wtorek, 21 września 2021

Kopsnij się na Skopiec - najłatwiejszy szczyt Korony Gór Polski

Jakoś tak wyszło, że robimy drugie okrążenie Korony Gór Polski. Tym razem porządnie,  z książeczką i pieczątkami. Jest trudniej niż za pierwszym razem, bo wędruje z nami nasz dwuletni słodki ciężar. I dla takiej ekipy idealny jest Skopiec - najwyższy szczyt Gór Kaczawskich i zarazem najłatwiejszy szczyt Korony Gór Polski.

Po Biskupiej Kopie, Łysicy i Lackowej przyszła pora na Skopiec. Góry Kaczawskie są częścią tzw. Krainy Wygasłych Wulkanów,  a ślady działalności wulkanicznej podchodzą nawet sprzed 250 milionów lat! Dziś oczywiście nie grozi nam żadne niebezpieczeństwo, więc śmiało ruszajmy w drogę. 

Ciekawostką jest fakt, iż według najnowszych pomiarów Skopiec jest trzecim co do wielkości szczytem Gór Kaczawskich. Choć wyprzedzają go Okole i Folwarczna, to właśnie on zaliczany jest do Korony Gór Polski oraz Korony Sudetów. Według mnie jest to najprostsza góra do zdobycia w ramach Korony. Spod Przełęczy Komarnickiej na szczyt dochodzi się w jakieś 20 minut (chyba że idziesz z dwuletnim dzieckiem, to dłużej ;-)).

Flora :-)

Naszą wędrówkę zaczynamy nieco poniżej Przełęczy Komarnickiej, na której znajduje się niewielki parking. Szybko docieramy do przełęczy, na której znajduje się charakterystyczna rzeźba Into the Blue Magdaleny Osak, choć właściwie instalacja od dłuższego czasu żyje własnym życiem. Gdy powstała, w 2013 r., przedstawiała pomalowane na czerwono-niebiesko drzewo z przytwierdzonymi, "idącymi" w stronę nieba kolorowymi butami. Z czasem ludzie zaczęli obwieszać rzeźbę innym obuwiem, przez co straciła ona swój pierwotny wygląd. 

Przy rzeźbie skręcamy wraz z niebieskim szlakiem w prawo, po chwili mijamy Baraniec - górę, na szczycie której znajduje się maszt transmisyjny, idziemy kawałek pod górę i już jesteśmy na Skopcu. Proste, prawda? 20 minut i szczyt do Korony Gór Polski zdobyty. Sesja zdjęciowa przy tabliczce, pieczątka do książeczek i można schodzić. 


Zanim wróciliśmy do auta, podążyliśmy jeszcze w kierunku północnym na punkt widokowy. Szczyt Skopca jest zalesiony, ale kawałek dalej przebija się wśród drzew panorama. Bardzo ładne widoki czekają na nas również na Przełęczy Komarnickiej, z której widać Rudawy Janowickie i Karkonosze.

Widok z Przeł. Komarnickiej | oraz z punktu widokowego

Szybko, łatwo i przyjemnie - tak właśnie zdobywa się Skopiec. Pokonaliśmy tę samą trasę już drugi raz i mam trochę wyrzuty sumienia, że traktujemy Góry Kaczawskie tak po macoszemu. Jestem przekonana, że mają one dużo więcej do zaoferowania. Może następnym razem poświęcimy im więcej czasu i uwagi? 


poniedziałek, 20 września 2021

Złoty Potok. Najbardziej poetyckie miejsce na Jurze

Ostatnio pisałam o Pałacu w Złotym Potoku, w którym przez krótki czas mieszkał wieszcz - Zygmunt Krasiński. Poeta wyjątkowo upodobał sobie jurajski krajobraz i chętnie oddawał się pieszym wędrówkom. O jego związkach ze Złotym Potokiem przypominają dziś nadane przez niego nazwy: Staw Nocy Letniej, Brama Twardowskiego, Diabelskie Mosty, Źródło Spełnionych Marzeń... Wyruszmy śladami spacerów wieszcza, by przekonać się, co inspirowało jednego z największych twórców romantycznych. 

Do Złotego Potoku wjechaliśmy z kierunku południowego, od strony Ostrężnika, w którym zobaczyć można ruiny zamku. Zatrzymaliśmy się na sporym parkingu w okolicy Diabelskich Mostów. Są to podzielone szczelinami 15-metrowe skały, z którymi związane są różne legendy. Według jednej z nich do szczeliny wpadł diabeł wypatrujący Twardowskiego na księżycu. Na ratunek wybudował sobie mosty na szczycie skał. W tej legendzie jest krztyna prawdy - drewniane kładki istniały tu od czasów Krasińskich do lat 60. XX wieku. Nazwę Diabelskim Mostom nadał sam wieszcz, być może inspirując się jedną ze szczelin, która kształtem ma przypominać głowę rogatego. 

Kolejnymi ostańcowymi skałami, jakie chcieliśmy zobaczyć, była Brama Twardowskiego. Zanim do niej dotarliśmy, postanowiliśmy pójść kawałek dalej w las do Źródeł Elżbiety i Zygmunta. Jest to wypływ źródła krasowego mającego swój początek w okolicach Ostrężnika.  Dwa zespoły źródeł znajdują się w niewielkiej odległości od siebie, a ich nazwę Krasiński nadał od imion swoich dzieci. 

Według legendy Brama Twardowskiego jest miejscem, z którego Mistrz odleciał na księżyc. Na skale podobno widoczne są ślady pazurów koguta, na którym miał poruszać się czarnoksiężnik. Inna historia mówi o tym, że panna, która przejdzie przez otwór bramy wkrótce będzie miała szansę wyjść za mąż. Ja mężatką jestem, córka jest bardzo nieletnia, więc ile w tym prawdy - nie wiem. Sama brama jest wapiennym mostem skalnym, który z resztą skał tworzy przejście przypominające bramę zamkową albo inny portal. Z tego miejsca zawróciliśmy na parking i postanowiliśmy podjechać kawałek dalej do kolejnych atrakcji. 


Tym razem zaparkowaliśmy koło młynu Kołaczew. To drewniany młyn wodny na rzece Wiercicy i jest on jednym z najstarszych w okolicy. Powstał w 1807 roku w miejscu poprzedniej konstrukcji. Jego nazwa wzięła się od dźwięku kołatania koła napędzanego wodą. Niestety w latach 50. XX młyn zamilkł - koło zostało zdemontowane na rzecz zasilania elektrycznego. Obecnie znajduje się w rękach prywatnych i jego zwiedzanie nie jest możliwe. Można go jednak zobaczyć z zewnątrz. 


Obok młyna znajduje się kolejne miejsce poetycko nazwane przez Krasińskiego - Staw Nocy Letniej. Był on częścią większego założenia - Pstrągarni Raczyńskich. Staw zmienia swoją barwę w zależności od pory roku. Jego brzegi porastają buki, brzozy, sosny, dęby i akacje. Według legendy tafla wody zapamiętuje ludzkie twarde, a latem, w świetle księżyca, odtwarza ich wizerunki. W czasach prehistorycznych był on stawem rytualnym. 

Tuż obok mamy jeszcze jedno magiczne miejsce. Między stawem a amfiteatrem bije Źródło Spełnionych Marzeń. Według legendy,  aby dostać to, czego się pragnie, należy napić się wody, znaleźć zielony, wyglądający jak wulkaniczny, kamyk i rzucić go za siebie. Skąd na Jurze wzięły się kamienie w nietypowym kolorze? Otóż jest to pozostałość po znajdujących się tu kiedyś frymarkach - piecach do wytopu rudy darniowej,  a zielonkawy odcień świadczy o obecności w głębie malachitu. Choć trudno to sobie wyobrazić, to kiedyś było to centralne miejsce prastarego ośrodka przemysłu i handlu! 

