Górska wędrówka z Bielic do Lądka-Zdroju zostanie w mojej głowie na długo. Idąc szlakami Gór Bialskich i Złotych trafiłam na dwa fantastyczne punkty widokowe - na Czernicy i na Trojaku; poznałam romantyczną legendę o skamieniałych siostrach; odwiedziłam zrujnowaną stolicę dawnego państwa i szukałam śladów nieistniejącej wioski przy czeskiej granicy. Sudety mają tak wiele zaoferowania, że zaledwie jednego dnia można się w nich całkowicie zatracić, o właśnie tak...
Gdy mówię Bielice, Wy mówicie - Rudawiec i Kowadło. Nie tym razem! Większość turystów przyjeżdża do Bielic, aby zdobyć dwa szczyty Korony Gór Polski. Przyznam, że i ja zrobiłam tak dwa razy, ale, jak to mówią, do trzech razy sztuka i korzystając z sierpniowego długiego weekendu postanowiłam ruszyć na szlaki dotychczas mi nieznane i, co ważne - niemal zupełnie odludne! Dawid z Natalią zawieźli mnie do Bielic i tak rozpoczęła się moja wędrówka po górach solo, solo ;-) Plan był taki, aby szlakami Gór Bialskich i Złotych dojść aż do Lądka-Zdroju...
Podejście pierwsze - Czernica. Jest to mało znana góra wznosząca się na wysokość 1083 metrów n.p.m. Bezpośrednio z Bielic prowadzi na jej szczyt szlak żółty i muszę przyznać, że był to jeden z najprzyjemniejszych momentów dnia. Szło się przyjemnie lekko pod górę, choć były momenty, gdy dało się odczuć w nogach nabieranie wysokości. Podczas całego podejścia spotkałam dosłownie dwie osoby, więc mogłam nasycić się ciszą i objeść jagodami prosto z krzaków uginających się od owoców.
Czernica, a po niemiecku Schwarzenberg (ach, jak ja uwielbiam takie mocne niemieckie nazwy) położona jest w północnej części Gór Bialskich. Wyróżnia się od okolicznych zalesionych szczytów możliwością podziwiania panoramy na wszystkie strony świata. Jest to możliwe dzięki wieży widokowej wzniesionej w 2014 roku. Doskonale widać z niej Góry Bialskie, Góry Złote i Masyw Śnieżnika. Widoki są wręcz obłędne i z wielkim trudem przyszło mi zmuszenie się do opuszczenia tego wspaniałego miejsca. Jeszcze taka ciekawostka - na zboczach tej góry znajduje się chatka "samoobsługowa" w stylu tej pod Śnieżnikiem...
Z Czernicy w dół skierowałam się żółtym szlakiem, a następnie niebieskim schodzącym do Starego Gierałtowa. Szło się trochę przez las, trochę po asfalcie, trochę z widokami... Najbardziej charakterystycznym punktem tej wędrówki były skały o nazwie Trzy Siostry. Jest to największa grupa skalna w Górach Bialskich, a ich wysokość dochodzi do 19 metrów, natomiast długość - 33 m. Z miejscem związana jest legenda o, a jakże, trzech siostrach, których mężowie pewnego dnia po pracy nie wrócili do domów. Kobiety wyruszyły na ich poszukiwania i spotkały smoka, który okazał się być tak straszny, że z przerażenia zamieniły się w skały. Mężom udało się uciec z pieczary bazyliszka i od tego czasu wędrują wśród skał w nocy z 14 na 15 lutego, szukając swoich ukochanych...
Z Trzech Sióstr czekało mnie już tylko (wyjątkowo malownicze) zejście do Starego Gierałtowa, a następnie kontynuowanie wycieczki niebieskim szlakiem pod górę. Sam Stary Gierałtów jest wsią o średniowiecznym rodowodzie; w XIX wieku był własnością Marianny Orańskiej. Zachowało się tu sporo poniemieckich budynków - moją uwagę szczególnie przykuła dawna szkoła. Z podejścia szlakiem z Gierałtowa do Karpna mogłam podziwiać widoki na okoliczne góry i całą dolinę, co uczyniło ten fragment wędrówki wyjątkowo atrakcyjnym.
Kolejnym moim celem była góra Karpiak (782 m n.p.m.), na której zachowały się ruiny zamku Karpno. Samo dojście dało mi nieco popalić, bo, choć nie jest to wysoka góra, to szlak nie należy do mocno uczęszczanych i trzeba było się trochę przedzierać przez krzaki ;-) Warto też zaznaczyć, że na tym etapie wędrówki opuściłam już Góry Bialskie i znalazłam się w Górach Złotych. Sam zamek wzniesiono w średniowieczu i w XIV oraz XV wieku był on nawet stolicą feudalnego państwa karpieńskiego, które obejmowało swoim zasięgiem obszar dzisiejszych gmin Stronie Śląskie i Lądek-Zdrój. Warownia została najechana w połowie XV wieku w odwecie za rabunek na klasztorze w Henrykowie, a ostatecznie zrównano ją z ziemią około 1513 roku.
Z zamku Karpno skierowałam się do skrzyżowania szlaków o nazwie Rozdroże Zamkowe. Na chwilę opuściłam szlak niebieski na rzecz zielonego, który zaprowadził mnie do miejsca, w którym trzeba wytężyć wyobraźnię - do dawnej wsi Karpno. Już od średniowiecza była to wieś służebna zamku Karpień. Przetrwała ona jednak zamek i pozostała zamieszkana do 1945 roku. Po wysiedleniach ludności niemieckiej opustoszała, w dużej mierze za sprawą polskiej polityki, która zabraniała osiedlania się na terenach przygranicznych (z Karpna mamy już bardzo blisko do Czech). O tym, że kiedyś żyli tu ludzie, przypominają tylko ledwo widoczne zarysy domostw oraz kościółek pw. Matki Bożej od Zagubionych z 1872 roku, odbudowany w latach 80.
Wróciłam na Rozdroże Zamkowe i już powoli czułam, że moją wyjątkowo długa wycieczka powoli zbliża się do finału. A tym miał być Trojak 766 metrów n.p.m., idąc do którego przeszłam jeszcze przez Skalne Wrota i minęłam kilka innych ciekawych skał, będących częścią jednej formacji zwanej Skałkami Lądeckimi. Atrakcyjność Trojaka tworzy przede wszystkim panorama niemal całych Sudetów, którą podziwiać można z otwartej w 2022 roku platformy widokowej. Przy dobrej widoczności można zobaczyć stąd nie tylko Śnieżnik czy Góry Bialskie, ale nawet Góry Izerskie i Karkonosze! Z Trojaka czekało mnie już tylko ostatnie, przyjemne i na szczęście dość krótkie zejście do Lądka-Zdroju.
Przejście z Bielic przez Czernicę, Stary Gierałtów było fantastyczną, przyjemną, ale też nieco wymagającą wycieczką - w końcu trasa liczyła ponad 23 kilometry, a sierpniowy upał dawał popalić. Zaliczyłam dwa pasma górskie jednego dnia, zwiedziłam zamek i odkryłam w lesie opuszczoną wioskę. A piękne widoki zostaną w mojej głowie na długo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz