam, czym jeszcze zaskoczą nas Góry Stołowe...