Na koniec naszej wycieczki zostawiliśmy sobie Grotę Niedźwiedzią odkrytą przez Krasińskiego w 1857 roku. Jak widać, wieszcz był nie tylko wybitnym pisarzem i poetą, ale i grotołazem ;-) Wewnątrz jaskini znaleziono wbity w skalę kieł mamuta, który został przekazany muzeum w Warszawie. W namulisku odnaleziono także kości innych zwierząt: nosorożca włochatego, renifera oraz niedźwiedzia jaskiniowego - największego na Jurze - stąd nazwa Grota Niedźwiedzia. Znaleziono także ślady obozowiska człowieka z okresu paleolitu. Podczas II wojny światowej w grocie chroniła się przez nalotami ludność Złotego Potoku. Obecnie jaskinia jest najczęściej odwiedzaną w okolicy. 


Po tak intensywnym spacerze można zrozumieć, co zachwyciło Krasińskiego w Złotym Potoku i okolicach. Skalne ostańce, groty i jeziora zauroczyły wieszcza i zainspirowały powstanie wielu legend. Teraz, gdy poznaliście już piękno tej okolicy, przeczytajcie tę legendę i sprawdźcie, ile miejsc rozpoznacie. Powodzenia! 

Pałac w Złotym Potoku. Nie-boska historia

Pałac w Złotym Potoku najczęściej przypisuje się rodzinie Raczyńskich, którzy doprowadzili go do świetności, ale to Zygmunt Krasiński był najbardziej znanym mieszkańcem rezydencji. Tragedia rodzinna sprawiła, że wyjechał on  z Polski i już nigdy tu nie wrócił. Pamięci wieszcza poświęcone jest muzeum w pobliskim dworku, a pałac wciąż czeka na drugie życie. Czy się doczeka? 

O Złotym Potoku źródła historyczne wspominają już w XII wieku. Na przestrzeni lat miejscowość należała do wielu rodzin szlacheckich - Szreniawitów – Potockich, Silnickich, Korycińskich i Koniecpolskich. Pierwszy dwór obronny wzniesiono pod koniec XVI wieku. Do początku XIX wieku przechodził on z rąk do rąk, powoli podupadając i tracąc na znaczeniu. W 1829 roku trafił on w ręce Stanisława Leskiego, który obok zrujnowanego budynku postawił drewniany dworek. Prawdziwy przełom nastąpił niewiele później. 

W 1851 roku majątek kupił Wincenty Krasiński  (ojciec poety - Zygmunta), który w miejscu zniszczonego dworu wzniósł neoklasycystyczny pałac z prawdziwego zdarzenia. Od połowy maja do września 1857 roku w pałacu mieszkał wieszcz Zygmunt Krasiński z rodziną. Wyjechał stąd do Paryża po tragicznej śmierci swojej najmłodszej, czteroletniej, córki i nigdy nie wrócił już do kraju. Zmarł na gruźlicę 1,5 roku później. W 1877 roku w pałacu mieszkała najstarsza córka Krasińskiego, Maria Beatrix, która wyszła za mąż za hrabiego Aleksandra Raczyńskiego. Małżeństwo doprowadziło pałac do świetności. 


Pałac pozostał w rękach Raczyńskich do drugiej wojny światowej. Na początku XX wieku dokonano przebudowy, która nadała obiektowi obecny kształt. Po 1945 r. majątek upaństwowiono, a w budynku przez wiele lat mieściła się szkoła. Obecnie pałac jest nieużytkowany, jego stan się z roku na rok pogarsza. O jego odzyskanie ubiegali się spadkobiercy dawnych właścicieli, ale bezskutecznie. Natomiast w znajdujący się obok dworek jest siedzibą Muzeum Regionalnego im. Zygmunta Krasińskiego. Wokół pałacu istnieje rozległy park krajobrazowy. 

Pałac Raczyńskich jest niewątpliwą ozdobą Złotego Potoku i nośnikiem ciekawej, choć również tragicznej historii. Wygląda na to, że brakuje na niego pomysłu i trwa on od lat w takim niebycie. Przykro patrzeć, jak pałac, w którym mieszkał nasz narodowy wieszcz, niszczeje. Trzymam kciuki, aby coś się tu zmieniło na lepsze. 

j

A-a-a, zamki dwa. Stary i Nowy Zamek w Żywcu

Żywiec większości kojarzy się z piwem. Muzeum Browaru to niewątpliwie najbardziej znana atrakcja miasta, ale nie jedyna - dziś pokażę Wam, że jest to też gród dwóch zamków. Stary i nowy, twierdza i pałac. Jak się prezentują i czy warto je zobaczyć? Ocenicie sami. 

Stary Zamek w Żywcu znajduje się w centrum miasta, u wlotu do przepięknego Parku Habsburgów. Nazywa się go starym, aby odróżnić go od Nowego Zamku, a właściwie pałacu, wzniesionego tuż obok. Warownia powstała w I połowie XV wieku i początkowo składała się z pojedynczej wieży mieszkalnej oraz drewnianych zabudowań. Jeszcze w tym samym wieku nastąpiła rozbudowa, w efekcie której powstały cztery wieże mieszkalne, dziedziniec oraz mury obronne z basztami.

Koniec XVI wieku przyniósł przebudowę na styl renesansowej rezydencji z krużgankami i attykami. Następne renowacje zawdzięczamy Wielopolskim (w stylu barokowym) i Habsburgom, którzy nadali zamkowi widoczny do dzisiaj kształt. Podczas II wojny światowej obiekt przejęli Niemcy, a po zakończeniu walk miasto Żywiec. Musiało jednak upłynąć wiele lat, aby zamek został porządnie zagospodarowany. Nastąpiło to w 2005 roku i od tego czasu w zabytkowych murach działa Muzeum Miejskie. Wystawy prezentują między innymi znaleziska z wykopalisk archeologicznych oraz przybliżają historię miasta. 


Nowy Zamek, a właściwie Pałac Habsburgów, powstał w XVIII wieku, a w XIX stuleciu Habsburgowie przebudowali go, nadając mu obecny kształt. Budowla jest dwukondygnacyjna i reprezentuje styl klasycystyczny. Ostatnia renowacja miała miejsce w 1911 roku. W pałacowych wnętrzach znajduje się między innymi lustrzana sala balowa, a zgromadzona kolekcja sreber miała wagę szacowaną na 500 kg (niestety podczas wojny została wywieziona przez Niemców). 

Po II wojnie światowej, aż do 2013 roku w pałacu mieścił się Zespół Szkół Drzewnych i Leśnych. W czasach współczesnych o pałac upomnieli się przedwojenni właściciele - Habsburgowie. W efekcie w jednym ze skrzydeł rezydencji w 2001 r. zamieszkała księżna Maria Krystyna Altenburg z Habsburgów - córka dawnych właścicieli pałacu. Pozostała w nim aż do swojej śmierci w 2012 roku. Pałac obecnie stoi nieużytkowany, ale według informacji prasowych miasto znalazło nowego dzierżawcę. W obiekcie będzie działać szkoła podstawowa i przedszkole. 

Pisząc o Starym i Nowym Zamku w Żywcu nie sposób nie wspomnieć o przylegającym doń parku. Powstał on w XVIII wieku, w stylu francuskim, a w późniejszym okresie przekształcono go w park krajobrazowy w stylu angielskim. Podczas spaceru zobaczyć można między innymi Domek Chiński z XVIII wieku, mini zoo oraz park miniatur (niestety ten ostatni podczas naszej wizyty był zamknięty). 

Żywiec jest ciekawym miastem na jednodniowy wypad. Można zwiedzić słynne Muzeum Browaru Żywiec oraz piękne rezydencje - Stary i Nowy Zamek. W samym parku można z powodzeniem spędzić pół dnia. Zresztą przekonajcie się sami!